poniedziałek, 20 lipca 2015

Rozdział 5

Perspektywa Liama

Nie wiedziałem, co ja w ogóle robię. Stałem właśnie pod drzwiami jej mieszkania, z szalem w jednej ręce. Czułem się zagubiony i zdezorientowany. Nie wiem co mnie natchnęło, aby tutaj dzisiaj przyjechać. Może powinienem wrócić do domu, zamknąć drzwi na cztery spusty i w ogóle nie wychodzić? Hmm kusząca propozycja, ale jednak jestem tutaj, tak blisko niej. Stoję i myślę, a wiem że nic konkretnego z tego nie wyjdzie. Bo albo z nią porozmawiam, albo Lisa wyśle mnie do diabła. Już miałem się odwrócić i odejść, gdy nagle moja ręka powędrowała do drzwi i zapukała trzy razy. Otworzyłem szeroko oczy ze zdziwienia. Co ja właśnie zrobiłem?
- Chwileczkę. - usłyszałem delikatny głos dochodzący zza drzwi. Automatycznie się cofnąłem, jakby bojąc się że gdy dziewczyna mnie ujrzy, walnie mnie w twarz.
Po chwili drzwi się uchyliły i zza nich wyłoniła się Lisa. Wyglądała jeszcze piękniej niż ostatnim razem, gdy ją widziałem. Miała na sobie białą luźną koszulkę i czarne obcisłe legginsy. Włosy spięła w wysokiego kucyka.
- Eee cześć. - powiedziałem na przywitanie drapiąc się po karku. Dziewczyna stała naprzeciwko mnie z szeroko otwartymi ustami. Była zszokowana moim widokiem. Ja na jej miejscu, także bym był.
- Co ty tutaj robisz? - zapytała, gdy w końcu otrząsnęła się z zamyślenia.
- Zostawiłaś u mnie szal i pomyślałem, że ci go przywiozę. - odpowiedziałem wyciągając dłoń z czarnym materiałem w jej stronę. Wyrwała mi go z dłoni.
- Nie musiałeś tego robić. - powiedziała wzburzonym głosem. Zmarszczyłem brwi nie rozumiejąc dlaczego, aż tak gwałtownie zareagowała na mój widok. Przecież chciałem dobrze.
- Ale chciałem. - odpowiedziałem. To była prawda, chciałem oddać jej ten szal, ale też jednocześnie chciałem ją zobaczyć.
- W takim razie, dziękuję za oddanie mi szalika. - powiedziała i już chciała zamknąć mi drzwi przed nosem, ale przywarłem ręką do nich zatrzymując je w miejscu.
- Lisa posłuchaj, chciałem cię przeprosić. Nie powinienem być taki wredny i chamski dla ciebie. - zacząłem patrząc na swoje buty, po czym uniosłem głowę w górę, aby zobaczyć jej twarz. Patrzyła na mnie z odrazą.
- Naprawdę nie interesuje mnie, co chciałeś mi powiedzieć. A teraz bardzo cię proszę, idź już.- oznajmiła chwytając za klamkę i pchając drzwi w moją stronę.
- Nie odejdę dopóki mnie nie wysłuchasz. - zaprotestowałem wkładając nogę w przestrzeń między drzwiami.
Lisa westchnęła ze zrezygnowaniem, przeklinając cicho pod nosem.
- Dobra, masz dwie minuty. - oznajmiła patrząc na mnie wściekle.
- Nie zaprosisz mnie do środka?- zapytałem uśmiechając się lekko, a ona tylko przewróciła oczami.
- Jeszcze czego.
- Chyba nie chcesz, żeby sąsiedzi usłyszeli naszą rozmowę. - przekonywałem ją, aż w końcu dziewczyna uległa i otworzyła szerzej drzwi zapraszając mnie gestem do mieszkania.
Udało się, pomyślałem i zadowolony z siebie wszedłem do środka.
Lisa zaprowadziła mnie na kanapę, a sama po chwili usiadła na fotelu stojącym naprzeciwko. Wziąłem głęboki oddech, a cała mowa którą wcześniej ułożyłem sobie w głowie gdzieś uleciała. Trudno mi się było skupić, gdy dziewczyna patrzyła na mnie swoimi hipnotyzującymi oczami, ale wiedziałem że po coś tutaj jestem i muszę od czegoś zacząć.
- Więc, może na początku cię przeproszę za swoje zachowanie u mnie w biurze. Nie powinienem ci mówić, co masz zrobić, a czego nie. To nie moja sprawa. - zacząłem podnosząc głowę i patrząc na nią. Obserwowała mnie uważnie spod przymrużonych powiek, czym jeszcze bardziej mnie zdezorientowała.
- Prawidłowo Liam, nie jestem twoją własnością żebyś mi mówił co mogę, a czego nie. Poza tym, z tego co się orientuję jestem już na tyle dorosła, aby decydować sama za siebie. - warknęła napinając mięśnie barków. Oddychała głęboko, była zła.
- Przeprosiłem tak? Nie musisz się wściekać. - pokręciłem głową ze zrezygnowaniem.
- Skoro już dogadaliśmy się w sprawie co ci można a czego nie, to może przejdźmy do bardziej konkretniejszych rzeczy, a mianowicie wyścigów. Nie wiem dlaczego to robisz, nie wiem po co ci to, ale wiem jedno, jesteś w tym całkiem niezła.
Musiałem przyznać temu rację. Była naprawdę dobra.
- Rzadko się zdarza, aby dziewczyna lubiła i przede wszystkim umiała się ścigać. Pełen podziw. - ukłoniłem się teatralnie przed nią, ale mimika jej twarzy nawet nie drgnęła. Nadal miała przyklejony do twarzy wredny wyraz, a ja aż się wzdrygnąłem widząc ją w takim wydaniu.
- Przestań mi cukrować, wiem do czego zmierzasz. Zaraz mi powiesz, żebym przestała się z wami ścigać, że to wasze miejsce, że tak nie można, bla bla bla. - wtrąciła mi się w zdanie kręcąc głową.
