Perspektywa Liama
W życiu każdego
człowieka przychodzi taki moment, gdy nie ma się ochoty na nic. Nie
masz ochoty wstać z łóżka, nie masz ochoty patrzeć na siebie w
lustrze. I tu nie chodzi o to, że jesteś leniem czy coś podobnego,
tutaj chodzi bardziej o to, że nie masz kontroli i nie potrafisz
zapanować nad własnym życiem.
Przez ostatni
miesiąc mam jakiegoś dziwnego doła i nie potrafię się go pozbyć.
Jestem kłębkiem nerwów. W ogóle nie jem, śpię po dwie godziny
(o ile uda mi się zasnąć), wyglądam jak kupka nieszczęścia.
Długo zastanawiałem się od czego to zależy i doszedłem do
wniosku, że to głównie przez moją głupotę tak się dzieje.
Chciałbym powiedzieć, że wszystko jest dobrze, że to się ułoży,
że w końcu będę mógł powiedzieć: jestem szczęśliwy.
Ale czasem tak się po prostu nie da. Powinienem walczyć, walczyć o
siebie, o swoje szczęście przede wszystkim, ale też o nią - o
Lisę, która wtargnęła do mojego życia i zamieszała w nim, a
teraz nie daje o sobie w ogóle znać. Chciałbym z nią porozmawiać,
nakłonić ją do wyjaśnienia mi niektórych rzeczy, które jak
stwierdziła zataiła przede mną. Chciałbym, ale nie mogę ponieważ
nigdzie nie mogę jej znaleźć, ani nikt nic o niej nie wie. Jestem
zły, cholernie zły. Ona pewnie gdzieś siedzi i świetnie się
bawi, a ja cierpię nie mogąc jej znaleźć, ani też nie mogąc z
nią porozmawiać.
- Tak się nie robi
Lisa. - zakończyłem swój już trzeci telefon do tej dziewczyny
dzisiejszego dnia. Nagrywałem się jej na pocztę głosową
codziennie. Wiedziałem, że tego nie odsłucha, ale czułem się
lepiej mogąc się jej „wygadać” w jakiś dziwny i pokręcony
dla mnie sposób. I właśnie w ten dziwny i pokręcony sposób, to
mi pomagało, dzięki temu czułem się lepiej i moja dusza zlepiała
się w całość. Przynajmniej miałem takie wrażenie.
Rzuciłem telefon na
łóżko, po czym przeczesałem włosy dłońmi. Dlaczego ona się do
mnie nie odzywa? Co ja zrobiłem nie tak? Powiedziałem coś złego?
Jestem bezradny, nie mogę dać sobie rady z nią i pewnymi sprawami
w moim życiu.
Moja siostra Ruth
dzwoni do mnie po kilka razy dziennie, ale ja nie odbieram telefonu.
Nie mam siły z nią gadać, z reszta nie mam siły z nikim
rozmawiać, nawet z chłopakami. Louis nie raz namawiał mnie na małą
rundkę po klubach, ale odmawiałem kłamiąc że źle się czuję.
Oni widzą, że coś jest ze mną nie tak, ale ja im nic nie mówię,
nie chcę się przed nimi tłumaczyć, nie mam na to siły, ani
ochoty.
Gdy dziś rano
wstałem, poczułem że ten dzień będzie znacznie lepszy niż
kilkanaście poprzednich, że wydarzy się coś, co odmieni mój los.
Poczułem coś dziwnego w środku i to sprawiło, abym uwierzył.
Zastanawiałem się tylko, gdzie, jak i kiedy to się wydarzy. Ale
wtedy, sam nie wiem dlaczego to zrobiłem, zadzwoniłam do Harry'ego.
Okazało się, że chłopaki dzisiaj się ścigają. Pomyślałem
sobie wtedy, że to jest właśnie to, na co mam ochotę i coś co
zawsze mi wychodziło.
Dlatego, gdy tylko
zegarek wybił godzinę osiemnastą wypadłem z biura najszybciej jak
potrafiłem. Pan Charlie nie zdążył się ze mną pożegnać, bo
tak wybiegłem. Usłyszałem tylko głośny śmiech starszego pana,
dzięki któremu sam się zaśmiałem.
