środa, 15 lipca 2015

Rozdział 4

Perspektywa Liama



Byłem zły. Próbowałem oddychać głęboko, aby się uspokoić, ale to nic nie dawało. Ciągle w głowie słyszałem jej śmiech, a przed oczami pojawiała mi się jej zadowolona i bezczelna twarz. Jak ona śmiała w ogóle się tam pojawiać? Jak śmiała się ze mną ścigać. Jak śmiała ze mną wygrać?!
Z piskiem opon zahamowałem na środku pustej ulicy. Waliłem dłońmi o kierownicę. Kopałem nogami podłogę swojego samochodu. Nie rozumiałem jak po raz drugi, ona mogła ze mną wygrać. Jak?!
Wysiadłem z auta głośno trzaskając drzwiami. Oparłem się dłońmi o maskę i pochylając się nad nią, głęboko oddychałem. Co się ze mną działo? Co ta dziewczyna ze mną robiła? Jasne, jest atrakcyjna i bardzo zgrabna, ale to nie o to chodziło. Skąd ona się w ogóle wzięła? Nagle znalazła się w naszym miejscu, gdzie nie powinno jej być. Wyglądało to, jakby czaiła się za jakimś zakrętem i nagle zaatakowała.
Nie wierzę, po prostu nie wierzę, że właśnie stoję na środku pustej ulicy w ciemną noc i zastanawiam się skąd ona się w ogóle wzięła. Jestem zły na siebie, na nią i na wszystkich wokoło, bo wiem że nie powinno zdarzyć się to co się stało kilkanaście minut temu. Chciałbym cofnąć czas i obok, aby dowiedzieć się skąd ona się tam wzięła.
Wsiadłem pośpiesznie do samochodu, bo do głowy wpadł mi genialny pomysł. Zapytam ją o to. Postawię ja pod murem i nie pozwolę odejść, dopóki mi nie wyjaśni kilku kwestii.
Nie przejmowałem się tym, że ludzie na mnie krzywo patrzyli. Liczyło się, aby znaleźć brunetkę i nagadać jej co nieco. Już nie wytrzymywałem i musiałem na kimś wyładować swoją złość. Szybko ją znalazłem, stała tam gdzie wcześniej. Oczywiście śmiała się z czegoś, popijając wodę z czerwonego kubka. Podszedłem do niej i wytrąciłem jej go z dłoni.
- Co jest?! - krzyknęła zdezorientowana odwracając się za siebie. Spojrzała na mnie, a na jej ustach zagościł ten wredny uśmieszek. Założyła dłonie na klatce piersiowej, patrząc na mnie z rozbawieniem.
- Dlaczego to zrobiłaś? - zapytałem prosto z mostu. Im szybciej to wyjaśnimy, tym szybciej się stąd zmyję.
- Ale co? - zapytała z nikłym uśmiechem na ustach. Czy ją to bawiło? Czy ona udawała głupią?
- Ty już wiesz co! - krzyknąłem robiąc o jeden krok w przód. Ludzie stojący jeszcze chwilę obok nas, uciekli jakby bali się, że mogę im coś zrobić. A byłem w takim stanie, że mogło coś takiego się stać.
- Oświeć mnie. - cały czas pogrywała sobie ze mną. To już robiło się nudne.
- Po co tutaj przyjechałaś? Po co się ze mną ścigałaś? Po co w ogóle...
- Ty naprawdę nic nie rozumiesz Liam. - przerwała mi w połowie.
- Czego nie rozumiem? - zapytałem wytrącony z równowagi. Zdziwiłem się dlaczego ona jest taka spokojna, gdy to mnie od środka rozsadza.
- Ty naprawdę niczego nie pamiętasz. - pokręciła głową z lekkim uśmiechem na ustach. A w jej głosie rozbrzmiewało coś, jakby niedowierzanie.
- Nie rozumiem, mogłabyś jaśniej? - zapytałem, a raczej poprosiłem.
- Musisz się sam domyślić Liam. Pomyśl, poszperaj w starych zapiskach ze szkoły, a może sobie przypomnisz co nieco. - poklepała mnie po ramieniu i odeszła w stronę swojego czerwonego samochodu, a kilka sekund później już jej nie było.