- Przepraszam cię bardzo, ale przed chwilą właśnie przeprosiłem cię za to, że ci rozkazywałem i obiecałem, że już więcej tego nie zrobię. - wtrąciłem. Tak mnie właśnie słuchała. Jak nie trzeba to się na mnie wydziera, ale jak ja coś mówię i mam rację, to ona mnie nawet nie słucha. Chyba ta rozmowa nie ma sensu.
- Dobra. - opadła na oparcie fotela głośno wzdychając. Poddała się?
- Wiesz co? Chyba ta rozmowa naprawdę nie ma sensu. - wstałem ze zrezygnowaniem z kanapy. Chciałem ją tylko przeprosić i powiedzieć, że jeśli chce to może się z nami dalej ścigać, ale jak widzę jej naburmuszoną minę, to odechciewa mi się wszystkiego.
Przyznałem sam przed sobą, że mi się podoba tak? I nadal tak jest, ale myślę, że to za wcześnie, aby jej o tym powiedzieć.
- Gdzie idziesz? - zapytała wstając szybko z fotela. Podbiegła do mnie i stanęła przede mną. Popatrzyłem w jej zaskoczone oczy i nie wiem co mnie do tego pchnęło, ale pochyliłem się i złączyłem nasze usta razem. Lisa nie protestowała, oddała pocałunek chwytając mnie za tył głowy. Wplotła palce w moje włosy i jęcząc mi prosto w usta całowała mnie z żarem. Objąłem ją w pasie, przyciągając bliżej siebie. Jej ciało wpasowało się w moje idealnie, gdy staliśmy po środku małego holu w jej mieszkaniu. Nasze języki złączyły się ze sobą w pięknym i równym tańcu. Górowałem nad nią wzrostem. Zajęczała mi wprost do ust. Nie rozłączając naszych ust schyliłem się nieco, złapałem ją za uda i uniosłem w górę. Oplotła mnie nogami w pasie, odsuwając się ode mnie na moment. Patrzyliśmy sobie głęboko w oczy, aż w końcu zadałem jedno krótkie pytanie.
- Gdzie sypialnia?
Lisa zaśmiała się głośno odchylając głowę w tył. Wskazała palcem na białe drzwi za nami i gdy znów zaatakowała moje usta zaniosłem ją na rękach do pokoju.
Kopniakiem otworzyłem drzwi i podchodząc w stronę łóżka położyłem ją na miękkich poduszkach. Nie oderwaliśmy od siebie swoich ust, przez cały czas się całowaliśmy. Gdy próbowałem z niej ściągnąć podkoszulek, nie protestowała.
- Dziewczyno, jak ja cię pragnę. - powiedziałem, gdy ściągnąłem spodnie z bokserkami jednym ruchem. Mój członek wyskoczył na wierzch, gdy pozbyłem się niepotrzebnego okrycia. Lisa zachichotała widząc mnie takiego. Uśmiechnąłem się do niej, a po chwili dołączyłem do niej na łóżku. Przyjęła mnie ochoczo łącząc nasze usta ze sobą.
- Jesteś pewna? - zapytałem odsuwając się od niej. Oboje głośno oddychaliśmy.
- Tak, jestem pewna Li. - odpowiedziała akcentując zdrobnienie mojego imienia.
- Li? - zapytałem wytrącony z równowagi, gdy dziewczyna ssała skórę na mojej szyi.
- Li. - potwierdziła chwytając w swoją zimną dłoń mój członek. Wzdrygnąłem się na to dziwne uczucie, a włoski na karku stanęły mi dęba.
Masowała go w górę i w dół, a z moich ust wydobywały się coraz to głośniejsze jęki. Przycisnąłem usta do jej szyi ssąc i liżąc. Dziewczyna była naprawdę dobra, w tym co robiła i miała nie małe doświadczenie.
- Lisa, zaraz dojdę jak nie przestaniesz. - powiedziałem wprost do jej ucha, a dziewczyna od razu zaprzestała swoich ruchów.
Szybko, aby nie tracić czasu nałożyłem prezerwatywę, wyciągniętą wcześniej z portfela, na swoją męskość i ściągając z dziewczyny jej już wilgotną bieliznę wbiłem się w jej ciało. Wydała głośny krzyk z siebie i kładąc dłonie na moich ramionach wbiła mi w skórę swoje paznokcie. Poruszałem się szybko obserwując, jak jej oczy raz unoszą się w górę, a raz jak zamyka powieki. Pot wystąpił na jej czole, a gdy wbiłem się w nią mocno. Jej usta wygięły się w ogromnym uśmiechu, gdy po chwili doszła, a ja zaraz za nią.
Nigdy w życiu nie doznałem czegoś takiego. Miałem dużo dziewczyn, z którymi spałem, ale nigdy, prze nigdy nie przeżyłem czegoś tak intensywnego jak to z Lisą.
Co innego jak robisz to z obcą osobą, a co innego jak robisz to z osobą do której zaczynasz coś czuć, albo już poczułeś.
Leżeliśmy obok siebie na jej dużym łóżku. Ja podparty na łokciu obserwujący ją, a ona na brzuchu prawie że odpływająca w sen.
- Nigdy bym nie pomyślała, że będę z tobą uprawiała seks. - przyznała ziewając.
- Ja też. - odpowiedziałem zakładając jej za ucho kosmyk włosów.
- Tak bardzo cię nienawidziłam, za to co mi robiłeś, a teraz... - nie dokończyła, bo jej powieki całkiem się zamknęły i odleciała w głęboki sen.
Nienawidziła mnie? Dlaczego? Za to co jej robiłem? Kiedy? Przecież znamy się od niedawna.
Przykryłem dziewczynę kołdrą i wślizgując się na miejsce obok niej, również usnąłem, śniąc o brunetce jęczącej moje imię.


