Perspektywa
Liama
Nie wiedziałem, co ja w ogóle robię. Stałem właśnie pod drzwiami jej mieszkania, z szalem w jednej ręce. Czułem się zagubiony i zdezorientowany. Nie wiem co mnie natchnęło, aby tutaj dzisiaj przyjechać. Może powinienem wrócić do domu, zamknąć drzwi na cztery spusty i w ogóle nie wychodzić? Hmm kusząca propozycja, ale jednak jestem tutaj, tak blisko niej. Stoję i myślę, a wiem że nic konkretnego z tego nie wyjdzie. Bo albo z nią porozmawiam, albo Lisa wyśle mnie do diabła. Już miałem się odwrócić i odejść, gdy nagle moja ręka powędrowała do drzwi i zapukała trzy razy. Otworzyłem szeroko oczy ze zdziwienia. Co ja właśnie zrobiłem?
Nie wiedziałem, co ja w ogóle robię. Stałem właśnie pod drzwiami jej mieszkania, z szalem w jednej ręce. Czułem się zagubiony i zdezorientowany. Nie wiem co mnie natchnęło, aby tutaj dzisiaj przyjechać. Może powinienem wrócić do domu, zamknąć drzwi na cztery spusty i w ogóle nie wychodzić? Hmm kusząca propozycja, ale jednak jestem tutaj, tak blisko niej. Stoję i myślę, a wiem że nic konkretnego z tego nie wyjdzie. Bo albo z nią porozmawiam, albo Lisa wyśle mnie do diabła. Już miałem się odwrócić i odejść, gdy nagle moja ręka powędrowała do drzwi i zapukała trzy razy. Otworzyłem szeroko oczy ze zdziwienia. Co ja właśnie zrobiłem?
-
Chwileczkę. - usłyszałem delikatny głos dochodzący zza drzwi.
Automatycznie się cofnąłem, jakby bojąc się że gdy dziewczyna
mnie ujrzy, walnie mnie w twarz.
Po
chwili drzwi się uchyliły i zza nich wyłoniła się Lisa.
Wyglądała jeszcze piękniej niż ostatnim razem, gdy ją widziałem.
Miała na sobie białą luźną koszulkę i czarne obcisłe legginsy.
Włosy spięła w wysokiego kucyka.
-
Eee cześć. - powiedziałem na przywitanie drapiąc się po karku.
Dziewczyna stała naprzeciwko mnie z szeroko otwartymi ustami. Była
zszokowana moim widokiem. Ja na jej miejscu, także bym był.
-
Co ty tutaj robisz? - zapytała, gdy w końcu otrząsnęła się z
zamyślenia.
-
Zostawiłaś u mnie szal i pomyślałem, że ci go przywiozę. -
odpowiedziałem wyciągając dłoń z czarnym materiałem w jej
stronę. Wyrwała mi go z dłoni.
-
Nie musiałeś tego robić. - powiedziała wzburzonym głosem.
Zmarszczyłem brwi nie rozumiejąc dlaczego, aż tak gwałtownie
zareagowała na mój widok. Przecież chciałem dobrze.
-
Ale chciałem. - odpowiedziałem. To była prawda, chciałem oddać
jej ten szal, ale też jednocześnie chciałem ją zobaczyć.
-
W takim razie, dziękuję za oddanie mi szalika. - powiedziała i już
chciała zamknąć mi drzwi przed nosem, ale przywarłem ręką do
nich zatrzymując je w miejscu.
-
Lisa posłuchaj, chciałem cię przeprosić. Nie powinienem być taki
wredny i chamski dla ciebie. - zacząłem patrząc na swoje buty, po
czym uniosłem głowę w górę, aby zobaczyć jej twarz. Patrzyła
na mnie z odrazą.
-
Naprawdę nie interesuje mnie, co chciałeś mi powiedzieć. A teraz
bardzo cię proszę, idź już.- oznajmiła chwytając za klamkę i
pchając drzwi w moją stronę.
-
Nie odejdę dopóki mnie nie wysłuchasz. - zaprotestowałem
wkładając nogę w przestrzeń między drzwiami.