Wstąpiłem tylko do
domu, aby wziąć szybki prysznic i już pędziłem w umówione
miejsce, gdzie czekali na mnie chłopaki. Nie mogli uwierzyć, że w
końcu zdecydowałem się na spotkanie z nimi. Cieszyli się widząc
mnie wysiadającego z samochodu, po czym wyskoczyli z czarnej
furgonetki taty Harry'ego.
- No w końcu. -
Niall, jako pierwszy z grupy podszedł do mnie ściskając mnie na
powitanie.
- Fajnie, że
jesteś. - Harry podał mi swoją dużą dłoń.
- No stary, nie
wierzę. - Louis oczywiście był bardziej niż podekscytowany moim
widokiem.
- Coś ty tak nagle
zgodził się na spotkanie z nami? - zapytał Zayn klepiąc mnie po
ramieniu w przyjaznym geście.
- Będziecie mnie
tak wypytywać, czy może zaczniemy jechać, bo nigdy tam nie
dotrzemy? - zapytałem siadając za kierownicą swojego samochodu.
- Jasne. Rozdzielamy
się? - zapytał Harry marszcząc brwi.
- Zayn, Niall do
Louisa, a ja pojadę z Liamem. - zakomunikował Harry wsiadając do
mojego auta.
- A ja? - zapytał
jakiś dziwny i znany mi głos. Odwróciłem głowę w stronę skąd
on pochodził i dostrzegłem Alvina stojącego obok drzwi od strony
kierowcy i patrzącego na mnie błagalnie.
- A co on tutaj
robi? - zapytałem Harry'ego, który już zapinał pasy
bezpieczeństwa.
Kumpel popatrzył na
grubaska i jednym kiwnięciem głowy wskazał mu, aby wsiadał na
tylną kanapę.
- Tylko mi niczego
nie pobrudź. - warknąłem do niego patrząc we wsteczne lusterko,
gdzie widniała gruba twarz Alvina.
Chłopak coś
burknął pod nosem, ale nie zwracałem na niego uwagi. Wcisnąłem
tylko jedynkę i mój samochód wystartował do przodu.
- Lisa się
odzywała? - zapytał Harry, gdy pędziliśmy szybko po drodze.
Pokręciłem przecząco głową zamyślony patrząc na drogę przed
sobą. Chciałbym, żeby się do mnie odezwała, dała choć jeden
znak że ma się dobrze.
- Wiadomo gdzie
jest? - dopytywał przyjaciel, a ja znów pokręciłem głową. Nie
miałem pojęcia gdzie jest, ani co się z nią dzieje i dlaczego się
do mnie nie odzywa.
- Mam najgorsze
myśli co do tego. Boję się, że mogło się jej coś stać, a ja
nie mam pojęcia gdzie jest. - przygryzłem wnętrze policzka
próbując powstrzymać się przed atakiem paniki, który nadchodził
wielkimi krokami.
- Zakochałeś się
stary. - stwierdził Harry, gdy nieco zwolniłem i skręciłem w
prawo w wąską drogę, która prowadziła do naszego miejsca.
- Co? - zapytałem
zirytowany ściskając kierownice mocniej aż mi kostki u rąk mi
pobielały.
- Widać to po tobie
stary i nie okłamuj mnie, że jest inaczej. Podoba ci się prawda?
Czujesz, że ci jej brakuje, gdy nie ma jej blisko ciebie, nie? -
dopytywał, a ja prawie szalałem myśląc i zastanawiając się co
się z tą dziewczyną dzieje i gdzie jest.
- Przestań Harry,
błagam cie. - poprosiłem przyjaciela. Już więcej się nie
odezwał, milczał przez całą drogę.
Gdy dojechaliśmy na
miejsce zdziwiło mnie zachowanie Alvina. Wyskoczył z samochodu jak
poparzony i zwiał do lasu. Wzruszyłem tylko ramionami i podszedłem
do bagażnika. Założyłem swoją ulubioną czarną, skórzaną
kurtkę na siebie i już byłem gotów do wyścigów.
- To co który się
ze mną ściga? - zapytałem głośno podchodząc do samochodu
Louisa.
