piątek, 24 lipca 2015

Rozdział 7

Perspektywa Liama

W życiu każdego człowieka przychodzi taki moment, gdy nie ma się ochoty na nic. Nie masz ochoty wstać z łóżka, nie masz ochoty patrzeć na siebie w lustrze. I tu nie chodzi o to, że jesteś leniem czy coś podobnego, tutaj chodzi bardziej o to, że nie masz kontroli i nie potrafisz zapanować nad własnym życiem.
Przez ostatni miesiąc mam jakiegoś dziwnego doła i nie potrafię się go pozbyć. Jestem kłębkiem nerwów. W ogóle nie jem, śpię po dwie godziny (o ile uda mi się zasnąć), wyglądam jak kupka nieszczęścia. Długo zastanawiałem się od czego to zależy i doszedłem do wniosku, że to głównie przez moją głupotę tak się dzieje. Chciałbym powiedzieć, że wszystko jest dobrze, że to się ułoży, że w końcu będę mógł powiedzieć: jestem szczęśliwy. Ale czasem tak się po prostu nie da. Powinienem walczyć, walczyć o siebie, o swoje szczęście przede wszystkim, ale też o nią - o Lisę, która wtargnęła do mojego życia i zamieszała w nim, a teraz nie daje o sobie w ogóle znać. Chciałbym z nią porozmawiać, nakłonić ją do wyjaśnienia mi niektórych rzeczy, które jak stwierdziła zataiła przede mną. Chciałbym, ale nie mogę ponieważ nigdzie nie mogę jej znaleźć, ani nikt nic o niej nie wie. Jestem zły, cholernie zły. Ona pewnie gdzieś siedzi i świetnie się bawi, a ja cierpię nie mogąc jej znaleźć, ani też nie mogąc z nią porozmawiać.
- Tak się nie robi Lisa. - zakończyłem swój już trzeci telefon do tej dziewczyny dzisiejszego dnia. Nagrywałem się jej na pocztę głosową codziennie. Wiedziałem, że tego nie odsłucha, ale czułem się lepiej mogąc się jej „wygadać” w jakiś dziwny i pokręcony dla mnie sposób. I właśnie w ten dziwny i pokręcony sposób, to mi pomagało, dzięki temu czułem się lepiej i moja dusza zlepiała się w całość. Przynajmniej miałem takie wrażenie.
Rzuciłem telefon na łóżko, po czym przeczesałem włosy dłońmi. Dlaczego ona się do mnie nie odzywa? Co ja zrobiłem nie tak? Powiedziałem coś złego? Jestem bezradny, nie mogę dać sobie rady z nią i pewnymi sprawami w moim życiu.
Moja siostra Ruth dzwoni do mnie po kilka razy dziennie, ale ja nie odbieram telefonu. Nie mam siły z nią gadać, z reszta nie mam siły z nikim rozmawiać, nawet z chłopakami. Louis nie raz namawiał mnie na małą rundkę po klubach, ale odmawiałem kłamiąc że źle się czuję. Oni widzą, że coś jest ze mną nie tak, ale ja im nic nie mówię, nie chcę się przed nimi tłumaczyć, nie mam na to siły, ani ochoty.
Gdy dziś rano wstałem, poczułem że ten dzień będzie znacznie lepszy niż kilkanaście poprzednich, że wydarzy się coś, co odmieni mój los. Poczułem coś dziwnego w środku i to sprawiło, abym uwierzył. Zastanawiałem się tylko, gdzie, jak i kiedy to się wydarzy. Ale wtedy, sam nie wiem dlaczego to zrobiłem, zadzwoniłam do Harry'ego. Okazało się, że chłopaki dzisiaj się ścigają. Pomyślałem sobie wtedy, że to jest właśnie to, na co mam ochotę i coś co zawsze mi wychodziło.
Dlatego, gdy tylko zegarek wybił godzinę osiemnastą wypadłem z biura najszybciej jak potrafiłem. Pan Charlie nie zdążył się ze mną pożegnać, bo tak wybiegłem. Usłyszałem tylko głośny śmiech starszego pana, dzięki któremu sam się zaśmiałem.