Perspektywa Lisy

Gdy rano otworzyłam oczy, uśmiech od razu zagościł na mych ustach. Czułam się obolała, ale jak wspaniale obolała. Spojrzałam na zegarek stojący na stoliku nocnym obok łóżka - dochodziła dziewiąta rano. W biurze miałam być dopiero na dziesiątą, więc miałam jeszcze dużo czasu, aby zjeść dobre śniadanie i wziąć długi gorący prysznic. Rozciągnęłam się na łóżku, aż nagle natrafiłam na coś twardego. Podążyłam wzrokiem w tamto miejsce i, aż się wzdrygnęłam, a włoski na mym ciele stanęły dęba. Głośno wciągnęłam powietrze, widząc osobnika leżącego obok mnie na łóżku.
Liam.
I wtedy do głowy zaczęły napływać mi wspomnienia z wczorajszego dnia. To jak przyszedł do mnie, to jak zaczęliśmy się kłócić, to jak nie chciałam z nim w ogóle rozmawiać i to jak na końcu wylądowaliśmy w mojej sypialni. Popatrzyłam na twarz Liama z szeroko otwartymi oczami. Tak, to Liam Payne, mój największy wróg leżał teraz obok mnie na łóżku. Na jego twarzy nie było żadnej zmarszczki. Wyglądał tak młodo, tak niewinnie, iż pomyślałam że mogę nawet go polubić. Ale wtedy przypomniałam sobie te wszystkie świństwa, które chłopak zrobił mi w przeszłości i wiedziałam, że nie polubiłabym go nawet jeśli by mnie przeprosił.
Zdenerwowana wstałam z łóżka. Naciągnęłam na siebie wczorajsze rzeczy i na palcach przeszłam do łazienki. Stanęłam przed wielkim lustrem i zaczęłam się sobie przyglądać. Policzki miałam zaczerwienione, oczy błyszczące, a na szyi widniały dwie średniej wielkości czerwone plamki.
Malinki.
Zrobił mi pieprzone malinki. Dlaczego wcześniej tego nie zauważyłam? Próbowałam je zasłonić włosami, ale to nic nie dało. Ostatecznie poddałam się i rozbierając się w ekspresowym tempie weszłam pod gorący strumień wody.
Szybko obmyłam całe ciało, chcąc usunąć z siebie zapach Liama. Nakładałam na siebie tyle żelu pod prysznic, aby czuć tylko waniliowy zapach, ale i tak nie mogłam pozbyć się jego woni. Perfumy Liama były tak intensywne, że prawie zemdlałam pod prysznicem. Przypominało mi się jak jęczał nade mną moje imię, jak unosił się i opadał, jak czułam go całego w środku. Dreszcz podniecenia przeszedł po moim kręgosłupie na samą myśl o tym zdarzeniu. Wiedziałam, że na pewno nie pozbędę się jej szybko z mojego umysłu.
Po umyciu włosów owinęłam się białym, puchatym ręcznikiem i związując mokre włosy w kucyk, wyszłam z łazienki. Po drodze do sypialni wstąpiłam jeszcze do kuchni, aby nastawić wodę na kawę, po czym biorąc głęboki oddech, weszłam do sypialni. Liam na szczęście, albo i nieszczęście spał głośno chrapiąc. Nienawidziłam go, nie mogłam na niego patrzeć, chciałam żeby jego życie zmieniło się w piekło, ale gdy tak coraz dłużej się mu przypatrywałam, gdy był w takim wydaniu – niewinny i bezbronny, coś we mnie pękło. Po chwili otrząsnęłam się ze swoich głupich i jakże intensywnych myśli dotyczących różnych części ciała Liama i otworzyłam szafę z ubraniami. Wybrałam zieloną sukienkę na cienkich ramiączkach, a do tego dobrałam biały sweterek z długim rękawem. Pogoda dzisiejszego dnia dopisywała, więc byłam przekonana iż taki strój będzie odpowiedni.
Zrzuciłam z siebie biały ręcznik. Liam spał, więc nie miałam żadnych obaw, że będzie mnie podglądał. Założyłam biały zestaw bielizny i już ściągałam z wieszaka sukienkę, gdy zachrypnięty głos kochanka odezwał się zza moich pleców. Automatycznie odwróciłam się za siebie. Liam owinięty tylko jasnym prześcieradłem w pasie, stał za mną i przypatrywał się mnie, spod przymrużonych powiek.
