Perspektywa
Liama
Byłem zły. Próbowałem oddychać głęboko, aby się uspokoić, ale to nic nie dawało. Ciągle w głowie słyszałem jej śmiech, a przed oczami pojawiała mi się jej zadowolona i bezczelna twarz. Jak ona śmiała w ogóle się tam pojawiać? Jak śmiała się ze mną ścigać. Jak śmiała ze mną wygrać?!
Byłem zły. Próbowałem oddychać głęboko, aby się uspokoić, ale to nic nie dawało. Ciągle w głowie słyszałem jej śmiech, a przed oczami pojawiała mi się jej zadowolona i bezczelna twarz. Jak ona śmiała w ogóle się tam pojawiać? Jak śmiała się ze mną ścigać. Jak śmiała ze mną wygrać?!
Z
piskiem opon zahamowałem na środku pustej ulicy. Waliłem dłońmi
o kierownicę. Kopałem nogami podłogę swojego samochodu. Nie
rozumiałem jak po raz drugi, ona mogła ze mną wygrać. Jak?!
Wysiadłem
z auta głośno trzaskając drzwiami. Oparłem się dłońmi o maskę
i pochylając się nad nią, głęboko oddychałem. Co się ze mną
działo? Co ta dziewczyna ze mną robiła? Jasne, jest atrakcyjna i
bardzo zgrabna, ale to nie o to chodziło. Skąd ona się w ogóle
wzięła? Nagle znalazła się w naszym miejscu, gdzie nie powinno
jej być. Wyglądało to, jakby czaiła się za jakimś zakrętem i
nagle zaatakowała.
Nie
wierzę, po prostu nie wierzę, że właśnie stoję na środku
pustej ulicy w ciemną noc i zastanawiam się skąd ona się w ogóle
wzięła. Jestem zły na siebie, na nią i na wszystkich wokoło, bo
wiem że nie powinno zdarzyć się to co się stało kilkanaście
minut temu. Chciałbym cofnąć czas i obok, aby dowiedzieć się
skąd ona się tam wzięła.
Wsiadłem
pośpiesznie do samochodu, bo do głowy wpadł mi genialny pomysł.
Zapytam ją o to. Postawię ja pod murem i nie pozwolę odejść,
dopóki mi nie wyjaśni kilku kwestii.
Nie
przejmowałem się tym, że ludzie na mnie krzywo patrzyli. Liczyło
się, aby znaleźć brunetkę i nagadać jej co nieco. Już nie
wytrzymywałem i musiałem na kimś wyładować swoją złość.
Szybko ją znalazłem, stała tam gdzie wcześniej. Oczywiście
śmiała się z czegoś, popijając wodę z czerwonego kubka.
Podszedłem do niej i wytrąciłem jej go z dłoni.
-
Co jest?! - krzyknęła zdezorientowana odwracając się za siebie.
Spojrzała na mnie, a na jej ustach zagościł ten wredny uśmieszek.
Założyła dłonie na klatce piersiowej, patrząc na mnie z
rozbawieniem.
-
Dlaczego to zrobiłaś? - zapytałem prosto z mostu. Im szybciej to
wyjaśnimy, tym szybciej się stąd zmyję.
-
Ale co? - zapytała z nikłym uśmiechem na ustach. Czy ją to
bawiło? Czy ona udawała głupią?
-
Ty już wiesz co! - krzyknąłem robiąc o jeden krok w przód.
Ludzie stojący jeszcze chwilę obok nas, uciekli jakby bali się, że
mogę im coś zrobić. A byłem w takim stanie, że mogło coś
takiego się stać.
-
Oświeć mnie. - cały czas pogrywała sobie ze mną. To już robiło
się nudne.
-
Po co tutaj przyjechałaś? Po co się ze mną ścigałaś? Po co w
ogóle...
-
Ty naprawdę nic nie rozumiesz Liam. - przerwała mi w połowie.