Wstąpiłem tylko do domu, aby wziąć szybki prysznic i już pędziłem w umówione miejsce, gdzie czekali na mnie chłopaki. Nie mogli uwierzyć, że w końcu zdecydowałem się na spotkanie z nimi. Cieszyli się widząc mnie wysiadającego z samochodu, po czym wyskoczyli z czarnej furgonetki taty Harry'ego.
- No w końcu. - Niall, jako pierwszy z grupy podszedł do mnie ściskając mnie na powitanie.
- Fajnie, że jesteś. - Harry podał mi swoją dużą dłoń.
- No stary, nie wierzę. - Louis oczywiście był bardziej niż podekscytowany moim widokiem.
- Coś ty tak nagle zgodził się na spotkanie z nami? - zapytał Zayn klepiąc mnie po ramieniu w przyjaznym geście.
- Będziecie mnie tak wypytywać, czy może zaczniemy jechać, bo nigdy tam nie dotrzemy? - zapytałem siadając za kierownicą swojego samochodu.
- Jasne. Rozdzielamy się? - zapytał Harry marszcząc brwi.
- Zayn, Niall do Louisa, a ja pojadę z Liamem. - zakomunikował Harry wsiadając do mojego auta.
- A ja? - zapytał jakiś dziwny i znany mi głos. Odwróciłem głowę w stronę skąd on pochodził i dostrzegłem Alvina stojącego obok drzwi od strony kierowcy i patrzącego na mnie błagalnie.
- A co on tutaj robi? - zapytałem Harry'ego, który już zapinał pasy bezpieczeństwa.
Kumpel popatrzył na grubaska i jednym kiwnięciem głowy wskazał mu, aby wsiadał na tylną kanapę.
- Tylko mi niczego nie pobrudź. - warknąłem do niego patrząc we wsteczne lusterko, gdzie widniała gruba twarz Alvina.
Chłopak coś burknął pod nosem, ale nie zwracałem na niego uwagi. Wcisnąłem tylko jedynkę i mój samochód wystartował do przodu.
- Lisa się odzywała? - zapytał Harry, gdy pędziliśmy szybko po drodze. Pokręciłem przecząco głową zamyślony patrząc na drogę przed sobą. Chciałbym, żeby się do mnie odezwała, dała choć jeden znak że ma się dobrze.
- Wiadomo gdzie jest? - dopytywał przyjaciel, a ja znów pokręciłem głową. Nie miałem pojęcia gdzie jest, ani co się z nią dzieje i dlaczego się do mnie nie odzywa.
- Mam najgorsze myśli co do tego. Boję się, że mogło się jej coś stać, a ja nie mam pojęcia gdzie jest. - przygryzłem wnętrze policzka próbując powstrzymać się przed atakiem paniki, który nadchodził wielkimi krokami.
- Zakochałeś się stary. - stwierdził Harry, gdy nieco zwolniłem i skręciłem w prawo w wąską drogę, która prowadziła do naszego miejsca.
- Co? - zapytałem zirytowany ściskając kierownice mocniej aż mi kostki u rąk mi pobielały.
- Widać to po tobie stary i nie okłamuj mnie, że jest inaczej. Podoba ci się prawda? Czujesz, że ci jej brakuje, gdy nie ma jej blisko ciebie, nie? - dopytywał, a ja prawie szalałem myśląc i zastanawiając się co się z tą dziewczyną dzieje i gdzie jest.
- Przestań Harry, błagam cie. - poprosiłem przyjaciela. Już więcej się nie odezwał, milczał przez całą drogę.
Gdy dojechaliśmy na miejsce zdziwiło mnie zachowanie Alvina. Wyskoczył z samochodu jak poparzony i zwiał do lasu. Wzruszyłem tylko ramionami i podszedłem do bagażnika. Założyłem swoją ulubioną czarną, skórzaną kurtkę na siebie i już byłem gotów do wyścigów.
- To co który się ze mną ściga? - zapytałem głośno podchodząc do samochodu Louisa.