Lisa
westchnęła ze zrezygnowaniem, przeklinając cicho pod nosem.
-
Dobra, masz dwie minuty. - oznajmiła patrząc na mnie wściekle.
-
Nie zaprosisz mnie do środka?- zapytałem uśmiechając się lekko,
a ona tylko przewróciła oczami.
-
Jeszcze czego.
-
Chyba nie chcesz, żeby sąsiedzi usłyszeli naszą rozmowę. -
przekonywałem ją, aż w końcu dziewczyna uległa i otworzyła
szerzej drzwi zapraszając mnie gestem do mieszkania.
Udało
się, pomyślałem i zadowolony z siebie wszedłem do środka.
Lisa
zaprowadziła mnie na kanapę, a sama po chwili usiadła na fotelu
stojącym naprzeciwko. Wziąłem głęboki oddech, a cała mowa którą
wcześniej ułożyłem sobie w głowie gdzieś uleciała. Trudno mi
się było skupić, gdy dziewczyna patrzyła na mnie swoimi
hipnotyzującymi oczami, ale wiedziałem że po coś tutaj jestem i
muszę od czegoś zacząć.
-
Więc, może na początku cię przeproszę za swoje zachowanie u mnie
w biurze. Nie powinienem ci mówić, co masz zrobić, a czego nie. To
nie moja sprawa. - zacząłem podnosząc głowę i patrząc na nią.
Obserwowała mnie uważnie spod przymrużonych powiek, czym jeszcze
bardziej mnie zdezorientowała.
-
Prawidłowo Liam, nie jestem twoją własnością żebyś mi mówił
co mogę, a czego nie. Poza tym, z tego co się orientuję jestem już
na tyle dorosła, aby decydować sama za siebie. - warknęła
napinając mięśnie barków. Oddychała głęboko, była zła.
-
Przeprosiłem tak? Nie musisz się wściekać. - pokręciłem głową
ze zrezygnowaniem.
-
Skoro już dogadaliśmy się w sprawie co ci można a czego nie, to
może przejdźmy do bardziej konkretniejszych rzeczy, a mianowicie
wyścigów. Nie wiem dlaczego to robisz, nie wiem po co ci to, ale
wiem jedno, jesteś w tym całkiem niezła.
Musiałem
przyznać temu rację. Była naprawdę dobra.
-
Rzadko się zdarza, aby dziewczyna lubiła i przede wszystkim umiała
się ścigać. Pełen podziw. - ukłoniłem się teatralnie przed
nią, ale mimika jej twarzy nawet nie drgnęła. Nadal miała
przyklejony do twarzy wredny wyraz, a ja aż się wzdrygnąłem
widząc ją w takim wydaniu.
-
Przestań mi cukrować, wiem do czego zmierzasz. Zaraz mi powiesz,
żebym przestała się z wami ścigać, że to wasze miejsce, że tak
nie można, bla bla bla. - wtrąciła mi się w zdanie kręcąc
głową.
-
Przepraszam cię bardzo, ale przed chwilą właśnie przeprosiłem
cię za to, że ci rozkazywałem i obiecałem, że już więcej tego
nie zrobię. - wtrąciłem. Tak mnie właśnie słuchała. Jak nie
trzeba to się na mnie wydziera, ale jak ja coś mówię i mam rację,
to ona mnie nawet nie słucha. Chyba ta rozmowa nie ma sensu.
-
Dobra. - opadła na oparcie fotela głośno wzdychając. Poddała
się?
-
Wiesz co? Chyba ta rozmowa naprawdę nie ma sensu. - wstałem ze
zrezygnowaniem z kanapy. Chciałem ją tylko przeprosić i
powiedzieć, że jeśli chce to może się z nami dalej ścigać, ale
jak widzę jej naburmuszoną minę, to odechciewa mi się
wszystkiego.
Przyznałem
sam przed sobą, że mi się podoba tak? I nadal tak jest, ale myślę,
że to za wcześnie, aby jej o tym powiedzieć.