-
Czego nie rozumiem? - zapytałem wytrącony z równowagi. Zdziwiłem
się dlaczego ona jest taka spokojna, gdy to mnie od środka
rozsadza.
-
Ty naprawdę niczego nie pamiętasz. - pokręciła głową z lekkim
uśmiechem na ustach. A w jej głosie rozbrzmiewało coś, jakby
niedowierzanie.
-
Nie rozumiem, mogłabyś jaśniej? - zapytałem, a raczej poprosiłem.
-
Musisz się sam domyślić Liam. Pomyśl, poszperaj w starych
zapiskach ze szkoły, a może sobie przypomnisz co nieco. - poklepała
mnie po ramieniu i odeszła w stronę swojego czerwonego samochodu, a
kilka sekund później już jej nie było.
***
Nazajutrz
siedząc w pracy, jak to w poniedziałkowy ranek, zastanawiałem się
nad słowami brunetki. Coś chodziło mi po głowie, coś jakby
przebłyski mojego starego życia.
W
nocy w ogóle nie spałem. Głowiłem się nad tym, aż ostatecznie
stwierdziłem że najwyższa pora się przespać, gdy słońce
wyłaniało się znad horyzontu. Niestety nie zasnąłem.
Postanowiłem pobiegać, co prawda o piątej nad ranem trudno mi było
znaleźć strój do biegania, ale w końcu po wywaleniu całej
zawartości szafy w sypialni, znalazłem go.
Przebrałem
się i kilka sekund później, biegłem przez park niedaleko mojego
mieszkania. Uwielbiałem w sportach to, że gdy mam coś do
przemyślenia mogę się tak jak dziś przebrać, po prostu wyjść i
wyżyć. Ze słuchawkami w uszach biegłem przez pusty park. Rosa
jeszcze znajdowała się na trawie, a gdy promyki słońca padały
wprost na nią, wyglądało to naprawdę pięknie. W mojej głowie
znowu pojawił się obraz śmiejącej się brunetki. Doszedłem do
wniosku, że ona coś ukrywa. Tak jakby miała coś na sumieniu, ale
nie chciała żebym ja się o tym dowiedział. Coś było na rzeczy.
Jest za bardzo tajemnicza i skryta. Chciałbym dowiedzieć się, co
siedzi w jej głowie, ale wiem że to wcale nie będzie takie proste.
Obawiam się, że samemu nie rozwiążę tej zagadki, a na pewno nie
dziś. Gdy jestem ledwo żywy i spałem, może z godzinę.
Nagle
ktoś zapukał do drzwi mojego gabinetu. Zanim nakazałem temu komuś
wejść, wziąłem jakąś stertę papierów i rzuciłem przed siebie
na biurko, aby wyglądało autentycznie, że naprawdę ciężko
pracuję.
-
Proszę. - zwróciłem w stronę drzwi. Poprawiłem się na krześle
i czekałem, aż niezapowiedziany gość wejdzie do środka.
-
Panie Payne, pańska siostra chce się z panem bardzo pilnie widzieć.
- powiedział pan Charlie wchodząc do środka.
-
Moja siostra? - zdziwiłem się. - A gdzie ona jest? - zapytałem
wstając z krzesła i wygładzając swoje spodnie.
-
Czeka na dole, poprosić ją do gabinetu? - zapytał.
-
Nie, nie trzeba Charlie. Sam do niej zejdę. - uśmiechnąłem się
do starszego pana i zamykając za sobą drzwi gabinetu, zeszliśmy
razem na dół.
Ruth
siedziała na jednej z wygodnych kanap i czytała jakieś komputerowe
czasopismo. Po mimice jej twarzy widziałem, że nie bardzo ją ono
interesuje.
-
Ruth? Co ty tutaj robisz? - zapytałem podchodząc bliżej niej. Gdy
usłyszała jak zaczynam mówić podniosła głowę w górę i
odkładając pismo na stos gazet, wstała z kanapy. Poprawiła swoją
różową spódnicę i podeszła bliżej mnie. Zaskoczyła mnie tym,
że przytuliła mnie do siebie, choć nie powinno. Bo przecież moja
siostra zawsze była uczuciową osobą.