- Niezłe przedstawienie od rana mi zaserwowałaś. - powiedział zachrypniętym głosem posyłając uśmiech, a ja cała się zjeżyłam.
Ubrałam w pośpiechu sukienkę i rzucając ręcznikiem w jego twarz, wyszłam z pokoju.
Zdenerwowana po chwili znalazłam się już w kuchni zalewając kubek wrzącą wodą. Zamieszałam w nim małą łyżeczką, a następnie uniosłam naczynie w górę chcąc się napić. Gorący napój poparzył mi język i wewnętrzną część ust. Zirytowana rzuciłam kubek do do zlewu i opierając się o blat w kuchni nachyliłam się nad nim, biorąc dwa głębokie wdechy. Zamknęłam na moment powieki, a gdy je otworzyłam zauważyłam Liama stojącego w progu.
Westchnęłam , widząc go ubranego od stóp do głów.
- Stało się coś? - zapytał marszcząc brwi. Popatrzyłam na niego jak na idiotę.
- No coś ty, nic się przecież nie stało. - zaśmiałam się z jego głupiego pytania kręcąc głową ze zrezygnowaniem. - Przyszedłeś wczoraj do mnie nie wiadomo skąd, pieprzyłeś się ze mną, a teraz bezczelnie pytasz czy coś się stało? - zapytałam głośnym tonem. Nie mogłam uwierzyć jaki Liam był głupi zadając to denne pytanie.
- Myślałem, że chcesz tego. Zapytałem cię czy jesteś pewna, pamiętasz? - zapytał prostując ramiona. Był zirytowany faktem, że tak na niego naskoczyłam. To, że spędziliśmy ze sobą noc nie miało dla mnie żadnego znaczenia. Żałowałam tego co zrobiliśmy. Najlepiej jakbym zapomniała o tym zdarzeniu i wymazała je z mojego umysłu, ale to nie było wcale takie łatwe.
- To nie powinno się wydarzyć. - mruknęłam siadając na podłodze w kuchni i chowając twarz w dłoniach.
- Przestań tak mówić. - Liam uklęknął przede mnie i zabrał mi dłonie z twarzy. - Stało się i już. - wzruszył ramionami. Dla niego było to coś normalnego – spać z inną dziewczyną każdej nocy, ale dla mnie miało to wielkie znaczenie. Szanowałam siebie i teraz wiedziałam, że powinnam wykopać Liama z domu zaraz po tym, jak mnie pocałował.
- Powinieneś już iść. - zwróciłam się do niego na tyle głośno, aby usłyszał.
- Wyrzucasz mnie? - zaśmiał się. Chyba nie pojmował powagi sytuacji i tego, jak się czułam po całej tej nocy.
- Nie, nie wyrzucam. Grzecznie proszę tylko, żebyś stąd wyszedł. - wyjaśniłam nawet na niego nie patrząc.
- Czyli przespałaś się ze mną, wykorzystałaś mnie, a teraz mam sobie po prostu iść? - zapytał wstając na równie nogi.
- Nie wiem. - szepnęłam zrezygnowanym głosem.
- A ja wiem co powinienem zrobić. - oznajmił Liam. Uklęknął znów przede mną na jedno kolano, chwycił moje dłonie w swoje i nachylając się w moją stronę, cmoknął moje usta. Na początku całowaliśmy się delikatnie, dopiero po chwili przerodziło się to w coś brutalniejszego. Wplotłam dłonie w jego włosy, a Liam przysunął się jeszcze bliżej wchodząc pomiędzy moje rozszerzone uda. Trzymał moją twarz w swoich dłoniach i całował mnie z żarem. Zorientowałam się do czego chłopak zmierza, dlatego szybko odepchnęłam go od siebie, aż chłopak wylądował po drugiej stornie kuchni.
- Nie, nie, nie! - krzyczałam łapiąc się za włosy. - To nie może tak wyglądać. Idź już. - nakazałam Liamowi, który od razu się podniósł. Nie patrzyłam na twarz bruneta, nie mogłam spojrzeć w jego brązowe oczy, za dużo mnie to kosztowało.
- Wyjdź Liam, błagam cię idź już stąd. - podeszłam do drzwi frontowych i dosłownie wykopałam chłopaka na zewnątrz. Gdy Liam znalazł się za nimi, osunęłam się po drewnianej powłoce cicho łkając i zastanawiając się co właśnie zrobiłam.