-
Gdzie idziesz? - zapytała wstając szybko z fotela. Podbiegła do
mnie i stanęła przede mną. Popatrzyłem w jej zaskoczone oczy i
nie wiem co mnie do tego pchnęło, ale pochyliłem się i złączyłem
nasze usta razem. Lisa nie protestowała, oddała pocałunek
chwytając mnie za tył głowy. Wplotła palce w moje włosy i jęcząc
mi prosto w usta całowała mnie z żarem. Objąłem ją w pasie,
przyciągając bliżej siebie. Jej ciało wpasowało się w moje
idealnie, gdy staliśmy po środku małego holu w jej mieszkaniu.
Nasze języki złączyły się ze sobą w pięknym i równym tańcu.
Górowałem nad nią wzrostem. Zajęczała mi wprost do ust. Nie
rozłączając naszych ust schyliłem się nieco, złapałem ją za
uda i uniosłem w górę. Oplotła mnie nogami w pasie, odsuwając
się ode mnie na moment. Patrzyliśmy sobie głęboko w oczy, aż w
końcu zadałem jedno krótkie pytanie.
-
Gdzie sypialnia?
Lisa
zaśmiała się głośno odchylając głowę w tył. Wskazała palcem
na białe drzwi za nami i gdy znów zaatakowała moje usta zaniosłem
ją na rękach do pokoju.
Kopniakiem
otworzyłem drzwi i podchodząc w stronę łóżka położyłem ją
na miękkich poduszkach. Nie oderwaliśmy od siebie swoich ust, przez
cały czas się całowaliśmy. Gdy próbowałem z niej ściągnąć
podkoszulek, nie protestowała.
-
Dziewczyno, jak ja cię pragnę. - powiedziałem, gdy ściągnąłem
spodnie z bokserkami jednym ruchem. Mój członek wyskoczył na
wierzch, gdy pozbyłem się niepotrzebnego okrycia. Lisa zachichotała
widząc mnie takiego. Uśmiechnąłem się do niej, a po chwili
dołączyłem do niej na łóżku. Przyjęła mnie ochoczo łącząc
nasze usta ze sobą.
-
Jesteś pewna? - zapytałem odsuwając się od niej. Oboje głośno
oddychaliśmy.
-
Tak, jestem pewna Li. - odpowiedziała akcentując zdrobnienie mojego
imienia.
-
Li? - zapytałem wytrącony z równowagi, gdy dziewczyna ssała skórę
na mojej szyi.
-
Li. - potwierdziła chwytając w swoją zimną dłoń mój członek.
Wzdrygnąłem się na to dziwne uczucie, a włoski na karku stanęły
mi dęba.
Masowała
go w górę i w dół, a z moich ust wydobywały się coraz to
głośniejsze jęki. Przycisnąłem usta do jej szyi ssąc i liżąc.
Dziewczyna była naprawdę dobra, w tym co robiła i miała nie małe
doświadczenie.
-
Lisa, zaraz dojdę jak nie przestaniesz. - powiedziałem wprost do
jej ucha, a dziewczyna od razu zaprzestała swoich ruchów.
Szybko,
aby nie tracić czasu nałożyłem prezerwatywę, wyciągniętą
wcześniej z portfela, na swoją męskość i ściągając z
dziewczyny jej już wilgotną bieliznę wbiłem się w jej ciało.
Wydała głośny krzyk z siebie i kładąc dłonie na moich ramionach
wbiła mi w skórę swoje paznokcie. Poruszałem się szybko
obserwując, jak jej oczy raz unoszą się w górę, a raz jak zamyka
powieki. Pot wystąpił na jej czole, a gdy wbiłem się w nią
mocno. Jej usta wygięły się w ogromnym uśmiechu, gdy po chwili
doszła, a ja zaraz za nią.
Nigdy
w życiu nie doznałem czegoś takiego. Miałem dużo dziewczyn, z
którymi spałem, ale nigdy, prze nigdy nie przeżyłem czegoś tak
intensywnego jak to z Lisą.
Co
innego jak robisz to z obcą osobą, a co innego jak robisz to z
osobą do której zaczynasz coś czuć, albo już poczułeś.