***

Nazajutrz siedząc w pracy, jak to w poniedziałkowy ranek, zastanawiałem się nad słowami brunetki. Coś chodziło mi po głowie, coś jakby przebłyski mojego starego życia.
W nocy w ogóle nie spałem. Głowiłem się nad tym, aż ostatecznie stwierdziłem że najwyższa pora się przespać, gdy słońce wyłaniało się znad horyzontu. Niestety nie zasnąłem. Postanowiłem pobiegać, co prawda o piątej nad ranem trudno mi było znaleźć strój do biegania, ale w końcu po wywaleniu całej zawartości szafy w sypialni, znalazłem go.
Przebrałem się i kilka sekund później, biegłem przez park niedaleko mojego mieszkania. Uwielbiałem w sportach to, że gdy mam coś do przemyślenia mogę się tak jak dziś przebrać, po prostu wyjść i wyżyć. Ze słuchawkami w uszach biegłem przez pusty park. Rosa jeszcze znajdowała się na trawie, a gdy promyki słońca padały wprost na nią, wyglądało to naprawdę pięknie. W mojej głowie znowu pojawił się obraz śmiejącej się brunetki. Doszedłem do wniosku, że ona coś ukrywa. Tak jakby miała coś na sumieniu, ale nie chciała żebym ja się o tym dowiedział. Coś było na rzeczy. Jest za bardzo tajemnicza i skryta. Chciałbym dowiedzieć się, co siedzi w jej głowie, ale wiem że to wcale nie będzie takie proste. Obawiam się, że samemu nie rozwiążę tej zagadki, a na pewno nie dziś. Gdy jestem ledwo żywy i spałem, może z godzinę.
Nagle ktoś zapukał do drzwi mojego gabinetu. Zanim nakazałem temu komuś wejść, wziąłem jakąś stertę papierów i rzuciłem przed siebie na biurko, aby wyglądało autentycznie, że naprawdę ciężko pracuję.
- Proszę. - zwróciłem w stronę drzwi. Poprawiłem się na krześle i czekałem, aż niezapowiedziany gość wejdzie do środka.
- Panie Payne, pańska siostra chce się z panem bardzo pilnie widzieć. - powiedział pan Charlie wchodząc do środka.
- Moja siostra? - zdziwiłem się. - A gdzie ona jest? - zapytałem wstając z krzesła i wygładzając swoje spodnie.
- Czeka na dole, poprosić ją do gabinetu? - zapytał.
- Nie, nie trzeba Charlie. Sam do niej zejdę. - uśmiechnąłem się do starszego pana i zamykając za sobą drzwi gabinetu, zeszliśmy razem na dół.
Ruth siedziała na jednej z wygodnych kanap i czytała jakieś komputerowe czasopismo. Po mimice jej twarzy widziałem, że nie bardzo ją ono interesuje.
- Ruth? Co ty tutaj robisz? - zapytałem podchodząc bliżej niej. Gdy usłyszała jak zaczynam mówić podniosła głowę w górę i odkładając pismo na stos gazet, wstała z kanapy. Poprawiła swoją różową spódnicę i podeszła bliżej mnie. Zaskoczyła mnie tym, że przytuliła mnie do siebie, choć nie powinno. Bo przecież moja siostra zawsze była uczuciową osobą.
- Masz chwilę czasu? - zapytała odsuwając się ode mnie. Popatrzyłem na zegarek. Miałem mnóstwo czasu, praktycznie cały dzień, ale nie dałem tego po sobie poznać.
- Coś się znajdzie. - odpowiedziałem patrząc jej przy tym prosto w oczy.
- To świetnie. Pójdziemy do tego baru naprzeciwko? Chciałabym z tobą pogadać. - oznajmiła chwytając moją rękę i ciągnąc mnie w stronę drzwi.
- Charlie wychodzę, za niedługo będę. Jakby coś się działo, proszę dzwoń na komórkę. - oznajmiłem starszemu pracownikowi, który kiwnął głową w zrozumieniu i wrócił wzrokiem na ekran komputera.
- Możesz powiedzieć mi co się stało? I dlaczego przyjechałaś do mnie do pracy? - zapytałem siostry, ale ona nie udzieliła mi żadnej odpowiedzi. Ciągnęła mnie tylko za rękę w stronę pasów, a następnie na drugą stronę jezdni. Zastanawiałem się czy może ona jest głucha, albo może specjalnie mnie nie słyszy. Ale ani jedno, ani drugie nie miało sensu.