Perspektywa Liama

- Kurwa mać! - krzyknąłem, gdy tylko wyszedłem na zewnątrz. Starsza kobieta wychodząca akurat z sąsiedniej klatki popatrzyła na mnie z obrzydzeniem. Posłałem jej tylko wściekłe spojrzenie, a ta odwróciła się i uciekła przede mną.
Co ja zrobiłem źle, że ona mnie wyrzuciła? Przecież nie powiedziałem niczego nie stosownego. Zapytałem czy jest pewna, aby to ze mną zrobić. Zgodziła się. Więc nie rozumiem dlaczego teraz zachowuje się tak, jakby mnie nienawidziła za to. Oboje jesteśmy dorośli, wiedzieliśmy co robimy. Wiedzieliśmy na czym to polega. Oboje się na to zgodziliśmy, więc nie rozumiem teraz reakcji Lisy. Wyglądała, jakby bolało ją to że się ze mną przespała. A jeszcze wczoraj nie zaprzeczała, ani nie buntowała się żebym przestał. A wręcz przeciwnie, podobało jej się to. Więc zamiast na początku mnie odepchnąć i powiedzieć: spierdalaj z mojego mieszkania, ona zaciągnęła mnie do swojej sypialni.
Nie rozumiem natury kobiet. My jako mężczyźni musimy się zastanawiać i głowić co im chodzi, gdy tak naprawdę to one powinny nam powiedzieć czego od nas oczekują.
Zdenerwowany wsiadłem do samochodu i odjechałem spod jej bloku. Wiedziałem, że przyjeżdżając tutaj będę albo tego żałował, albo będę szczęśliwy. Ale teraz już sam nie wiem, co aktualnie czuję.