- Ja! - odkrzyknął Niall. Pierwszy raz odkąd pamiętam blondyn zgłosił się o ścigania. Posłałem mu tylko zadowolony uśmiech i odwracając się na pięcie ruszyłem do swojego auta. Usiadłem za kierownicą, zapiąłem pas bezpieczeństwa i zapaliłem silnik. Niall z lekko trzęsącymi się nogami wsiadł do samochodu obok.
Przygoda Nialla z wyścigami zaczęła się od gier komputerowych. Pamiętam jak w szkole wydawał każde swoje oszczędności na nowe gry. Nie było dnia by nie grał. Nawet wtedy, gdy do niego przychodziłem. Uzależnił się od nich, ale gdy tylko zaproponowałem przenieść wyścigi do prawdziwego życia, zgodził się bez dwóch zdań. Jego pierwszy wyścig skończył się wypadkiem, przez który prawie go straciliśmy. Od tamtej pory, a było to z pięć lata temu, nie odważył się wsiąść do auta. Dopiero dziś, po tak długim odstępie czasowym zaryzykował. Oby tylko tego później nie żałował, pomyślałem sobie.
Oboje podjechaliśmy do prowizorycznie namalowanej białej linii na ulicy. Ustawiliśmy się obok siebie, a następnie głośno gazowaliśmy. Popatrzyłem na przyjaciela, widziałem jaki był zestresowany tym co właśnie zaraz miało się zdarzyć. I wtedy naszła mnie pewna myśl – dam mu wygrać. Niech znów poczuje to wspaniałe uczucie, jakim jest zwycięstwo.
Louis stał między naszymi autami z białą chorągiewką w ręce śmiejąc się do nas. I wtedy uniósł dłoń w górę dając znak, byśmy się przygotowali. Zapiąłem jedynkę i czekałem na ten jeden, charakterystyczny ruch ręką. Krew buzowała w moich żyłach, słyszałem tylko własny głośny oddech, koncentrowałem się aby oddychać miarowo. Moje oczy skanowały otoczenie wokół mnie. I wtedy to się stało. Louis jednym ruchem ręki zasygnalizował, że mamy startować. Ruszyliśmy przed siebie w takim samym tempie. Spojrzałem w bok na Nialla, który był skupiony na jeździe jak nikt inny, nawet ja. Przed nami pojawił się lekki zakręt w lewo, oboje weszliśmy w niego idealnie. Jechaliśmy obok siebie z taką samą prędkością. I wtedy, gdy do mety pozostało już naprawdę niedużo zdjąłem nogę z gazu i pozwoliłem przyjacielowi wygrać.


Perspektywa Lisy


Kto by pomyślał, że jedna głupia rozmowa z przyjacielem może wszystko zepsuć. Zburzyć mur, który próbowałam zbudować wokół siebie od bardzo długiego czasu. Starałam się odciąć od tego chłopaka, starałam się o nim zapomnieć. Nawet wyjechałam do mamy, ale to nic nie dało. Liam dzwonił, pisał, ogólnie nie dawał o sobie zapomnieć. Widziałam, że się stara o mnie zawalczyć, ale ja nie byłam gotowa na to, aby znów mu zaufać. Bałam się, że znów mnie oszuka i okłamie. Zastanawiałam się czy może Liam odkrył moją tajemnicę. Przesłuchałam dokładnie wszystkie nagrania na poczcie głosowej oraz przeczytałam wszystkie wiadomości od niego, ale w żadnej z nich nie wspomniał że dowiedział się czegoś na jej temat. Mogłam odetchnąć wtedy z ulgą, ale wtedy, w najmniej oczekiwanym momencie, pojawił się kolejny „problem”, o którym wiedziała tylko jedna osoba.
- Alvin – zajęczałam do słuchawki telefonu - Stało się coś, że dzwonisz? Umawialiśmy się przecież, ze dzwonimy do siebie w nagłych wypadkach. - dodałam. Usłyszałam tylko dziwne dźwięki dochodzące z telefonu. Zastanawiałam się, gdzie on się znajduje w tym momencie.
- To jest nagły przypadek Lisa. - zakomunikował poważnym tonem Al.