W końcu weszliśmy do przytulnej knajpki na rogu ulicy. Zapach świeżo pieczonych bułeczek doleciał do moich nozdrzy, a żołądek wywrócił się na drugą stronę. Tak to jest jak się nie je śniadań, bo się nie ma na to czasu, pomyślałem. Ruth popatrzyła tylko na mnie znacząco, po czym podeszła do kasy. Stanęła w kolejce i oboje czekaliśmy na swoją kolej.
- Dostanę jakąś odpowiedź od ciebie? - zapytałem ponownie, ale i tym razem nic od niej nie usłyszałem. Ruth cały czas milczała. Chciała ze mną pogadać, a teraz nic nie mówi.
- Dzień dobry witamy. W czym mogę pomóc? - młoda dziewczyna za ladą przywitała się z nami.
- Poprosimy dwie czarne kawy z mlekiem, do tego kanapkę z kurczakiem i warzywami oraz z sosem czosnkowym. - powiedziała profesjonalnie moja siostra. W końcu jest jedną z najlepszych bizneswomen w naszym mieście i znała się na rzeczy.
- Oczywiście. - pracownica baru wbiła nasze zamówienie do kasy. - A może jakiś deser? Mamy pyszne babeczki jagodowe. Upieczone dzisiaj rano. Gorąco polecam. - popatrzyła na mnie, gdy stałem obojętnie za moją siostrą. Gdy nasze oczy się spotkały, policzki dziewczyny przybrały kolor dojrzałego pomidora.
Ruth popatrzyła na mnie znacząco. Wzruszyłem tylko ramionami.
- Poprosimy dwie. - zwróciła się do dziewczyny, która szybko dodała ciastka do rachunku.
Ruth zapłaciła za nasze śniadanie i mogliśmy w końcu usiąść przy stoliku. Wybrałem najbardziej ukryty stolik na całej sali. Nie lubiłem siedzieć na samym środku, albo gdzieś skąd ludzie będą mogli na mnie patrzeć. Dlatego najlepszym pomysłem było zajęcie stolika w samym rogu.
Ruth usiadła naprzeciwko mnie, ściągnęła swój płaszcz i przewiesiła go przez oparcie krzesła, torebkę położyła na krześle obok i głośno westchnęła. Ja natomiast przypatrywałem się jej z zaciekawieniem. Widać było, że narzeczeństwo jej służy.
- Więc o czym chciałaś ze mną pogadać? Musi to być naprawdę pilne, skoro wyrwałaś mnie z pracy. - oznajmiłem opierając się o oparcie krzesła i krzyżując dłonie na klatce piersiowej.
- Cóż najpierw zapytam dlaczego tak szybko wczoraj zwiałeś?
Nie spodziewałem się takiego pytania. Nabrałem dużo powietrza w płuca i odpowiedziałem.
- Ponieważ nie chciałem przeszkadzać wam w sielance rodzinnej. Widziałem, że byłem tam niepotrzebny, a mama zadzwoniła po mnie tylko po to, abym nie czuł się gorszy od was. - oznajmiłem opuszczając dłonie na uda, gdy kelnerka przyniosła nam nasze zamówienia. Upiłem łyk kawy.
- Dlaczego tak to postrzegasz Liam? Dlaczego nie możesz zrozumieć i pojąć tego, że my naprawdę cię kochamy i chcemy dla ciebie jak najlepiej. - oznajmiła patrząc mi przy tym prosto w oczy.
- Zdaję sobie z tego sprawę, że mnie kochacie, ale dość dziwnie tę miłość okazujecie. Wczoraj naprawdę czułem się niepotrzebny, nie wiem dlaczego zdecydowałem się w ogóle wpaść do domu. Może ze względu na twoje prośby i błagania, nie wiem Ruth. Naprawdę chciałbym znać odpowiedzi na te pytania. - powiedziałem ze zrezygnowaniem. Siostra patrzyła na mnie smutnym wzrokiem, wiem że ona inaczej postrzegała naszą mamę i ten cały dom. Ale ja już tak mam, że jak ktoś zrobi mi krzywdę nie potrafię po prostu wybaczyć i żyć dalej jakby nic nigdy się nie stało. Chciałbym, ale nie potrafię.
- Liam za bardzo żyjesz przeszłością. Za bardzo ją rozpamiętujesz. Ja wiem, że masz żal do mamy za to jak się zachowywała, gdy byłeś malutki. Ale jednak to było ponad dwadzieścia lat temu. Wybacz jej, to twoja mama, chce dla ciebie jak najlepiej. - powiedziała łapiąc kiwając głową.