-
Masz chwilę czasu? - zapytała odsuwając się ode mnie. Popatrzyłem
na zegarek. Miałem mnóstwo czasu, praktycznie cały dzień, ale nie
dałem tego po sobie poznać.
-
Coś się znajdzie. - odpowiedziałem patrząc jej przy tym prosto w
oczy.
-
To świetnie. Pójdziemy do tego baru naprzeciwko? Chciałabym z tobą
pogadać. - oznajmiła chwytając moją rękę i ciągnąc mnie w
stronę drzwi.
-
Charlie wychodzę, za niedługo będę. Jakby coś się działo,
proszę dzwoń na komórkę. - oznajmiłem starszemu pracownikowi,
który kiwnął głową w zrozumieniu i wrócił wzrokiem na ekran
komputera.
-
Możesz powiedzieć mi co się stało? I dlaczego przyjechałaś do
mnie do pracy? - zapytałem siostry, ale ona nie udzieliła mi żadnej
odpowiedzi. Ciągnęła mnie tylko za rękę w stronę pasów, a
następnie na drugą stronę jezdni. Zastanawiałem się czy może
ona jest głucha, albo może specjalnie mnie nie słyszy. Ale ani
jedno, ani drugie nie miało sensu.
W
końcu weszliśmy do przytulnej knajpki na rogu ulicy. Zapach świeżo
pieczonych bułeczek doleciał do moich nozdrzy, a żołądek
wywrócił się na drugą stronę. Tak to jest jak się nie je
śniadań, bo się nie ma na to czasu, pomyślałem. Ruth popatrzyła
tylko na mnie znacząco, po czym podeszła do kasy. Stanęła w
kolejce i oboje czekaliśmy na swoją kolej.
-
Dostanę jakąś odpowiedź od ciebie? - zapytałem ponownie, ale i
tym razem nic od niej nie usłyszałem. Ruth cały czas milczała.
Chciała ze mną pogadać, a teraz nic nie mówi.
-
Dzień dobry witamy. W czym mogę pomóc? - młoda dziewczyna za ladą
przywitała się z nami.
-
Poprosimy dwie czarne kawy z mlekiem, do tego kanapkę z kurczakiem i
warzywami oraz z sosem czosnkowym. - powiedziała profesjonalnie moja
siostra. W końcu jest jedną z najlepszych bizneswomen w naszym
mieście i znała się na rzeczy.
-
Oczywiście. - pracownica baru wbiła nasze zamówienie do kasy. - A
może jakiś deser? Mamy pyszne babeczki jagodowe. Upieczone dzisiaj
rano. Gorąco polecam. - popatrzyła na mnie, gdy stałem obojętnie
za moją siostrą. Gdy nasze oczy się spotkały, policzki dziewczyny
przybrały kolor dojrzałego pomidora.
Ruth
popatrzyła na mnie znacząco. Wzruszyłem tylko ramionami.
-
Poprosimy dwie. - zwróciła się do dziewczyny, która szybko dodała
ciastka do rachunku.
Ruth
zapłaciła za nasze śniadanie i mogliśmy w końcu usiąść przy
stoliku. Wybrałem najbardziej ukryty stolik na całej sali. Nie
lubiłem siedzieć na samym środku, albo gdzieś skąd ludzie będą
mogli na mnie patrzeć. Dlatego najlepszym pomysłem było zajęcie
stolika w samym rogu.
Ruth
usiadła naprzeciwko mnie, ściągnęła swój płaszcz i przewiesiła
go przez oparcie krzesła, torebkę położyła na krześle obok i
głośno westchnęła. Ja natomiast przypatrywałem się jej z
zaciekawieniem. Widać było, że narzeczeństwo jej służy.
-
Więc o czym chciałaś ze mną pogadać? Musi to być naprawdę
pilne, skoro wyrwałaś mnie z pracy. - oznajmiłem opierając się o
oparcie krzesła i krzyżując dłonie na klatce piersiowej.