- No to mów, bo nie mam czasu na bzdety. - zwróciłam się do przyjaciela. Bzdety bzdetami, pomyślałam, ale miałam wrażenie że Alvin naprawdę ma coś ważnego do powiedzenia. Coś w jego głosie to potwierdzało.
- Liam cię szuka. - oznajmił, a ja parsknęłam śmiechem odchylając głowę w tył.
- No coś ty szerlocku, przecież o tym wiem. - odpowiedziałam mu. Nie dało się tego nie zauważyć. Przecież dostawałam kilka wiadomości tekstowych oraz nagrań na pocztę głosową dziennie. Nie potrafiłam nawet tego zliczyć.
- Dzwonisz do mnie w jakieś ważnej sprawie. I coś mi się zdaje, że to nie chodzi głównie o to że Liam mnie szuka, ale o coś więcej. Powiesz mi co się stało? - zapytałam, a w tle usłyszałam jakiś dziwny dźwięk.
- I gdzie ty jesteś Al? -zmarszczyłam brwi zastanawiając się gdzie dokładnie przyjaciel się znajdował.
Usiadłam na łóżku bojąc się odpowiedzi Alvina. Obawiałam się, że to może mieć związek z moją pracą oraz zleceniem, które otrzymałam i dzięki któremu miałam szansę zdobyć sporą kwotę pieniędzy. A także dzięki temu mogłabym być postrzegana jako jedna z najlepszych agentek w całej Wielkiej Brytanii.
- Byłem świadkiem rozmowy Liama z jego kumplem. Wypytywał o ciebie, pytał czy macie jakiś kontakt czy się odzywałaś. Boi się że coś ci się stało Lisa. Trochę mi jest go szkoda, bo to naprawdę fajny chłopak i zależy mu na tobie.
- Przestań Al – przerwałam mu. - Nie mów tak o nim przy mnie. Dla mnie Liam może nie istnieć.
- Dla ciebie może nie istnieć, ale dla tego maleństwa które nosisz pod sercem istnieje i zawsze będzie istniał. - zauważył Alvin, a ja otworzyłam szeroko oczy ze zdziwienia. Nie spodziewałam się takiego odzewu z jego strony. Prosiłam go, żeby więcej o tym nie wspominał, ale Alvin nie mógł sobie darować. Poczułam jak coś podchodzi mi do gardła i szybko rzucając telefon na łóżko pognałam do łazienki. Zwymiotowałam. Przez ostatni miesiąc to właśnie ciągle robię - biegam do łazienki i wymiotuję.
Liam zrobił mi dziecko. Nie raz analizowałam tamten moment, gdy przespaliśmy się ze sobą. Pamiętałam bardzo dobrze, że się zabezpieczyliśmy, że zadbaliśmy o to, aby nie było po tym konsekwencji. A tymczasem jestem w ciąży z Liamem Paynem, moim największym wrogiem. Jak do tego mogło dojść?
Zrobiłam trzy testy ciążowe i każdy z nich wyszedł pozytywnie. Nie mogę nawet znaleźć odpowiednich słów, aby to opisać. To było coś jakby połączenie szoku z zawałem? Nie wiem jak to nazwać, ale sama myśl wydaje mi się okropna.
Opadłam na tyłek na zimne płytki w łazience. Cała się trzęsłam z nerwów, zdenerwowania i przeraźliwego zimna.
- Widzisz co ze mną robisz? - zapytałam gładząc dłońmi swój brzuch.
Bałam się. Bałam się, że zostanę z tym problemem sama, że sobie nie poradzę, że zwariuję sama ze sobą. Wiedziałam, że na Liama nie mam co liczyć, bo domyślałam się że on nie jest na tyle dojrzały i dorosły, aby zaopiekować się mną i dzieckiem. Wiedziałam, że nawet chęć powiedzenia mu o tym nie będzie należała do najprzyjemniejszych, a także nie będzie wcale łatwa.
Powoli i niezgrabnie wstałam z kafelków. Obmyłam twarz zimną wodą, po czym wróciłam do pokoju. Telefon z zawieszonym połączeniem z Alvinem leżał na łóżku. Zrzuciłam go na miękki, biały dywan, po czym położyłam się na łóżku i przyciągając kolana pod brodę zaniosłam się płaczem.