- Ja! - odkrzyknął
Niall. Pierwszy raz odkąd pamiętam blondyn zgłosił się o
ścigania. Posłałem mu tylko zadowolony uśmiech i odwracając się
na pięcie ruszyłem do swojego auta. Usiadłem za kierownicą,
zapiąłem pas bezpieczeństwa i zapaliłem silnik. Niall z lekko
trzęsącymi się nogami wsiadł do samochodu obok.
Przygoda Nialla z
wyścigami zaczęła się od gier komputerowych. Pamiętam jak w
szkole wydawał każde swoje oszczędności na nowe gry. Nie było
dnia by nie grał. Nawet wtedy, gdy do niego przychodziłem.
Uzależnił się od nich, ale gdy tylko zaproponowałem przenieść
wyścigi do prawdziwego życia, zgodził się bez dwóch zdań. Jego
pierwszy wyścig skończył się wypadkiem, przez który prawie go
straciliśmy. Od tamtej pory, a było to z pięć lata temu, nie
odważył się wsiąść do auta. Dopiero dziś, po tak długim
odstępie czasowym zaryzykował. Oby tylko tego później nie
żałował, pomyślałem sobie.
Oboje podjechaliśmy
do prowizorycznie namalowanej białej linii na ulicy. Ustawiliśmy
się obok siebie, a następnie głośno gazowaliśmy. Popatrzyłem na
przyjaciela, widziałem jaki był zestresowany tym co właśnie zaraz
miało się zdarzyć. I wtedy naszła mnie pewna myśl – dam mu
wygrać. Niech znów poczuje to wspaniałe uczucie, jakim jest
zwycięstwo.
Louis stał między
naszymi autami z białą chorągiewką w ręce śmiejąc się do nas.
I wtedy uniósł dłoń w górę dając znak, byśmy się
przygotowali. Zapiąłem jedynkę i czekałem na ten jeden,
charakterystyczny ruch ręką. Krew buzowała w moich żyłach,
słyszałem tylko własny głośny oddech, koncentrowałem się aby
oddychać miarowo. Moje oczy skanowały otoczenie wokół mnie. I
wtedy to się stało. Louis jednym ruchem ręki zasygnalizował, że
mamy startować. Ruszyliśmy przed siebie w takim samym tempie.
Spojrzałem w bok na Nialla, który był skupiony na jeździe jak
nikt inny, nawet ja. Przed nami pojawił się lekki zakręt w lewo,
oboje weszliśmy w niego idealnie. Jechaliśmy obok siebie z taką
samą prędkością. I wtedy, gdy do mety pozostało już naprawdę
niedużo zdjąłem nogę z gazu i pozwoliłem przyjacielowi wygrać.
Perspektywa Lisy
Kto
by pomyślał, że jedna głupia rozmowa z przyjacielem może
wszystko zepsuć. Zburzyć mur, który próbowałam zbudować wokół
siebie od bardzo długiego czasu. Starałam się odciąć od tego
chłopaka, starałam się o nim zapomnieć. Nawet wyjechałam do
mamy, ale to nic nie dało. Liam dzwonił, pisał, ogólnie nie dawał
o sobie zapomnieć. Widziałam, że się stara o mnie zawalczyć, ale
ja nie byłam gotowa na to, aby znów mu zaufać. Bałam się, że
znów mnie oszuka i okłamie. Zastanawiałam się czy może Liam
odkrył moją tajemnicę. Przesłuchałam dokładnie wszystkie
nagrania na poczcie głosowej oraz przeczytałam wszystkie wiadomości
od niego, ale w żadnej z nich nie wspomniał że dowiedział się
czegoś na jej temat. Mogłam odetchnąć wtedy z ulgą, ale wtedy, w
najmniej oczekiwanym momencie, pojawił się kolejny „problem”, o
którym wiedziała tylko jedna osoba.
-
Alvin – zajęczałam do słuchawki telefonu - Stało się coś, że
dzwonisz? Umawialiśmy się przecież, ze dzwonimy do siebie w
nagłych wypadkach. - dodałam. Usłyszałam tylko dziwne dźwięki
dochodzące z telefonu. Zastanawiałam się, gdzie on się znajduje w
tym momencie.
-
To jest nagły przypadek Lisa. - zakomunikował poważnym tonem Al.