-
Cóż najpierw zapytam dlaczego tak szybko wczoraj zwiałeś?
Nie
spodziewałem się takiego pytania. Nabrałem dużo powietrza w płuca
i odpowiedziałem.
-
Ponieważ nie chciałem przeszkadzać wam w sielance rodzinnej.
Widziałem, że byłem tam niepotrzebny, a mama zadzwoniła po mnie
tylko po to, abym nie czuł się gorszy od was. - oznajmiłem
opuszczając dłonie na uda, gdy kelnerka przyniosła nam nasze
zamówienia. Upiłem łyk kawy.
-
Dlaczego tak to postrzegasz Liam? Dlaczego nie możesz zrozumieć i
pojąć tego, że my naprawdę cię kochamy i chcemy dla ciebie jak
najlepiej. - oznajmiła patrząc mi przy tym prosto w oczy.
-
Zdaję sobie z tego sprawę, że mnie kochacie, ale dość dziwnie tę
miłość okazujecie. Wczoraj naprawdę czułem się niepotrzebny,
nie wiem dlaczego zdecydowałem się w ogóle wpaść do domu. Może
ze względu na twoje prośby i błagania, nie wiem Ruth. Naprawdę
chciałbym znać odpowiedzi na te pytania. - powiedziałem ze
zrezygnowaniem. Siostra patrzyła na mnie smutnym wzrokiem, wiem że
ona inaczej postrzegała naszą mamę i ten cały dom. Ale ja już
tak mam, że jak ktoś zrobi mi krzywdę nie potrafię po prostu
wybaczyć i żyć dalej jakby nic nigdy się nie stało. Chciałbym,
ale nie potrafię.
-
Liam za bardzo żyjesz przeszłością. Za bardzo ją rozpamiętujesz.
Ja wiem, że masz żal do mamy za to jak się zachowywała, gdy byłeś
malutki. Ale jednak to było ponad dwadzieścia lat temu. Wybacz jej,
to twoja mama, chce dla ciebie jak najlepiej. - powiedziała łapiąc
kiwając głową.
-
Zauważyłem, że chce dla mnie jak najlepiej, ale dość dziwnie się
za to zabiera. Chyba chce naprawić wszystkie te szkody, które mi
wyrządziła gdy byłem dzieckiem. Niestety na mnie to nie działa,
to co się wydarzyło to się wydarzyło, a ja jak sama wiesz, tak
łatwo nie wybaczam. - powiedziałem upijając gorącą kawę.
-
Jedz. - nakazała zmieniając temat i wskazując na nietkniętą
kanapkę.
-
Nie jestem głodny. - oznajmiłem patrząc w stronę okna na ponury
dzień.
-
Wyglądasz jak patyk Liam, musisz jeść. - powiedziała przysuwając
do mnie talerzyk z kanapką.
-
Naprawdę nie mam ochoty.
-
Słyszałam jak ci burczało w brzuchu, gdy tutaj weszliśmy. Masz to
zjeść, inaczej wepchnę ci to do buzi, a tego chyba byś nie
chciał, co? - zapytała z podniesionymi wysoko brwiami.
-
Nie odważyłabyś się. - popatrzyłem na nią znad pół
przymkniętych powiek.
-
Słabo mnie znasz Li. - odpowiedziała już sięgając po moją
kanapkę, na szczęście byłem szybszy i udało mi się ja dorwać
przed nią.
Wgryzłem
się w miękką bułeczkę i powoli przeżuwałem.
-
Dobry chłopiec. - pochwaliła mnie, a ja tylko przewróciłem
oczami. - Więc wracając do sytuacji z mamą, musisz dać jej
szansę. Ona naprawdę stara się pokazać, że się zmieniła, że
zależy jej na nas Liam. Uwierz mi, naprawdę dużo ją to kosztuje
nerwów. Postarasz się dać jej szansę? - poprosiła. - To
niewiele, ale dla mamy naprawdę dużo. Daj jej do zrozumienia, że
ją kochasz, bo ja wiem że tak jest. - dodała po czym żadne z nas
już się nie odezwało. Jedliśmy w ciszy nasze śniadanie,
popijając kawą. W głowie cały czas rozbrzmiewały mi słowa mojej
siostry: wybacz jej, ona cię kocha, chce dla ciebie jak
najlepiej.