- Zauważyłem, że chce dla mnie jak najlepiej, ale dość dziwnie się za to zabiera. Chyba chce naprawić wszystkie te szkody, które mi wyrządziła gdy byłem dzieckiem. Niestety na mnie to nie działa, to co się wydarzyło to się wydarzyło, a ja jak sama wiesz, tak łatwo nie wybaczam. - powiedziałem upijając gorącą kawę.
- Jedz. - nakazała zmieniając temat i wskazując na nietkniętą kanapkę.
- Nie jestem głodny. - oznajmiłem patrząc w stronę okna na ponury dzień.
- Wyglądasz jak patyk Liam, musisz jeść. - powiedziała przysuwając do mnie talerzyk z kanapką.
- Naprawdę nie mam ochoty.
- Słyszałam jak ci burczało w brzuchu, gdy tutaj weszliśmy. Masz to zjeść, inaczej wepchnę ci to do buzi, a tego chyba byś nie chciał, co? - zapytała z podniesionymi wysoko brwiami.
- Nie odważyłabyś się. - popatrzyłem na nią znad pół przymkniętych powiek.
- Słabo mnie znasz Li. - odpowiedziała już sięgając po moją kanapkę, na szczęście byłem szybszy i udało mi się ja dorwać przed nią.
Wgryzłem się w miękką bułeczkę i powoli przeżuwałem.
- Dobry chłopiec. - pochwaliła mnie, a ja tylko przewróciłem oczami. - Więc wracając do sytuacji z mamą, musisz dać jej szansę. Ona naprawdę stara się pokazać, że się zmieniła, że zależy jej na nas Liam. Uwierz mi, naprawdę dużo ją to kosztuje nerwów. Postarasz się dać jej szansę? - poprosiła. - To niewiele, ale dla mamy naprawdę dużo. Daj jej do zrozumienia, że ją kochasz, bo ja wiem że tak jest. - dodała po czym żadne z nas już się nie odezwało. Jedliśmy w ciszy nasze śniadanie, popijając kawą. W głowie cały czas rozbrzmiewały mi słowa mojej siostry: wybacz jej, ona cię kocha, chce dla ciebie jak najlepiej.
A gówno prawda! Ona chce tylko moich pieniędzy. Wczoraj pokazała jak jej na mnie zależy i jaki ja to jestem dla niej ważny.
- Jako, że rozmawiamy - Ruth wskazała najpierw na mnie, potem na siebie. - Chciałabym zapytać, czy przyjdziesz na mój ślub.
- Wiesz, że ja nie chodzę na śluby, nawet na weselu Nicole nie byłem. - odpowiedziałem urywając kawałek babeczki, po czym włożyłem ją do ust.
- Ale może dla mnie zrobiłbyś wyjątek? Wiem, że nie lubisz chodzić w garniturach, ale możesz przecież ubrać czarne spodnie i białą koszulę. Naprawdę Liam, bardzo mi na tym zależy. - poprosiła. Widziałem, że to dla niej istotne, abym był przy niej w tym ważnym dla niej dniu.
- Nie wiem Ruth. - jęknąłem. Naprawdę nie miałem ochoty na udawanie że wszystko jest wspaniale i wszystko u mnie gra.
- Proszę Liam, ten jeden raz. Zrób to dla mnie. - błaganie w jej głosie powodowało, że coraz bardziej miękłem, ale nie dawałem ego po sobie poznać.
- Myślałam, że poprowadzisz mnie do ołtarza. Bo taty już nie ma, a ty jesteś jedynym facetem w rodzinie. - przy końcu głos się jej załamał. Łzy poleciały po policzkach, a ja wiedziałem że moja obecność tam i zapewnienie, że się pojawię spowodują, że dziewczyna uspokoi się i znów uśmiechnie.
- Przyjdę. - powiedziałem cicho.
- Słucham? - zapytała unosząc głowę w górę, otarła mokre policzki, po czym na jej ustach zagościł ogromny uśmiech.
- Przyjdę, skoro powierzasz mi taką rolę, to muszę być. - uśmiechnąłem się szczerze do niej.
- Dziękuje Liam, naprawdę dziękuję. Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy. - powiedziała chwytając moją dłoń i ściskając mocno.
Wiedziałem, że robię to dla siostry, tylko dla niej.
- A i oczywiście możesz przyjść z osobą towarzyszącą. - dodała na końcu, a ja zastanawiałem się kogo mogę wziąć na to wesele.