- Co ja narobiłam? - zapytałam samą siebie unosząc mokre od łez policzki ku niebu.
- Dlaczego ja? - pytałam siebie ciągle i ciągle. Ale ostatecznie poddałam się i zasnęłam śniąc o małym chłopczyku z brązowymi oczami i włosami, biegającemu żwawo po łące za domem.


Perspektywa Liama

Nie mogłem znaleźć sobie miejsca przez kilka ostatnich dni. Za trzy dni ma odbyć się ślub mojej siostry. Chciałbym pójść tam z Lisą, ale kompletnie nie wiem gdzie ona jest ani jak się z nią skontaktować. Byłem nawet pod drzwiami jej mieszkania, ale nie otworzyła. Waliłem tak długo w drewnianą powłokę, że sąsiad wyszedł ze swojego mieszkania i oznajmił mi, że dziewczyny nie ma. Widział tylko jak szybko ucieka kilka tygodni temu i od tamtej pory jej nie było. Żałowałem tylko jednego, że nie znałem adresu zamieszkania jej rodziców, może wtedy udałoby mi się do niej dotrzeć i w końcu ją znaleźć, bo im dłużej głowiłem się nad tym gdzie ona jest i co robi to dostawałem szału. Boję się, że może się jej coś złego dziać a ja nawet nie będę wiedział co.
Kolejna faktura skończona. Odłożyłem ją na stosik na biurku, po czym oparłem się na fotelu. Próbowałem czymś zająć myśli, ale nie potrafiłem skoncentrować się na jednej rzeczy.
Kolejny dzień dobiegł końca, a dwa następne będą jednymi z najgorszych. Moja mama będzie do mnie wydzwaniać i zachęcać mnie, abym przyjechał do niej wcześniej, byśmy oboje mogli pomóc przy ślubnych przygotowaniach. Będzie się na pewno zachwycać nad tym jak to jest pięknie, jak my wszyscy idealnie się prezentujemy bla bla bla. Już teraz miałem tego dosyć. Gdyby można było usunąć kilka dni z naszej przyszłości, na pewno usunąłbym cały przyszły tydzień. Nie chodzi o to, że ja mam gdzieś własną rodzinę, po prostu nie lubię takich uroczystości jak śluby. Każdy tylko się do każdego sztucznie uśmiecha. Wujkowie próbują zatańczyć z każdą młodą dziewczyną, a ciotki tylko plotkują o innych. Dziękuje bardzo, ale nie skorzystam. Gdyby nie to, że moja siostra wybrała mnie na swojego świadka, nigdy bym się tam nie pojawił. Skłamałbym tylko, że coś ważnego mi wypadło w pracy, a tak naprawdę imprezowałbym z chłopakami w klubie, a później spędził noc z miłą dziewczyną której imienia nawet bym nie zapamiętał, bo po co. Ale tak niestety nie mogło być, ponieważ moja kochana siostra już zaplanowała mi całe piątkowe i także sobotnie popołudnie, więc nie mogłem się już od tego wymigać. Już jest za późno.
Odetchnąłem głośno zamykając na moment oczy. Moje myśli znów powróciły do Lisy. Gdybym tylko mógł ją zobaczyć i z nią porozmawiać. Wystarczyłoby mi tylko pięć minut. Moim marzeniem było zobaczyć jej śliczną twarz i i powiedzieć jak pięknie dziś wygląda. Co ja bredzę? Przecież ja nigdy nie mówiłem tak do dziewczyn i nigdy tak nie powiem, to nie w moim stylu. Ale jednak Lisa zawsze była najładniejsza ze wszystkich, które spotkałem do tej pory. Jej krągłe biodra, idealny biust, długie falujące włosy. No po prostu ją kocham. Zapomniałem się marząc o tej dziewczynie, gdy nagle ktoś zapukał do drzwi mojego gabinetu. Przestraszyłem się i z nogami położonymi na biurku nie mogłem utrzymać równowagi, a co za tym idzie padłem plackiem na ziemię.