A
gówno prawda! Ona chce tylko moich pieniędzy. Wczoraj pokazała jak
jej na mnie zależy i jaki ja to jestem dla niej ważny.
-
Jako, że rozmawiamy - Ruth wskazała najpierw na mnie, potem na
siebie. - Chciałabym zapytać, czy przyjdziesz na mój ślub.
-
Wiesz, że ja nie chodzę na śluby, nawet na weselu Nicole nie
byłem. - odpowiedziałem urywając kawałek babeczki, po czym
włożyłem ją do ust.
-
Ale może dla mnie zrobiłbyś wyjątek? Wiem, że nie lubisz chodzić
w garniturach, ale możesz przecież ubrać czarne spodnie i białą
koszulę. Naprawdę Liam, bardzo mi na tym zależy. - poprosiła.
Widziałem, że to dla niej istotne, abym był przy niej w tym ważnym
dla niej dniu.
-
Nie wiem Ruth. - jęknąłem. Naprawdę nie miałem ochoty na
udawanie że wszystko jest wspaniale i wszystko u mnie gra.
-
Proszę Liam, ten jeden raz. Zrób to dla mnie. - błaganie w jej
głosie powodowało, że coraz bardziej miękłem, ale nie dawałem
ego po sobie poznać.
-
Myślałam, że poprowadzisz mnie do ołtarza. Bo taty już nie ma, a
ty jesteś jedynym facetem w rodzinie. - przy końcu głos się jej
załamał. Łzy poleciały po policzkach, a ja wiedziałem że moja
obecność tam i zapewnienie, że się pojawię spowodują, że
dziewczyna uspokoi się i znów uśmiechnie.
-
Przyjdę. - powiedziałem cicho.
-
Słucham? - zapytała unosząc głowę w górę, otarła mokre
policzki, po czym na jej ustach zagościł ogromny uśmiech.
-
Przyjdę, skoro powierzasz mi taką rolę, to muszę być. -
uśmiechnąłem się szczerze do niej.
-
Dziękuje Liam, naprawdę dziękuję. Nawet nie wiesz ile to dla mnie
znaczy. - powiedziała chwytając moją dłoń i ściskając mocno.
Wiedziałem,
że robię to dla siostry, tylko dla niej.
-
A i oczywiście możesz przyjść z osobą towarzyszącą. - dodała
na końcu, a ja zastanawiałem się kogo mogę wziąć na to wesele.
Perspektywa
Lisy
Siedziałam
na środku swojego łóżka z laptopem na kolanach. Opracowywałam
kolejny genialny plan, w jaki sposób po raz kolejny dowalić
Liamowi. Wiedziałam, że po wczorajszym incydencie chłopak powoli
pęka. Widziałam, jaki był zły za to, że po raz kolejny z nim
wygrałam. Nie mógł dać sobie rady z tym, że przegrał z kobietą.
Tak! To jest właśnie to uczucie, gdy coś idzie po twojej myśli.
Byłam
coraz bliżej zdemaskowania Liama i jego grupy. Miałam już na nich,
a w szczególności na niego, mnóstwo informacji, które mogły mu
zaszkodzić. Ale zanim przekażę to w odpowiednie ręce, musiałam
zachęcić chłopaka do swojej osoby. Musiałam mu pokazać, że chce
się z nim umówić, albo spotkać od tak. Mój laptop był u niego.
Miałam pretekst, aby znów go zobaczyć i może zaprosić na kawę?