Leżeliśmy
obok siebie na jej dużym łóżku. Ja podparty na łokciu
obserwujący ją, a ona na brzuchu prawie że odpływająca w sen.
-
Nigdy bym nie pomyślała, że będę z tobą uprawiała seks. -
przyznała ziewając.
-
Ja też. - odpowiedziałem zakładając jej za ucho kosmyk włosów.
-
Tak bardzo cię nienawidziłam, za to co mi robiłeś, a teraz... -
nie dokończyła, bo jej powieki całkiem się zamknęły i odleciała
w głęboki sen.
Nienawidziła
mnie? Dlaczego? Za to co jej robiłem? Kiedy? Przecież znamy się od
niedawna.
Przykryłem
dziewczynę kołdrą i wślizgując się na miejsce obok niej,
również usnąłem, śniąc o brunetce jęczącej moje imię.
Perspektywa
Lisy
Gdy
rano otworzyłam oczy, uśmiech od razu zagościł na mych ustach.
Czułam się obolała, ale jak wspaniale obolała. Spojrzałam na
zegarek stojący na stoliku nocnym obok łóżka - dochodziła
dziewiąta rano. W biurze miałam być dopiero na dziesiątą,
więc miałam jeszcze dużo czasu, aby zjeść dobre
śniadanie i wziąć długi gorący prysznic.
Rozciągnęłam się na łóżku, aż nagle natrafiłam na
coś twardego. Podążyłam wzrokiem w tamto miejsce i, aż
się wzdrygnęłam, a włoski na mym ciele stanęły dęba.
Głośno wciągnęłam powietrze, widząc osobnika leżącego
obok mnie na łóżku.
Liam.
I
wtedy do głowy zaczęły napływać mi wspomnienia z wczorajszego
dnia. To jak przyszedł do mnie, to jak zaczęliśmy się kłócić,
to jak nie chciałam z nim w ogóle rozmawiać i to jak na końcu
wylądowaliśmy w mojej sypialni. Popatrzyłam na twarz Liama z
szeroko otwartymi oczami. Tak, to Liam Payne, mój największy wróg
leżał teraz obok mnie na łóżku. Na jego twarzy nie było żadnej
zmarszczki. Wyglądał tak młodo, tak niewinnie, iż pomyślałam że
mogę nawet go polubić. Ale wtedy przypomniałam sobie te wszystkie
świństwa, które chłopak zrobił mi w przeszłości i wiedziałam,
że nie polubiłabym go nawet jeśli by mnie przeprosił.
Zdenerwowana
wstałam z łóżka. Naciągnęłam na siebie wczorajsze rzeczy i na
palcach przeszłam do łazienki. Stanęłam przed wielkim lustrem i
zaczęłam się sobie przyglądać. Policzki miałam zaczerwienione,
oczy błyszczące, a na szyi widniały dwie średniej wielkości
czerwone plamki.
Malinki.
Zrobił
mi pieprzone malinki. Dlaczego wcześniej tego nie zauważyłam?
Próbowałam je zasłonić włosami, ale to nic nie dało.
Ostatecznie poddałam się i rozbierając się w ekspresowym tempie
weszłam pod gorący strumień wody.
Szybko
obmyłam całe ciało, chcąc usunąć z siebie zapach Liama.
Nakładałam na siebie tyle żelu pod prysznic, aby czuć tylko
waniliowy zapach, ale i tak nie mogłam pozbyć się jego woni.
Perfumy Liama były tak intensywne, że prawie zemdlałam pod
prysznicem. Przypominało mi się jak jęczał nade mną moje imię,
jak unosił się i opadał, jak czułam go całego w środku. Dreszcz
podniecenia przeszedł po moim kręgosłupie na samą myśl o tym
zdarzeniu. Wiedziałam, że na pewno nie pozbędę się jej szybko z
mojego umysłu.
Po
umyciu włosów owinęłam się białym, puchatym ręcznikiem i
związując mokre włosy w kucyk, wyszłam z łazienki. Po drodze do
sypialni wstąpiłam jeszcze do kuchni, aby nastawić wodę na kawę,
po czym biorąc głęboki oddech, weszłam do sypialni. Liam na
szczęście, albo i nieszczęście spał głośno chrapiąc.