- Kurwa mać! - krzyknąłem wstając powoli na równe nogi. Czy ja zawsze muszę sobie coś zrobić, gdy tylko o czymś myślę?
Pukanie się nasiliło. Krzyknąłem głośne proszę, a następnie szybko zająłem swoje miejsce przy biurku.
- Panie Liamie, ktoś do pana przyszedł. - oznajmił mi pan Charlie wchodząc do środka i próbując się nie śmiać. Zapewne słyszał wielki trzask i moje głośne przekleństwo, ale jak na profesjonalistę przystało, starał się tego po sobie nie pokazywać.
- Kto to taki? - zapytałem masując swój łokieć na który przed chwilą upadłem. Cholera, bolał jak diabli.
- Przedstawił się jako Alvin i mówi, ze jest pańskim przyjacielem. Nie wiedziałem czy mam go wpuścić, bo wydawał mi się nieco podejrzany, dlatego dzwoniłem do pana na telefon, ale cały czas było zajęte. Pomyślałem więc, że coś się stało dlatego przyszedłem sprawdzić. - wyjaśnił pan Charlie. Ten człowiek odkąd tutaj u mnie pracuje, jeszcze nigdy nie mówił tak długo jak dziś. Zazwyczaj, gdy rozmawialiśmy to tylko kilka zdań ze sobą wymieniliśmy i na tym nasza konwersacja się kończyła.
- Alvin moim przyjacielem? - zapytałem zdumiony. Że ten grubas miał taką czelność się nazywać.
- Tak się przedstawił.
- To nie jest mój przyjaciel, a mój wróg. - wyjaśniłem Charliemu, a ten wciągnął tylko głośno powietrze i patrzył na mnie przerażony.
- Ale poradzę sobie z nim, spokojnie. - dodałem uśmiechając się lekko, widząc jego minę. Wstałem z krzesła i podszedłem do drzwi.
Razem z Charliem zeszliśmy na dół. Starszy pan trzymał się za mną, myślę że bał się iż Alvin może mu coś zrobić. Choć nie był na tyle inteligentny, aby porozmawiać chociaż o polityce.
Gdy znaleźliśmy się w poczekalni, pan Charlie szybko zniknął w swoim kantorku.
- Cześć Liam. - przywitał się ze mną Alvin, po czym odkładając na stosik gazet jakieś czasopismo, wstał i podszedł do mnie wyciągając swoją wyjątkowo czystą dłoń. Przywitałem się z nim, jak na dobrego faceta przystało, ale coś czułem że to nie będzie miła rozmowa.
- Wiec przejdźmy do rzeczy. Co ty tutaj robisz i czego chcesz? - zapytałam na wstępie nie owijając w bawełnę oraz chcąc jak najszybciej dowiedzieć się o co chodzi i dlaczego on tutaj przylazł.
- Liam ja wiem, że może nie za bardzo się lubimy, ale musisz zrozumieć że ja mam jak najlepsze intencje.
- Jak zawsze – bąknąłem pod nosem krzyżując ramiona na piersiach i czekając na jego wyjaśnienie.
- Chodzi o Lisę. - wypowiedział jej imię, a ja poczułem jak moje serce zaczyna szaleć, a w gardle powstaje suchość.
- Chodź do mnie. - zaproponowałem odwracając się i idąc na górę.
Ciekawy byłem co Alvin wie o Lisie, przecież oni się nie znają. Tak myślałem dopóki nie usłyszałem całej historii związanej z nim, ze mną i z nią w roli głównej.
- Nie wiem od czego zacząć. - powiedział Alvin, gdy usiedliśmy w moim gabinecie naprzeciwko siebie.
- Najlepiej od początku. - zaproponowałem nerwowym głosem.
- Ty i Lisa znacie się nie od dziś. - zaczął, a ja już chciałem wstać i mu strzelić w ten wielki łeb. Wiedziałem, że albo sobie jaja ze mnie robi albo mówi prawdę. Miałem tylko nadzieję, że druga opcja wchodzi w grę.
- To niemożliwe, znamy się od nie…
- Od niedawna, tak. Ale wasza przeszłość się ze sobą łączy. - przerwał mi, a krew buzująca w moich żyłach wrzała.