-
No to mów, bo nie mam czasu na bzdety. - zwróciłam się do
przyjaciela. Bzdety bzdetami, pomyślałam, ale miałam wrażenie że
Alvin naprawdę ma coś ważnego do powiedzenia. Coś w jego głosie
to potwierdzało.
-
Liam cię szuka. - oznajmił, a ja parsknęłam śmiechem odchylając
głowę w tył.
-
No coś ty szerlocku, przecież o tym wiem. - odpowiedziałam mu. Nie
dało się tego nie zauważyć. Przecież dostawałam kilka
wiadomości tekstowych oraz nagrań na pocztę głosową dziennie.
Nie potrafiłam nawet tego zliczyć.
-
Dzwonisz do mnie w jakieś ważnej sprawie. I coś mi się zdaje, że
to nie chodzi głównie o to że Liam mnie szuka, ale o coś więcej.
Powiesz mi co się stało? - zapytałam, a w tle usłyszałam jakiś
dziwny dźwięk.
-
I gdzie ty jesteś Al? -zmarszczyłam brwi zastanawiając się gdzie
dokładnie przyjaciel się znajdował.
Usiadłam
na łóżku bojąc się odpowiedzi Alvina. Obawiałam się, że to
może mieć związek z moją pracą oraz zleceniem, które otrzymałam
i dzięki któremu miałam szansę zdobyć sporą kwotę pieniędzy.
A także dzięki temu mogłabym być postrzegana jako jedna z
najlepszych agentek w całej Wielkiej Brytanii.
-
Byłem świadkiem rozmowy Liama z jego kumplem. Wypytywał o ciebie,
pytał czy macie jakiś kontakt czy się odzywałaś. Boi się że
coś ci się stało Lisa. Trochę mi jest go szkoda, bo to naprawdę
fajny chłopak i zależy mu na tobie.
-
Przestań Al – przerwałam mu. - Nie mów tak o nim przy mnie. Dla
mnie Liam może nie istnieć.
-
Dla ciebie może nie istnieć, ale dla tego maleństwa które nosisz
pod sercem istnieje i zawsze
będzie istniał. - zauważył Alvin, a ja
otworzyłam
szeroko oczy ze zdziwienia. Nie spodziewałam
się takiego odzewu z jego strony. Prosiłam
go, żeby więcej o tym nie
wspominał, ale Alvin nie mógł sobie darować. Poczułam
jak coś podchodzi mi do
gardła i szybko rzucając telefon na łóżko
pognałam
do łazienki. Zwymiotowałam.
Przez ostatni
miesiąc
to właśnie ciągle robię
- biegam
do łazienki i wymiotuję.
Liam
zrobił mi dziecko. Nie raz analizowałam tamten moment, gdy
przespaliśmy się ze sobą. Pamiętałam bardzo dobrze, że się
zabezpieczyliśmy, że zadbaliśmy o to, aby nie było po tym
konsekwencji. A tymczasem jestem w ciąży z Liamem Paynem, moim
największym wrogiem. Jak do tego mogło dojść?
Zrobiłam
trzy testy ciążowe i każdy z nich wyszedł pozytywnie. Nie mogę
nawet znaleźć odpowiednich słów, aby to opisać. To było coś
jakby połączenie szoku z zawałem? Nie wiem jak to nazwać, ale
sama myśl wydaje mi się okropna.
Opadłam
na tyłek na zimne płytki w łazience. Cała się trzęsłam z
nerwów, zdenerwowania i przeraźliwego zimna.
-
Widzisz co ze mną robisz? - zapytałam gładząc dłońmi swój
brzuch.
Bałam
się. Bałam się, że zostanę z tym problemem sama, że sobie nie
poradzę, że zwariuję sama ze sobą. Wiedziałam, że na Liama nie
mam co liczyć, bo domyślałam się że on nie jest na tyle dojrzały
i dorosły, aby zaopiekować się mną i dzieckiem. Wiedziałam, że
nawet chęć powiedzenia mu o tym nie będzie należała do
najprzyjemniejszych, a także nie będzie wcale łatwa.
Powoli
i niezgrabnie wstałam z kafelków. Obmyłam twarz zimną wodą, po
czym wróciłam do pokoju. Telefon z zawieszonym połączeniem z
Alvinem leżał na łóżku. Zrzuciłam go na miękki, biały dywan,
po czym położyłam się na łóżku i przyciągając kolana pod
brodę zaniosłam się płaczem.