Nienawidziłam go, nie mogłam na niego patrzeć, chciałam żeby
jego życie zmieniło się w piekło, ale gdy tak coraz dłużej się
mu przypatrywałam, gdy był w takim wydaniu – niewinny i
bezbronny, coś we mnie pękło. Po chwili otrząsnęłam się ze
swoich głupich i jakże intensywnych myśli dotyczących różnych
części ciała Liama i otworzyłam szafę z ubraniami. Wybrałam
zieloną sukienkę na cienkich ramiączkach, a do tego dobrałam
biały sweterek z długim rękawem. Pogoda dzisiejszego dnia
dopisywała, więc byłam przekonana iż taki strój będzie
odpowiedni.
Zrzuciłam
z siebie biały ręcznik. Liam spał, więc nie miałam żadnych
obaw, że będzie mnie podglądał. Założyłam biały zestaw
bielizny i już ściągałam z wieszaka sukienkę, gdy zachrypnięty
głos kochanka odezwał się zza moich pleców. Automatycznie
odwróciłam się za siebie. Liam owinięty tylko jasnym
prześcieradłem w pasie, stał za mną i przypatrywał się mnie,
spod przymrużonych powiek.
-
Niezłe przedstawienie od rana mi zaserwowałaś. - powiedział
zachrypniętym głosem posyłając uśmiech, a ja cała się
zjeżyłam.
Ubrałam
w pośpiechu sukienkę i rzucając ręcznikiem w jego twarz, wyszłam
z pokoju.
Zdenerwowana
po chwili znalazłam się już w kuchni zalewając kubek wrzącą
wodą. Zamieszałam w nim małą łyżeczką, a następnie uniosłam
naczynie w górę chcąc się napić. Gorący napój poparzył mi
język i wewnętrzną część ust. Zirytowana rzuciłam kubek do do
zlewu i opierając się o blat w kuchni nachyliłam się nad nim,
biorąc dwa głębokie wdechy. Zamknęłam na moment powieki, a gdy
je otworzyłam zauważyłam Liama stojącego w progu.
Westchnęłam
, widząc go ubranego od stóp do głów.
-
Stało się coś? - zapytał marszcząc brwi. Popatrzyłam na niego
jak na idiotę.
-
No coś ty, nic się przecież nie stało. - zaśmiałam się z jego
głupiego pytania kręcąc głową ze zrezygnowaniem. - Przyszedłeś
wczoraj do mnie nie wiadomo skąd, pieprzyłeś się ze mną, a teraz
bezczelnie pytasz czy coś się stało? - zapytałam głośnym tonem.
Nie mogłam uwierzyć jaki Liam był głupi zadając to denne
pytanie.
-
Myślałem, że chcesz tego. Zapytałem cię czy jesteś pewna,
pamiętasz? - zapytał prostując ramiona. Był zirytowany faktem, że
tak na niego naskoczyłam. To, że spędziliśmy ze sobą noc nie
miało dla mnie żadnego znaczenia. Żałowałam tego co zrobiliśmy.
Najlepiej jakbym zapomniała o tym zdarzeniu i wymazała je z mojego
umysłu, ale to nie było wcale takie łatwe.
-
To nie powinno się wydarzyć. - mruknęłam siadając na podłodze w
kuchni i chowając twarz w dłoniach.
-
Przestań tak mówić. - Liam uklęknął przede mnie i zabrał mi
dłonie z twarzy. - Stało się i już. - wzruszył ramionami. Dla
niego było to coś normalnego – spać z inną dziewczyną każdej
nocy, ale dla mnie miało to wielkie znaczenie. Szanowałam siebie i
teraz wiedziałam, że powinnam wykopać Liama z domu zaraz po tym,
jak mnie pocałował.
-
Powinieneś już iść. - zwróciłam się do niego na tyle głośno,
aby usłyszał.
-
Wyrzucasz mnie? - zaśmiał się. Chyba nie pojmował powagi sytuacji
i tego, jak się czułam po całej tej nocy.