Chyba taka opcja wydawała się idealnym rozwiązaniem. Spotkamy się,
zacznę mu dziękować za wszystko co dla mnie zrobił, czyli za
uratowanie komputera potrzebnego do pracy. A tak naprawdę zacznę z
nim flirtować. Przekonam go do siebie, pokażę że jest normalną
dziewczyną która może podobać się facetom. Tak, ten pomysł jest
genialny. Teraz trzeba tylko czekać na telefon od Liama z
informacją, że mój sprzęt jest gotowy do odbioru i czeka na mnie
w jego firmie. Nie lubię czekać, ale czasem czekanie popłaca. I
tak też będzie w tym przypadku.
Kilka
godzin później, około godziny siedemnastej, siedziałam na
jednej z miękkich kanap w poczekalni firmy Liama. Czekałam już
jakieś piętnaście minut, aż w końcu pan Payne w końcu
poprosi mnie do swojego gabinetu. Nie denerwowałam
się, od środka rozsadzała mnie energia. Ciekawa
byłam, jak tym razem Liam zareaguje widząc mnie. Znów
się wkurzy? Znów wytrąci mi coś z ręki? A może
tym razem będzie miły i uprzejmy oraz przeprosi za swoje ostatnie
zachowanie? Nie liczyłabym na wiele.
Przeglądając
jakieś czasopisma leżące na stoliku, westchnęłam głęboko. Ileż
można czekać na odbiór głupiego laptopa? Czy każdy klient musi
tyle tutaj siedzieć i patrzeć w ścianę? Czy tylko ja?
-
Bardzo proszę, pan Payne czeka na panią. - oznajmił przemiły
starszy pan, wchodząc do pomieszczenia. Posłałam mu lekki uśmiech
i zabierając torebkę z kanapy, ruszyłam w stronę gabinetu Liama.
Zastanawiałam się co może mnie tam czekać. Czy Liam będzie zły,
a może będzie całkiem miły i grzeczny w stosunku do mnie?
Chciałabym...
Gdy
weszłam do gabinetu zauważyłam, jak Liam siedział za biurkiem
pochylony nad jakąś stertą papierów. Zdziwiłam się, odkąd
tylko pamiętałam Liam nie był aż tak ochoczo nastawiony do pracy.
Ale cóż, jak widać ludzie zmieniają się z biegiem czasu, a Liam
w szczególności.
-
Dzień dobry, jakże znów miło pana widzieć. - przywitałam się z
nim zamykając za sobą drzwi i siadając na fotelu stojącym
naprzeciwko niego. Dzieliło nas tylko biurko.
-
Przestań z tym oficjalnym tonem, Liam wystarczy. - odpowiedział
chłopak podnosząc głowę znad papierów i opadając plecami na
oparcie krzesła.
-
Zdziwiłam się, gdy zadzwoniłeś. Myślałam, że naprawa potrwa
nieco dłużej, ale widzę że niezły z ciebie fachowiec skoro tak
szybko uporałeś się z moim problemem. - zaśmiałam się nerwowo.
Czemu się denerwowałam? Nie spodziewałam się, że chłopak tak
miło mnie przywita.
-
Takie sprawy to dla mnie pikuś, naprawdę. Poza tym nie było aż
tak źle, jak się spodziewałem. - Liam wzruszył ramionami.
-
Więc ile płacę? - zapytałam wyciągając portfel z torebki.
-
Nie płacisz nic, ale pod jednym warunkiem. - powiedział chłopak
opierając łokcie na biurku i patrząc mi głęboko w oczy.
-
Aż boję się zapytać co to takiego. - zaśmiałam się nerwowo.
Naprawdę denerwowałam się w jego towarzystwie.
-
Przestaniesz się wtrącać w moje sprawy i skończysz z wyścigami.
- oznajmił poważnym i surowym tonem. Tego się nie spodziewałam, a
moja reakcja była jednoznaczna. Zaczęłam się głośno śmiać.
-
Żartujesz prawda? - zapytałam ocierając małe łezki w kącikach
oczu.
-
Nie, dlaczego miałbym? - Liam zmarszczył brwi widząc moją
reakcję.