- Możesz tego nie pamiętać, ale Lisa to ta sama dziewczyna z której śmialiście z kolegami w szkole. Ta sama, którą wytykaliście palcami, ta sama którą gnębiliście przez tyle lat. - wyjaśnił, a ja przez całą jego wypowiedź marszczyłem brwi nie rozumiejąc co ten grubasek mam mi do przekazania. Nie przypominałem sobie niczego z jego opowieści. Dla mnie to się kupy nie trzymało i nie mogłem uwierzyć, że to jest prawda.
- Ale masz wyobraźnie Alvin. - przyznałem chłopakowi rację. Byłem przekonany, że bredzi i wymyśla sobie to wszystko na poczekaniu, aby jeszcze bardziej mnie zirytować. Nie dość, że sama jego obecność sprawiała że miałem ochotę wyrzucić go przez zamknięte okno, to jeszcze ta jego żałosna opowieść o Lisie. Czy on nie widział, że cierpiałem? Czy on nie zdawał sobie z sprawy z powagi tej sprawy? Czy on był na tyle ślepy, aby nie zauważyć, iż każde wspomnienie o tej dziewczynie powodowało, że nóż w moim sercu powoli się obracał sprawiając mi jeszcze większy ból?
- To nie jest moja wyobraźnia, a twoje i Lisy życie. Radzę ci zajrzeć do starych zdjęć z okresu szkolnego, radzę przyjrzeć się małej, zagubionej dziewczynce w dużych okularach która stoi niedaleko ciebie. I włącz myślenie Liam, bo jeśli dalej będziesz się tak zachowywał to stracisz ją. A widzę, że ci na niej zależy. - powiedział wstając i wychodząc z mojego gabinetu. Nie rozumiałem tylko jednego – dlaczego on tutaj przyszedł i gadał mi takie głupoty?
Ale coś wtedy dotarło do mojej głowy. Zobaczyłem przed oczami pewną sytuację.


Liam Payne z grupką swoich najlepszych czterech kumpli wkroczył do szkoły. Z podniesionymi wysoko głowami kroczyli przez szkolny korytarz. Dziewczyny mdlały na ich widok. Umięśnione ciała, markowe ciuchy podkreślające ich sylwetki, a na czele całej bandy – on. Najbardziej niebezpieczny, najbardziej straszny, najbardziej przerażający z całej szkoły.
- Widzicie ją? - zapytał swoich kumpli. Jeden z nich, blondyn szedł o krok za nim, chciał być jak najbliżej Liama, ponieważ chciał być taki sam jak on. Dwóch kolejnych, jeden w lokach, drugi w prostych włosach, z grzywką zaczesaną na bok szli obok siebie z minami pana i władcy czując, że mogą zawładnąć całą szkołą. Za całą czwórka szedł chłopak o ciemniejszej karnacji niż pozostali. Jego czarne włosy były postawione ku górę, także wyszczuplały jego wąską twarz.
Cała piątka dumnie kroczyła w stronę chudej i przestraszonej brunetki stojącej przy otwartej szkolnej szafce.
- Kujon. - zaśmiał się blondyn.
- Hej. - podeszli bliżej biednej dziewczyny. Ta nie wiedziała co się wokół niej dzieje i gdy tylko usłyszała donośny głos Liama niefortunnie odwróciła głowę i uderzyła nią w drzwiczki szafki. Upadła na kolana trzymając się za boląca głowę, a wtedy paczka pana Payne'a miała idealną okazję, aby pokazać kto tu rządzi.
- Pamiętaj nie wchodź nam w drogę, bo tego pożałujesz skarbie. - zaśmiał się na koniec i jeden z jego kolegów, ten w loczkach, kopnął trzymaną przez dziewczynę książkę, która przeturlała się niedaleko niej. Śmiejąc się z biednej dziewczyny ruszyli w stronę jednej z sal i zniknęli za rogiem.
- Proszę, to twoje. - jakiś cichy głosik dobiegł do uszu Lisy. Dziewczyna, aż podskoczyła z zaskoczenia.