-
Nie, nie wyrzucam. Grzecznie proszę tylko, żebyś stąd wyszedł. -
wyjaśniłam nawet na niego nie patrząc.
-
Czyli przespałaś się ze mną, wykorzystałaś mnie, a teraz mam
sobie po prostu iść? - zapytał wstając na równie nogi.
-
Nie wiem. - szepnęłam zrezygnowanym głosem.
-
A ja wiem co powinienem zrobić. - oznajmił Liam. Uklęknął znów
przede mną na jedno kolano, chwycił moje dłonie w swoje i
nachylając się w moją stronę, cmoknął moje usta. Na początku
całowaliśmy się delikatnie, dopiero po chwili przerodziło się to
w coś brutalniejszego. Wplotłam dłonie w jego włosy, a Liam
przysunął się jeszcze bliżej wchodząc pomiędzy moje rozszerzone
uda. Trzymał moją twarz w swoich dłoniach i całował mnie z
żarem. Zorientowałam się do czego chłopak zmierza, dlatego szybko
odepchnęłam go od siebie, aż chłopak wylądował po drugiej
stornie kuchni.
-
Nie, nie, nie! - krzyczałam łapiąc się za włosy. - To nie może
tak wyglądać. Idź już. - nakazałam Liamowi, który od razu się
podniósł. Nie patrzyłam na twarz bruneta, nie mogłam spojrzeć w
jego brązowe oczy, za dużo mnie to kosztowało.
-
Wyjdź Liam, błagam cię idź już stąd. - podeszłam do drzwi
frontowych i dosłownie wykopałam chłopaka na zewnątrz.
Gdy Liam znalazł się za nimi, osunęłam się po drewnianej
powłoce cicho łkając i zastanawiając się co właśnie
zrobiłam.
Perspektywa
Liama
-
Kurwa mać! - krzyknąłem, gdy tylko wyszedłem na zewnątrz.
Starsza kobieta wychodząca akurat z sąsiedniej klatki popatrzyła
na mnie z obrzydzeniem. Posłałem jej tylko wściekłe spojrzenie, a
ta odwróciła się i uciekła przede mną.
Co
ja zrobiłem źle, że ona mnie wyrzuciła? Przecież nie
powiedziałem niczego nie stosownego. Zapytałem czy jest pewna, aby
to ze mną zrobić. Zgodziła się. Więc nie rozumiem dlaczego teraz
zachowuje się tak, jakby mnie nienawidziła za to. Oboje jesteśmy
dorośli, wiedzieliśmy co robimy. Wiedzieliśmy na czym to polega.
Oboje się na to zgodziliśmy, więc nie rozumiem teraz reakcji Lisy.
Wyglądała, jakby bolało ją to że się ze mną przespała. A
jeszcze wczoraj nie zaprzeczała, ani nie buntowała się żebym
przestał. A wręcz przeciwnie, podobało jej się to. Więc zamiast
na początku mnie odepchnąć i powiedzieć: spierdalaj z mojego
mieszkania, ona zaciągnęła mnie do swojej sypialni.
Nie
rozumiem natury kobiet. My jako mężczyźni musimy się zastanawiać
i głowić co im chodzi, gdy tak naprawdę to one powinny nam
powiedzieć czego od nas oczekują.
Zdenerwowany
wsiadłem do samochodu i odjechałem spod jej bloku. Wiedziałem, że
przyjeżdżając tutaj będę albo tego żałował, albo będę
szczęśliwy. Ale teraz już sam nie wiem, co aktualnie czuję.
***
Wróciłem
do mieszkania. Wziąłem szybki prysznic, zjadłem jakąś kanapkę i
już pędziłem do pracy.