-
Co ja narobiłam? - zapytałam samą siebie unosząc mokre od łez
policzki ku niebu.
-
Dlaczego ja? - pytałam siebie ciągle i ciągle. Ale ostatecznie
poddałam się i zasnęłam śniąc o małym chłopczyku z brązowymi
oczami i włosami, biegającemu żwawo po łące za domem.
Perspektywa
Liama
Nie
mogłem znaleźć sobie miejsca przez kilka ostatnich dni. Za trzy
dni ma odbyć się ślub mojej siostry. Chciałbym pójść tam z
Lisą, ale kompletnie nie wiem gdzie ona jest ani jak się z nią
skontaktować. Byłem nawet pod drzwiami jej mieszkania, ale nie
otworzyła. Waliłem tak długo w drewnianą powłokę, że sąsiad
wyszedł ze swojego mieszkania i oznajmił mi, że dziewczyny nie ma.
Widział tylko jak szybko ucieka kilka tygodni temu i od tamtej pory
jej nie było. Żałowałem tylko jednego, że nie znałem adresu
zamieszkania jej rodziców, może wtedy udałoby mi się do niej
dotrzeć i w końcu ją znaleźć, bo im dłużej głowiłem się nad
tym gdzie ona jest i co robi to dostawałem szału. Boję się, że
może się jej coś złego dziać a ja nawet nie będę wiedział co.
Kolejna
faktura skończona. Odłożyłem ją na stosik na biurku, po czym
oparłem się na fotelu. Próbowałem czymś zająć myśli, ale nie
potrafiłem skoncentrować się na jednej rzeczy.
Kolejny
dzień dobiegł końca, a dwa następne będą jednymi z najgorszych.
Moja mama będzie do mnie wydzwaniać i zachęcać mnie, abym
przyjechał do niej wcześniej, byśmy oboje mogli pomóc przy
ślubnych przygotowaniach. Będzie się na pewno zachwycać nad tym
jak to jest pięknie, jak my wszyscy idealnie się prezentujemy bla
bla bla. Już teraz miałem tego dosyć. Gdyby można było usunąć
kilka dni z naszej przyszłości, na pewno usunąłbym cały przyszły
tydzień. Nie chodzi o to, że ja mam gdzieś własną rodzinę, po
prostu nie lubię takich uroczystości jak śluby. Każdy tylko się
do każdego sztucznie uśmiecha. Wujkowie próbują zatańczyć z
każdą młodą dziewczyną, a ciotki tylko plotkują o innych.
Dziękuje bardzo, ale nie skorzystam. Gdyby nie to, że moja siostra
wybrała mnie na swojego świadka, nigdy bym się tam nie pojawił.
Skłamałbym tylko, że coś ważnego mi wypadło w pracy, a tak
naprawdę imprezowałbym z chłopakami w klubie, a później spędził
noc z miłą dziewczyną której imienia nawet bym nie zapamiętał,
bo po co. Ale tak niestety nie mogło być, ponieważ moja kochana
siostra już zaplanowała mi całe piątkowe i także sobotnie
popołudnie, więc nie mogłem się już od tego wymigać. Już jest
za późno.
Odetchnąłem
głośno zamykając na moment oczy. Moje myśli znów powróciły do
Lisy. Gdybym tylko mógł ją zobaczyć i z nią porozmawiać.
Wystarczyłoby mi tylko pięć minut. Moim marzeniem było zobaczyć
jej śliczną twarz i i powiedzieć jak pięknie dziś wygląda. Co
ja bredzę? Przecież ja nigdy nie mówiłem tak do dziewczyn i nigdy
tak nie powiem, to nie w moim stylu. Ale jednak Lisa zawsze była
najładniejsza ze wszystkich, które spotkałem do tej pory. Jej
krągłe biodra, idealny biust, długie falujące włosy. No po
prostu ją kocham. Zapomniałem się marząc o tej dziewczynie, gdy
nagle ktoś zapukał do drzwi mojego gabinetu. Przestraszyłem się i
z nogami położonymi na biurku nie mogłem utrzymać równowagi, a
co za tym idzie padłem plackiem na ziemię.