-
Nie będziesz mi mówił co mam robić. To nie należy do twoich
obowiązków panie Payne. - powiedziałam zirytowana samym faktem, że
śmiał mi powiedzieć co mogę, a czego nie mogę robić. To było o
wiele za dużo.
Wstałam
gwałtownie z fotela. Rzuciłam na biurko dwieście funtów i
zabierając torbę z laptopem oraz swoją torebkę wyszłam z
gabinetu. Tego już było za dużo. Czy on oszalał? Każe mi zrobić
coś, czego ja nie chcę. Żaden facet nie będzie mi mówił co
powinnam, a czego nie powinnam robić. A na pewno nie taki burak jak
Liam Payne!
Perspektywa
Liama
Czy
to było coś złego, albo dziwnego, że poprosiłem ją o to, aby
nie wtrącała się w moje sprawy i nie przychodziła na wyścigi?
Czy to naprawdę było takie straszne, że musiała aż tak
zareagować? Baby czasem mnie zadziwiają. Wszystko było dobrze, gdy
weszła do gabinetu. Uśmiechałem się do niej, a to wszystko za
sprawą mojej siostry która znacząco poprawiła mi dziś humor. Ale
gdy nasza rozmowa posuwała się naprzód wiedziałem, że nie będzie
tak różowo jak na początku spotkania. Wiedziałem, że coś jest
na rzeczy. Wyczułem, że spodziewała się iż krzyknę na nią,
albo w ogóle się nie będę odzywał, a tymczasem ja, na
spokojnie i na luzie podszedłem do rozmowy z nią oraz
starałem się być miły.
Oparłem
się o oparcie fotela i głośno westchnąłem. Niech ten dzień się
już skończy, bo ja mam już dość.
Gdy
wybiła godzina osiemnasta zamknąłem komputer, poskładałem
papiery na jedną kupkę, a następnie wstałem z krzesła.
Rozprostowałem kości, które standardowo strzeliły, a następnie
zarzuciłem czarną kurtkę na siebie.
Gdy
już chciałem zgasić światło w moim gabinecie i wyjść,
zauważyłem coś czarnego leżącego obok fotela po przeciwnej
stronie biurka. Mrużąc oczy i koncentrując się tylko na tej
rzeczy, uklęknąłem na jedno kolano. Wziąłem do ręki czarny
szal, który pachniał tak intensywnie jakimiś drogimi perfumami, że
aż w brzuchu mi się przewróciło. Wiedziałem, że to jej szal,
wiedziałem że należy do niej, ponieważ tylko ona mogła używać
takich perfum, które są charakterystyczne dla jej wybuchowego
charakteru. Tak to na pewno Lisy, pomyślałem. Teraz pozostaje
sprawa oddania jej tego szala. Tylko gdzie ona mieszka?
Szybko
doszperałem się do moich zapisków i znalazłem jej numer telefonu
oraz adres zamieszkania.
Wybiegłem
z gabinetu prawie, że łamiąc nogę, ale nie przejmowałem się
tym. Czułem, że muszę oddać jej ten szal.
Czułem
że jestem winy jej przeprosiny za to jak się zachowałem w stosunku
do niej.
Czułem,
że tak należy, bo prawdziwy facet zawsze tak robi.
Czułem,
że coś w moim sercu się dzieje, gdy tylko wyobrażałem sobie jej
twarz. Wkurzała mnie na maksa, ale czułem że zaczyna mi się
podobać z zewnątrz.
Tak,
przyznałem to sam przed sobą. Lisa mi się podoba i to bardzo.
Teraz tylko muszę znaleźć jej mieszkanie i oddać jej szal, a
potem to już wszystko potoczy się tak jak ma się potoczyć. Albo
jak kto woli, tak jak my będziemy tego chcieli.
Huhu dzieje się dzieje.
OdpowiedzUsuńLisa to przebiegła lisica :)
❤
Kobieto, to jest świetne!
OdpowiedzUsuń