Perspektywa Lisy


Siedziałam na środku swojego łóżka z laptopem na kolanach. Opracowywałam kolejny genialny plan, w jaki sposób po raz kolejny dowalić Liamowi. Wiedziałam, że po wczorajszym incydencie chłopak powoli pęka. Widziałam, jaki był zły za to, że po raz kolejny z nim wygrałam. Nie mógł dać sobie rady z tym, że przegrał z kobietą. Tak! To jest właśnie to uczucie, gdy coś idzie po twojej myśli.
Byłam coraz bliżej zdemaskowania Liama i jego grupy. Miałam już na nich, a w szczególności na niego, mnóstwo informacji, które mogły mu zaszkodzić. Ale zanim przekażę to w odpowiednie ręce, musiałam zachęcić chłopaka do swojej osoby. Musiałam mu pokazać, że chce się z nim umówić, albo spotkać od tak. Mój laptop był u niego. Miałam pretekst, aby znów go zobaczyć i może zaprosić na kawę? Chyba taka opcja wydawała się idealnym rozwiązaniem. Spotkamy się, zacznę mu dziękować za wszystko co dla mnie zrobił, czyli za uratowanie komputera potrzebnego do pracy. A tak naprawdę zacznę z nim flirtować. Przekonam go do siebie, pokażę że jest normalną dziewczyną która może podobać się facetom. Tak, ten pomysł jest genialny. Teraz trzeba tylko czekać na telefon od Liama z informacją, że mój sprzęt jest gotowy do odbioru i czeka na mnie w jego firmie. Nie lubię czekać, ale czasem czekanie popłaca. I tak też będzie w tym przypadku.
Kilka godzin później, około godziny siedemnastej, siedziałam na jednej z miękkich kanap w poczekalni firmy Liama. Czekałam już jakieś piętnaście minut, aż w końcu pan Payne w końcu poprosi mnie do swojego gabinetu. Nie denerwowałam się, od środka rozsadzała mnie energia. Ciekawa byłam, jak tym razem Liam zareaguje widząc mnie. Znów się wkurzy? Znów wytrąci mi coś z ręki? A może tym razem będzie miły i uprzejmy oraz przeprosi za swoje ostatnie zachowanie? Nie liczyłabym na wiele.
Przeglądając jakieś czasopisma leżące na stoliku, westchnęłam głęboko. Ileż można czekać na odbiór głupiego laptopa? Czy każdy klient musi tyle tutaj siedzieć i patrzeć w ścianę? Czy tylko ja?
- Bardzo proszę, pan Payne czeka na panią. - oznajmił przemiły starszy pan, wchodząc do pomieszczenia. Posłałam mu lekki uśmiech i zabierając torebkę z kanapy, ruszyłam w stronę gabinetu Liama. Zastanawiałam się co może mnie tam czekać. Czy Liam będzie zły, a może będzie całkiem miły i grzeczny w stosunku do mnie? Chciałabym...
Gdy weszłam do gabinetu zauważyłam, jak Liam siedział za biurkiem pochylony nad jakąś stertą papierów. Zdziwiłam się, odkąd tylko pamiętałam Liam nie był aż tak ochoczo nastawiony do pracy. Ale cóż, jak widać ludzie zmieniają się z biegiem czasu, a Liam w szczególności.
- Dzień dobry, jakże znów miło pana widzieć. - przywitałam się z nim zamykając za sobą drzwi i siadając na fotelu stojącym naprzeciwko niego. Dzieliło nas tylko biurko.
- Przestań z tym oficjalnym tonem, Liam wystarczy. - odpowiedział chłopak podnosząc głowę znad papierów i opadając plecami na oparcie krzesła.
- Zdziwiłam się, gdy zadzwoniłeś. Myślałam, że naprawa potrwa nieco dłużej, ale widzę że niezły z ciebie fachowiec skoro tak szybko uporałeś się z moim problemem. - zaśmiałam się nerwowo. Czemu się denerwowałam? Nie spodziewałam się, że chłopak tak miło mnie przywita.
- Takie sprawy to dla mnie pikuś, naprawdę. Poza tym nie było aż tak źle, jak się spodziewałem. - Liam wzruszył ramionami.
- Więc ile płacę? - zapytałam wyciągając portfel z torebki.
- Nie płacisz nic, ale pod jednym warunkiem. - powiedział chłopak opierając łokcie na biurku i patrząc mi głęboko w oczy.
- Aż boję się zapytać co to takiego. - zaśmiałam się nerwowo. Naprawdę denerwowałam się w jego towarzystwie.
- Przestaniesz się wtrącać w moje sprawy i skończysz z wyścigami. - oznajmił poważnym i surowym tonem. Tego się nie spodziewałam, a moja reakcja była jednoznaczna. Zaczęłam się głośno śmiać.
- Żartujesz prawda? - zapytałam ocierając małe łezki w kącikach oczu.
- Nie, dlaczego miałbym? - Liam zmarszczył brwi widząc moją reakcję.
- Nie będziesz mi mówił co mam robić. To nie należy do twoich obowiązków panie Payne. - powiedziałam zirytowana samym faktem, że śmiał mi powiedzieć co mogę, a czego nie mogę robić. To było o wiele za dużo.
Wstałam gwałtownie z fotela. Rzuciłam na biurko dwieście funtów i zabierając torbę z laptopem oraz swoją torebkę wyszłam z gabinetu. Tego już było za dużo. Czy on oszalał? Każe mi zrobić coś, czego ja nie chcę. Żaden facet nie będzie mi mówił co powinnam, a czego nie powinnam robić. A na pewno nie taki burak jak Liam Payne!