-
Kurwa mać! - krzyknąłem wstając powoli na równe nogi. Czy ja
zawsze muszę sobie coś zrobić, gdy tylko o czymś myślę?
Pukanie
się nasiliło. Krzyknąłem głośne proszę, a następnie szybko
zająłem swoje miejsce przy biurku.
-
Panie Liamie, ktoś do pana przyszedł. - oznajmił mi pan Charlie
wchodząc do środka i próbując się nie śmiać. Zapewne słyszał
wielki trzask i moje głośne przekleństwo, ale jak na
profesjonalistę przystało, starał się tego po sobie nie
pokazywać.
-
Kto to taki? - zapytałem masując swój łokieć na który przed
chwilą upadłem. Cholera, bolał jak diabli.
-
Przedstawił się jako Alvin i mówi, ze jest pańskim przyjacielem.
Nie wiedziałem czy mam go wpuścić, bo wydawał mi się nieco
podejrzany, dlatego dzwoniłem do pana na telefon, ale cały czas
było zajęte. Pomyślałem więc, że coś się stało dlatego
przyszedłem sprawdzić. - wyjaśnił pan Charlie. Ten człowiek
odkąd tutaj u mnie pracuje, jeszcze nigdy nie mówił tak długo jak
dziś. Zazwyczaj, gdy rozmawialiśmy to tylko kilka zdań ze sobą
wymieniliśmy i na tym nasza konwersacja się kończyła.
-
Alvin moim przyjacielem? - zapytałem zdumiony. Że ten grubas miał
taką czelność się nazywać.
-
Tak się przedstawił.
-
To nie jest mój przyjaciel, a mój wróg. - wyjaśniłem Charliemu,
a ten wciągnął tylko głośno powietrze i patrzył na mnie
przerażony.
-
Ale poradzę sobie z nim, spokojnie. - dodałem uśmiechając się
lekko, widząc jego minę. Wstałem z krzesła i podszedłem do
drzwi.
Razem
z Charliem zeszliśmy na dół. Starszy pan trzymał się za mną,
myślę że bał się iż Alvin może mu coś zrobić. Choć nie był
na tyle inteligentny, aby porozmawiać chociaż o polityce.
Gdy
znaleźliśmy się w poczekalni, pan Charlie szybko zniknął w swoim
kantorku.
-
Cześć Liam. - przywitał się ze mną Alvin, po czym odkładając
na stosik gazet jakieś czasopismo, wstał i podszedł do mnie
wyciągając swoją wyjątkowo czystą dłoń. Przywitałem się z
nim, jak na dobrego faceta przystało, ale coś czułem że to nie
będzie miła rozmowa.
-
Wiec przejdźmy do rzeczy. Co ty tutaj robisz i czego chcesz? -
zapytałam na wstępie nie owijając w bawełnę oraz chcąc jak
najszybciej dowiedzieć się o co chodzi i dlaczego on tutaj
przylazł.
-
Liam ja wiem, że może nie za bardzo się lubimy, ale musisz
zrozumieć że ja mam jak najlepsze intencje.
-
Jak zawsze – bąknąłem pod nosem krzyżując ramiona na piersiach
i czekając na jego wyjaśnienie.
-
Chodzi o Lisę. - wypowiedział jej imię, a ja poczułem jak moje
serce zaczyna szaleć, a w gardle powstaje suchość.
-
Chodź do mnie. - zaproponowałem odwracając się i idąc na górę.
Ciekawy
byłem co Alvin wie o Lisie, przecież oni się nie znają. Tak
myślałem dopóki nie usłyszałem całej historii związanej z nim,
ze mną i z nią w roli głównej.
-
Nie wiem od czego zacząć. - powiedział Alvin, gdy usiedliśmy w
moim gabinecie naprzeciwko siebie.
-
Najlepiej od początku. - zaproponowałem nerwowym głosem.
-
Ty i Lisa znacie się nie od dziś. - zaczął, a ja już chciałem
wstać i mu strzelić w ten wielki łeb. Wiedziałem, że albo sobie
jaja ze mnie robi albo mówi prawdę. Miałem tylko nadzieję, że
druga opcja wchodzi w grę.