***

Wróciłem do mieszkania. Wziąłem szybki prysznic, zjadłem jakąś kanapkę i już pędziłem do pracy.
Pan Charlie zdziwił się na mój widok. Musiałem okropnie wyglądać, bo tak się właśnie czułem. Dzisiejszego ranka potraktowano mnie jak gówno, mimo wspaniałego wieczoru i nocy. Chciałbym móc tam wrócić, powiedzieć Lisie, że jeszcze możemy wszystko między nami naprawić. Ale wiem, że ona nie zniosłaby mojego widoku u siebie, a ja nie zniósłbym jej krytycznego spojrzenia jakim by mnie obdarzyła. Ale w głębi duszy wiedziałem, że była szczęśliwa spędzając ten wieczór ze mną. A przynajmniej miałem taką nadzieję.
Do końca dnia pracowałem nad papierami, nie zwracałem uwagi na moje myśli pędzące w stronę brunetki, dopóki mój telefon nie zadzwonił na biurku.
Kartka trzymana przeze mnie aktualnie w dłoni, wylądowała na ziemi, a ja aż podskoczyłem słysząc dźwięk mojego dzwonka. Oddychając głęboko spojrzałem na ekran. To Harry.
- Stary nie mogę teraz gadać, możesz zadzwonić póź... - zacząłem, ale głośny ryk z drugiej strony przerwał moją paplaninę.
- Włącz program pierwszy. Szybko! - nakazał Harry. Szybko więc wziąłem do ręki pilot od telewizora i go włączyłem. Nie wierzyłem własnym oczom. Właśnie ten sam reporter, nie pamiętam nazwiska w tej chwili, stał i gadał coś do mikrofonu, a za nim rozgrywała się istna maskara. Ludzie w specjalnych kostiumach zabezpieczali miejsce, a raczej naszą miejscówkę do ścigania się. Kolejną!
- Ja chyba śnię. - powiedziałem sam do siebie, ale po chwili przypomniałem sobie że przecież mam Harry'ego na linii.
- Nie, nie śnisz, ja widzę dokładnie to samo. - odpowiedział.
- Co teraz? To nasza kolejna kryjówka, a ktoś bezczelnie nam ją ujawnia. - jęknąłem do słuchawki wyłączając telewizor i łapiąc się za włosy.
- Nie mam pojęcia co dalej, mam tylko nadzieję, że w końcu złapiemy tego gnoja. - po głosie Harry'ego wyczułem, że jest na maksa zirytowany. Ale cóż, jakby patrząc na to ja też jestem wkurzony. Obawiałem się tylko jednego: co zrobimy jak wyjdzie na jaw autor całego tego zamieszania.