Pan
Charlie zdziwił się na mój widok. Musiałem okropnie wyglądać,
bo tak się właśnie czułem. Dzisiejszego ranka potraktowano mnie
jak gówno, mimo wspaniałego wieczoru i nocy. Chciałbym móc tam
wrócić, powiedzieć Lisie, że jeszcze możemy wszystko między
nami naprawić. Ale wiem, że ona nie zniosłaby mojego widoku u
siebie, a ja nie zniósłbym jej krytycznego spojrzenia jakim by mnie
obdarzyła. Ale w głębi duszy wiedziałem, że była szczęśliwa
spędzając ten wieczór ze mną. A przynajmniej miałem taką
nadzieję.
Do
końca dnia pracowałem nad papierami, nie zwracałem uwagi na moje
myśli pędzące w stronę brunetki, dopóki mój telefon nie
zadzwonił na biurku.
Kartka
trzymana przeze mnie aktualnie w dłoni, wylądowała na ziemi, a ja
aż podskoczyłem słysząc dźwięk mojego dzwonka. Oddychając
głęboko spojrzałem na ekran. To Harry.
-
Stary nie mogę teraz gadać, możesz zadzwonić póź... - zacząłem,
ale głośny ryk z drugiej strony przerwał moją paplaninę.
-
Włącz program pierwszy. Szybko! - nakazał Harry. Szybko więc
wziąłem do ręki pilot od telewizora i go włączyłem. Nie
wierzyłem własnym oczom. Właśnie ten sam reporter, nie pamiętam
nazwiska w tej chwili, stał i gadał coś do mikrofonu, a za nim
rozgrywała się istna maskara. Ludzie w specjalnych kostiumach
zabezpieczali miejsce, a raczej naszą miejscówkę do ścigania się.
Kolejną!
-
Ja chyba śnię. - powiedziałem sam do siebie, ale po chwili
przypomniałem sobie że przecież mam Harry'ego na linii.
-
Nie, nie śnisz, ja widzę dokładnie to samo. - odpowiedział.
-
Co teraz? To nasza kolejna kryjówka, a ktoś bezczelnie nam ją
ujawnia. - jęknąłem do słuchawki wyłączając telewizor i łapiąc
się za włosy.
-
Nie mam pojęcia co dalej, mam tylko nadzieję, że w końcu złapiemy
tego gnoja. - po głosie Harry'ego wyczułem, że jest na maksa
zirytowany. Ale cóż, jakby patrząc na to ja też jestem wkurzony.
Obawiałem się tylko jednego: co zrobimy jak wyjdzie na jaw autor
całego tego zamieszania.
Perspektywa
Lisy
-
Lisa jesteś jedną z naszych najlepszych agentek. Chyba musimy dać
ci podwyżkę. - komendant Green gratulował mi dobrze wykonanego
zadania. Wcale na to nie zasłużyłam. Jeszcze jakieś dwa dni
wcześniej może bym się z tego cieszyła, ale nie po nocy spędzonej
z Liamem. Nie po tym jak szeptał mi czułe słówka do ucha, gdy
myślał że śpię. Czułam, że on coś do mnie czuje, ale
odpychałam te myśli na tył głowy, nie chcąc o tym w ogóle
myśleć.
-
Nie wiem czym sobie zasłużyłam na to miano, ale dziękuję. -
podziękowałam serdecznie swojemu przełożonemu i chwilę później
zniknęłam w swoim gabinecie. Usiadłam na wielkim fotelu i
opierając głowę o zagłówek zamknęłam oczy.
Do
mojej głowy zaczęły napływać wspomnienia Liama. To jak całował
moją szyję, jak napinał się, gdy byliśmy złączeni, jego błysk
w oczach gdy doznał spełnienia.
Niby
na początku myślałam, że nie ma to żadnego znaczenia, ale po
chwili namysłu doszłam do wniosku, że miało to ogromne znaczenie.
Liam był odpowiedzialny za zniszczenie mi życia, to fakt. Ja
natomiast chciałam zniszczyć życie jemu, ale teraz już sama nie
wiedziałam co mam zrobić. Nienawidziłam go z całych sił, ale co
z tego gdy on pojawia się w progu moich drzwi, z pretekstem oddania
szalika, który rzekomo u niego zostawiłam, a potem śpimy ze sobą.
Czy to się w ogóle trzyma kupy? Raczej nie.