Perspektywa Liama


Czy to było coś złego, albo dziwnego, że poprosiłem ją o to, aby nie wtrącała się w moje sprawy i nie przychodziła na wyścigi? Czy to naprawdę było takie straszne, że musiała aż tak zareagować? Baby czasem mnie zadziwiają. Wszystko było dobrze, gdy weszła do gabinetu. Uśmiechałem się do niej, a to wszystko za sprawą mojej siostry która znacząco poprawiła mi dziś humor. Ale gdy nasza rozmowa posuwała się naprzód wiedziałem, że nie będzie tak różowo jak na początku spotkania. Wiedziałem, że coś jest na rzeczy. Wyczułem, że spodziewała się iż krzyknę na nią, albo w ogóle się nie będę odzywał, a tymczasem ja, na spokojnie i na luzie podszedłem do rozmowy z nią oraz starałem się być miły.
Oparłem się o oparcie fotela i głośno westchnąłem. Niech ten dzień się już skończy, bo ja mam już dość.
Gdy wybiła godzina osiemnasta zamknąłem komputer, poskładałem papiery na jedną kupkę, a następnie wstałem z krzesła. Rozprostowałem kości, które standardowo strzeliły, a następnie zarzuciłem czarną kurtkę na siebie.
Gdy już chciałem zgasić światło w moim gabinecie i wyjść, zauważyłem coś czarnego leżącego obok fotela po przeciwnej stronie biurka. Mrużąc oczy i koncentrując się tylko na tej rzeczy, uklęknąłem na jedno kolano. Wziąłem do ręki czarny szal, który pachniał tak intensywnie jakimiś drogimi perfumami, że aż w brzuchu mi się przewróciło. Wiedziałem, że to jej szal, wiedziałem że należy do niej, ponieważ tylko ona mogła używać takich perfum, które są charakterystyczne dla jej wybuchowego charakteru. Tak to na pewno Lisy, pomyślałem. Teraz pozostaje sprawa oddania jej tego szala. Tylko gdzie ona mieszka?
Szybko doszperałem się do moich zapisków i znalazłem jej numer telefonu oraz adres zamieszkania.
Wybiegłem z gabinetu prawie, że łamiąc nogę, ale nie przejmowałem się tym. Czułem, że muszę oddać jej ten szal.
Czułem że jestem winy jej przeprosiny za to jak się zachowałem w stosunku do niej.
Czułem, że tak należy, bo prawdziwy facet zawsze tak robi.
Czułem, że coś w moim sercu się dzieje, gdy tylko wyobrażałem sobie jej twarz. Wkurzała mnie na maksa, ale czułem że zaczyna mi się podobać z zewnątrz.
Tak, przyznałem to sam przed sobą. Lisa mi się podoba i to bardzo. Teraz tylko muszę znaleźć jej mieszkanie i oddać jej szal, a potem to już wszystko potoczy się tak jak ma się potoczyć. Albo jak kto woli, tak jak my będziemy tego chcieli.

2 komentarze:

  1. Huhu dzieje się dzieje.
    Lisa to przebiegła lisica :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kobieto, to jest świetne!

    OdpowiedzUsuń