- Eee dziękuję. - odpowiedziała i chwytając wyciągniętą dłoń chłopaka w jej stronę, wstała z zimnej podłogi.
- Wszystko dobrze? - zapytał ją stojąc niepewnie obok i chowając dłonie w kieszeniach swoich dżinsów. Nie był za wysoki, ale też nie za niski. Ani gruby, ani chudy, taki w miarę, pomyślała Lisa.
- Tak, dziękuje. - zwróciła się do niego z uśmiechem. Choć w sercu nadal czuła, że zaraz paczka Payne'a może wyjść zza rogu i znów coś jej zrobić, bądź powiedzieć coś niemiłego.
- Na pewno? Bo jesteś strasznie blada. - dodał, gdy dziewczyna zamknęła swoją szafkę i ruszyła w stronę sali.
- Na pewno, jeszcze raz dzięki. - odpowiedziała machając mu i szybko idąc przed siebie. Cieszyła się, że ten chłopak jej pomógł, ale jednak obawiała się, że Liam może wrócić więc musiała uciekać.
Natomiast Alvin wiedział już, że nie zostawi tej dziewczyny samej sobie. Będzie ją strzegł najlepiej jak tylko będzie potrafił.


- O cholera! - krzyknąłem wstając na równe nogi. Teraz wszystko się układało w całość, już wiedziałem dlaczego Lisa trzymała mnie na dystans, już wiedziałem dlaczego była taka oschła dla mnie, wiedziałem dlaczego nie chciała mi o sobie nic powiedzieć. I te jej słowa: poszukaj w starych zapiskach ze szkoły, przyjrzyj się dokładnie zdjęciom z tamtych lat, a na pewno dowiesz się więcej niż będziesz tylko chciał.
Teraz już wszystko układało mi się w całość, byłem pewny że tą dziewczyną, którą razem z chłopakami nękaliśmy była Lisa!
- Jasna kurwa cholera! - krzyczałem w głąb mojego gabinetu. Jaki ja byłem głupi, że wcześniej się nie zorientowałem, że to ona. Jakim ja byłem idiotą sądząc, że może nam się udać i możemy być razem szczęśliwi. A tymczasem ona mnie nienawidzi, a ja ją kocham! Cholera jasna, co ja mam teraz zrobić? Moje życie było nie za ciekawe, ale teraz sprawiłem że jest jeszcze bardziej nieudane. Muszę z nią porozmawiać, muszę się dowiedzieć jak mnie znalazła.
Szybko wybiegłem z budynku firmy nawet nie żegnając się z panem Charliem. Byłem taki zdenerwowany, że musiałem dwa razy się wracać do biura po dokumenty i kluczyki od samochodu. Gdy w końcu wsiadłem do auta odetchnąłem głęboko chcąc przypomnieć sobie, gdzie mieszka Lisa. Dopiero po kilku minutach w mojej głowie pojawiła się droga do jej mieszkania i odpalając silnik wyjechałem z parkingu. Gnałem przed siebie zapewne łamiąc po kilka drogowych przepisów, ale miałem to gdzieś. Najważniejsze było to, aby odnaleźć kobietę, która była dla mnie całym światem i przeprosić ją za moje zachowanie, gdy byłem gówniarzem. Miałem tylko nadzieję, że mi przebaczy i zgodzi się ze mną być. O niczym innym nie marzyłem w tamtym momencie i byłem dobrej myśli, że mi się uda.


______________________
Witajcie!
Rozdział 7. Całkiem nowy niż sześć poprzednich, które były tylko trochę pozmieniane. Mam nadzieję, że się Wam podobał.
Buziaki i miłego weekendu Wam życzę!

2 komentarze:

  1. Liam dowiedział się, że to właśnie Lisa była dziewczyną, którą gnębił w przeszłości i mam nadzieję, że ją znajdzie i przeprosi.
    Musi się również dowiedzieć o dziecku.
    Czekam na kolejny rozdział :)
    Pozdrawiam, Nika.
    xx

    OdpowiedzUsuń
  2. I dobrze mu kurcze tak, w końcu otrzeźwiał

    OdpowiedzUsuń