Perspektywa Lisy


- Lisa jesteś jedną z naszych najlepszych agentek. Chyba musimy dać ci podwyżkę. - komendant Green gratulował mi dobrze wykonanego zadania. Wcale na to nie zasłużyłam. Jeszcze jakieś dwa dni wcześniej może bym się z tego cieszyła, ale nie po nocy spędzonej z Liamem. Nie po tym jak szeptał mi czułe słówka do ucha, gdy myślał że śpię. Czułam, że on coś do mnie czuje, ale odpychałam te myśli na tył głowy, nie chcąc o tym w ogóle myśleć.
- Nie wiem czym sobie zasłużyłam na to miano, ale dziękuję. - podziękowałam serdecznie swojemu przełożonemu i chwilę później zniknęłam w swoim gabinecie. Usiadłam na wielkim fotelu i opierając głowę o zagłówek zamknęłam oczy.
Do mojej głowy zaczęły napływać wspomnienia Liama. To jak całował moją szyję, jak napinał się, gdy byliśmy złączeni, jego błysk w oczach gdy doznał spełnienia.
Niby na początku myślałam, że nie ma to żadnego znaczenia, ale po chwili namysłu doszłam do wniosku, że miało to ogromne znaczenie. Liam był odpowiedzialny za zniszczenie mi życia, to fakt. Ja natomiast chciałam zniszczyć życie jemu, ale teraz już sama nie wiedziałam co mam zrobić. Nienawidziłam go z całych sił, ale co z tego gdy on pojawia się w progu moich drzwi, z pretekstem oddania szalika, który rzekomo u niego zostawiłam, a potem śpimy ze sobą. Czy to się w ogóle trzyma kupy? Raczej nie.
- No proszę, proszę. Gratuluje podwyżki i awansu. - Alvin wtargnął z uśmiechem na ustach do mojego gabinetu. Nawet nie zapukał, ale on nie miał tego w zwyczaju.
- Przestań. - powiedziałam łapiąc się za głowę, a łokcie położyłam na blacie biurka.
- Dlaczego? To przecież wspaniała wiadomość. - zachwycał się.
Alvin był chyba bardziej szczęśliwy, niż ja sama.
- Przestań ciągle o tym gadać. Nie należy mi się to, nie powinnam wydawać kryjówek Liama i jego bandy. - mruknęłam pod nosem spoglądając na przyjaciela.
- A niby dlaczego? Sama mówiłaś, że należy im się to, a głównie Liamowi za te wszystkie świństwa które wyrządził ci w przeszłości.
Alvin cały się zjeżył, gdy usłyszał moje słowa. Chłopak naprawdę nie spodziewał się, że będę żałować całej tej sytuacji i swojego durnego pomysłu.
- Wiem Al, ale stało się coś co wpłynęło na zmianę mojego zdania. - jęknęłam opierając głowę na oparciu i patrząc w górę.
- Przespałaś się z nim? - zapytał prosto z mostu, a ja aż zachłysnęłam się powietrzem słysząc jego słowa. Popatrzyłam na niego z szeroko otwartymi oczami nie wiedząc, jak mam na coś takiego zareagować. Wściec się, czy może przyznać do błędu?
- Co takiego? Skąd o tym wiesz? - zapytałam zirytowana faktem, że przyjaciel od razu wpadł na taki trafiony pomysł.
- Masz malinki na szyi, do tego jesteś rozkojarzona i trudno się z tobą rozmawia. Lisa znam cię ponad połowę swojego życia i wiem kiedy coś się u ciebie dzieje. - wyjaśnił wzruszając ramionami.
- To co, opowiesz mi jak do tego doszło? - zapytał zaciekawiony i już zacierał ręce na pikantną opowieść, ale ja tylko przewróciłam oczami.
- Przyszedł wczoraj do mnie, pod pretekstem oddania mi czarnego szala, który u niego zostawiłam kilka godzin wcześniej. Kłóciliśmy się, kazałam mu wyjść, a on mnie pocałował i znaleźliśmy się w mojej sypialni. - wyjaśniłam pokrótce, nie zdradzając żadnych szczegółów z mojego intymnego życia.
- To świetnie! - wykrzyknął Alvin wyrzucając ręce w górę.
- Świetnie? Czy ty się dobrze dziś czujesz Al? - zapytałam zirytowana samym faktem, że mój kumpel miał na tyle czelności żeby cieszyć się z mojego upokorzenia i głupoty, jaką popełniłam poprzedniej nocy.
- Daj spokój Lisa, Liam to fajny facet. Myślę, że oboje do siebie pasujecie. - uśmiechnął się szeroko.
Nic nie odpowiedziałam, zastanawiałam się tylko nad słowami przyjaciela. Może on faktycznie miał rację? Liam to fajny chłopak, a ja chcę zniszczyć mu życie. Gdybym tylko była bardziej odważniejsza i opowiedziała Liamowi o swojej przeszłości i że znam go bardzo długo, i że wiem do czego chłopak jest zdolny, jeśli chodzi o swoje sprawy.
Będę musiała przemyśleć całą tą sytuację i podjąć jakieś kroki dotyczące całego tego zajścia i Liama. Nie mogę dawać chłopakowi nadziei, że między nami może coś być. Bo przecież nie było, nie ma i nigdy nie będzie prawda? Gorzej, jak chłopak już sobie tak myśli...


____________________
Miło by mi było gdybyście skomentowali ten rozdział. Wiedziałabym przynajmniej czy jest ktoś, kto czyta to opowiadanie.

Dziękuję.

1 komentarz:

  1. Ja tu czytam! Eh te miłostki, mówię Ci one prowadzą do zguby...

    OdpowiedzUsuń