-
No proszę, proszę. Gratuluje podwyżki i awansu. - Alvin wtargnął
z uśmiechem na ustach do mojego gabinetu. Nawet nie zapukał, ale on
nie miał tego w zwyczaju.
-
Przestań. - powiedziałam łapiąc się za głowę, a łokcie
położyłam na blacie biurka.
-
Dlaczego? To przecież wspaniała wiadomość. - zachwycał się.
Alvin
był chyba bardziej szczęśliwy, niż ja sama.
-
Przestań ciągle o tym gadać. Nie należy mi się to, nie powinnam
wydawać kryjówek Liama i jego bandy. - mruknęłam pod nosem
spoglądając na przyjaciela.
-
A niby dlaczego? Sama mówiłaś, że należy im się to, a głównie
Liamowi za te wszystkie świństwa które wyrządził ci w
przeszłości.
Alvin
cały się zjeżył, gdy usłyszał moje słowa. Chłopak naprawdę
nie spodziewał się, że będę żałować całej tej sytuacji i
swojego durnego pomysłu.
-
Wiem Al, ale stało się coś co wpłynęło na zmianę mojego
zdania. - jęknęłam opierając głowę na oparciu i patrząc w
górę.
-
Przespałaś się z nim? - zapytał prosto z mostu, a ja aż
zachłysnęłam się powietrzem słysząc jego słowa. Popatrzyłam
na niego z szeroko otwartymi oczami nie wiedząc, jak mam na coś
takiego zareagować. Wściec się, czy może przyznać do błędu?
-
Co takiego? Skąd o tym wiesz? - zapytałam zirytowana faktem, że
przyjaciel od razu wpadł na taki trafiony pomysł.
-
Masz malinki na szyi, do tego jesteś rozkojarzona i trudno się z
tobą rozmawia. Lisa znam cię ponad połowę swojego życia i wiem
kiedy coś się u ciebie dzieje. - wyjaśnił wzruszając ramionami.
-
To co, opowiesz mi jak do tego doszło? - zapytał zaciekawiony i już
zacierał ręce na pikantną opowieść, ale ja tylko przewróciłam
oczami.
-
Przyszedł wczoraj do mnie, pod pretekstem oddania mi czarnego szala,
który u niego zostawiłam kilka godzin wcześniej. Kłóciliśmy
się, kazałam mu wyjść, a on mnie pocałował i znaleźliśmy się
w mojej sypialni. - wyjaśniłam pokrótce, nie zdradzając żadnych
szczegółów z mojego intymnego życia.
-
To świetnie! - wykrzyknął Alvin wyrzucając ręce w górę.
-
Świetnie? Czy ty się dobrze dziś czujesz Al? - zapytałam
zirytowana samym faktem, że mój kumpel miał na tyle czelności
żeby cieszyć się z mojego upokorzenia i głupoty, jaką popełniłam
poprzedniej nocy.
-
Daj spokój Lisa, Liam to fajny facet. Myślę, że oboje do siebie
pasujecie. - uśmiechnął się szeroko.
Nic
nie odpowiedziałam, zastanawiałam się tylko nad słowami
przyjaciela. Może on faktycznie miał rację? Liam to fajny chłopak,
a ja chcę zniszczyć mu życie. Gdybym tylko była bardziej
odważniejsza i opowiedziała Liamowi o swojej przeszłości i że
znam go bardzo długo, i że wiem do czego chłopak jest zdolny,
jeśli chodzi o swoje sprawy.
Będę
musiała przemyśleć całą tą sytuację i podjąć jakieś kroki
dotyczące całego tego zajścia i Liama. Nie mogę dawać chłopakowi
nadziei, że między nami może coś być. Bo przecież nie było,
nie ma i nigdy nie będzie prawda? Gorzej, jak chłopak już sobie
tak myśli...
____________________
Miło
by mi było gdybyście skomentowali ten rozdział. Wiedziałabym
przynajmniej czy jest ktoś, kto czyta to opowiadanie.
Dziękuję.
Ja tu czytam! Eh te miłostki, mówię Ci one prowadzą do zguby...
OdpowiedzUsuń❤