-
To niemożliwe, znamy się od nie…
-
Od niedawna, tak. Ale wasza przeszłość się ze sobą łączy. -
przerwał mi, a krew buzująca w moich żyłach wrzała.
-
Możesz tego nie pamiętać, ale Lisa to ta sama dziewczyna z której
śmialiście z kolegami w szkole. Ta sama, którą wytykaliście
palcami, ta sama którą gnębiliście przez tyle lat. - wyjaśnił,
a ja przez całą jego wypowiedź marszczyłem brwi nie rozumiejąc
co ten grubasek mam mi do przekazania. Nie przypominałem sobie
niczego z jego opowieści. Dla mnie to się kupy nie trzymało i nie
mogłem uwierzyć, że to jest prawda.
-
Ale masz wyobraźnie Alvin. - przyznałem chłopakowi rację. Byłem
przekonany, że bredzi i wymyśla sobie to wszystko na poczekaniu,
aby jeszcze bardziej mnie zirytować. Nie dość, że sama jego
obecność sprawiała że miałem ochotę wyrzucić go przez
zamknięte okno, to jeszcze ta jego żałosna opowieść o Lisie. Czy
on nie widział, że cierpiałem? Czy on nie zdawał sobie z sprawy z
powagi tej sprawy? Czy on był na tyle ślepy, aby nie zauważyć, iż
każde wspomnienie o tej dziewczynie powodowało, że nóż w moim
sercu powoli się obracał sprawiając mi jeszcze większy ból?
-
To nie jest moja wyobraźnia, a twoje i Lisy życie. Radzę ci
zajrzeć do starych zdjęć z okresu szkolnego, radzę przyjrzeć się
małej, zagubionej dziewczynce w dużych okularach która stoi
niedaleko ciebie. I włącz myślenie Liam, bo jeśli dalej będziesz
się tak zachowywał to stracisz ją. A widzę, że ci na niej
zależy. - powiedział wstając i wychodząc z mojego gabinetu. Nie
rozumiałem tylko jednego – dlaczego on tutaj przyszedł i gadał
mi takie głupoty?
Ale
coś wtedy dotarło do mojej głowy. Zobaczyłem przed oczami pewną
sytuację.
Liam Payne z
grupką swoich najlepszych czterech kumpli wkroczył do szkoły. Z
podniesionymi wysoko głowami kroczyli przez szkolny korytarz.
Dziewczyny mdlały na ich widok. Umięśnione ciała, markowe ciuchy
podkreślające ich sylwetki, a na czele całej bandy – on.
Najbardziej niebezpieczny, najbardziej straszny, najbardziej
przerażający z całej szkoły.
- Widzicie ją? -
zapytał swoich kumpli. Jeden z nich, blondyn szedł o krok za nim,
chciał być jak najbliżej Liama, ponieważ chciał być taki sam
jak on. Dwóch kolejnych, jeden w lokach, drugi w prostych włosach,
z grzywką zaczesaną na bok szli obok siebie z minami pana i władcy
czując, że mogą zawładnąć całą szkołą. Za całą czwórka
szedł chłopak o ciemniejszej karnacji niż pozostali. Jego czarne
włosy były postawione ku górę, także wyszczuplały jego wąską
twarz.
Cała piątka
dumnie kroczyła w stronę chudej i przestraszonej brunetki stojącej
przy otwartej szkolnej szafce.
- Kujon. -
zaśmiał się blondyn.
- Hej. - podeszli
bliżej biednej dziewczyny. Ta nie wiedziała co się wokół niej
dzieje i gdy tylko usłyszała donośny głos Liama niefortunnie
odwróciła głowę i uderzyła nią w drzwiczki szafki. Upadła na
kolana trzymając się za boląca głowę, a wtedy paczka pana
Payne'a miała idealną okazję, aby pokazać kto tu rządzi.
- Pamiętaj nie
wchodź nam w drogę, bo tego pożałujesz skarbie. - zaśmiał się
na koniec i jeden z jego kolegów, ten w loczkach, kopnął trzymaną
przez dziewczynę książkę, która przeturlała się niedaleko
niej. Śmiejąc się z biednej dziewczyny ruszyli w stronę jednej z
sal i zniknęli za rogiem.
- Proszę, to
twoje. - jakiś cichy głosik dobiegł do uszu Lisy. Dziewczyna, aż
podskoczyła z zaskoczenia.
- Eee dziękuję.
- odpowiedziała i chwytając wyciągniętą dłoń chłopaka w jej
stronę, wstała z zimnej podłogi.
- Wszystko
dobrze? - zapytał ją stojąc niepewnie obok i chowając dłonie w
kieszeniach swoich dżinsów. Nie był za wysoki, ale też nie za
niski. Ani gruby, ani chudy, taki w miarę, pomyślała Lisa.
- Tak, dziękuje.
- zwróciła się do niego z uśmiechem. Choć w sercu nadal czuła,
że zaraz paczka Payne'a może wyjść zza rogu i znów coś jej
zrobić, bądź powiedzieć coś niemiłego.
- Na pewno? Bo
jesteś strasznie blada. - dodał, gdy dziewczyna zamknęła swoją
szafkę i ruszyła w stronę sali.
- Na pewno,
jeszcze raz dzięki. - odpowiedziała machając mu i szybko idąc
przed siebie. Cieszyła się, że ten chłopak jej pomógł, ale
jednak obawiała się, że Liam może wrócić więc musiała
uciekać.
Natomiast Alvin
wiedział już, że nie zostawi tej dziewczyny samej sobie. Będzie
ją strzegł najlepiej jak tylko będzie potrafił.
-
O cholera! - krzyknąłem wstając na równe nogi. Teraz wszystko się
układało w całość, już wiedziałem dlaczego Lisa trzymała mnie
na dystans, już wiedziałem dlaczego była taka oschła dla mnie,
wiedziałem dlaczego nie chciała mi o sobie nic powiedzieć. I te
jej słowa: poszukaj w starych zapiskach ze szkoły, przyjrzyj się
dokładnie zdjęciom z tamtych lat, a na pewno dowiesz się więcej
niż będziesz tylko chciał.
Teraz
już wszystko układało mi się w całość, byłem pewny że tą
dziewczyną, którą razem z chłopakami nękaliśmy była Lisa!
-
Jasna kurwa cholera! - krzyczałem w głąb mojego gabinetu. Jaki ja
byłem głupi, że wcześniej się nie zorientowałem, że to ona.
Jakim ja byłem idiotą sądząc, że może nam się udać i możemy
być razem szczęśliwi. A tymczasem ona mnie nienawidzi, a ja ją
kocham! Cholera jasna, co ja mam teraz zrobić? Moje życie było nie
za ciekawe, ale teraz sprawiłem że jest jeszcze bardziej nieudane.
Muszę z nią porozmawiać, muszę się dowiedzieć jak mnie
znalazła.
Szybko
wybiegłem z budynku firmy nawet nie żegnając się z panem
Charliem. Byłem taki zdenerwowany, że musiałem dwa razy się
wracać do biura po dokumenty i kluczyki od samochodu. Gdy w końcu
wsiadłem do auta odetchnąłem głęboko chcąc przypomnieć sobie,
gdzie mieszka Lisa. Dopiero po kilku minutach w mojej głowie
pojawiła się droga do jej mieszkania i odpalając silnik wyjechałem
z parkingu. Gnałem przed siebie zapewne łamiąc po kilka drogowych
przepisów, ale miałem to gdzieś. Najważniejsze było to, aby
odnaleźć kobietę, która była dla mnie całym światem i
przeprosić ją za moje zachowanie, gdy byłem gówniarzem. Miałem
tylko nadzieję, że mi przebaczy i zgodzi się ze mną być. O
niczym innym nie marzyłem w tamtym momencie i byłem dobrej myśli,
że mi się uda.
______________________
Witajcie!
Rozdział 7. Całkiem nowy niż sześć poprzednich, które były tylko trochę pozmieniane. Mam nadzieję, że się Wam podobał.
Buziaki i miłego weekendu Wam życzę!
Liam dowiedział się, że to właśnie Lisa była dziewczyną, którą gnębił w przeszłości i mam nadzieję, że ją znajdzie i przeprosi.
OdpowiedzUsuńMusi się również dowiedzieć o dziecku.
Czekam na kolejny rozdział :)
Pozdrawiam, Nika.
xx
I dobrze mu kurcze tak, w końcu otrzeźwiał
OdpowiedzUsuń❤