środa, 22 lipca 2015

Rozdział 6

Perspektywa Liama

Przez ostatnie trzy dni nie mogę dojść do siebie. Co chwila przypomina mi się mina Lisy, gdy wyrzucała mnie z mieszkania. Wiedziałem, że żałowała ale jednak w głębi duszy czułem, że podobało jej się to co między nami zaszło.
Siedziałem w burze i próbowałem skupić się na pracy, ale za każdym razem, gdy patrzyłem na cyferki w tabelkach dostawałem szału, bo wszędzie widziałem jej twarz. Prześladowała mnie nawet w snach. Potrafiłem o niej marzyć, o jej miękkich ustach, uśmiechu od ucha do ucha, gdy ją coś naprawdę rozśmieszyło. Chciałbym być tam gdzie i ona w tym momencie. Może trzymać ją za rękę, gdyby nadeszła taka potrzeba, siedzieć blisko niej, cieszyć się jej obecnością. Po prostu być blisko.
Ale tak niestety nie może być, muszę siedzieć w pracy i się męczyć. Dziś na szczęście już czwartek, więc potem jeszcze piątek i w końcu weekend.
Za dwa tygodnie jest ślub mojej siostry. Nie odbierałem od niej telefonów przez cały tydzień. Wiedziałem, że chciała mnie zabrać na zakupy, bym kupił jakieś eleganckie ubrania na tę, jakże zacną uroczystość, ale ja to miałem gdzieś. Powiedziałem jej, że dam sobie radę sam z kupnem potrzebnych rzeczy. Wiem, że ona chce bym prezentował się dobrze, i ja także zdaję sobie z tego sprawę.
Z drugiej strony, ciągle chodzą mi po głowie słowa siostry wspominające żebym zabrał ze sobą jakąś osobę towarzyszącą. Z tym akurat będzie trudno, ponieważ nie posiadam nikogo takiego.
Myślałem nawet, żeby zabrać którąś z dziewczyn moich kumpli, ale wiem że oni nie byliby zachwyceni, a Ruth powiedziała że nie będzie zapraszać moich kolegów, bo to uroczystość rodzinna. Dlatego zrezygnowałem z tego pomysłu, który akurat wydawał mi się najlepszym.
Po skończonej pracy, w której nic nie zrobiłem, pojechałem coś zjeść. Żegnając się z Charliem, wyszedłem z firmy. Pomyślałem sobie, że pojadę do tego samego baru, w którym byłem ostatnio. Mieli tam naprawdę przepyszne jedzenie, a ja mam właśnie ochotę na coś pożywnego. Do tego mam cichą nadzieję, że spotkam tam Lisę.
Wsiadłem w samochód i piętnaście minut później byłem już na miejscu. Bar był dokładnie taki sam jakim go zapamiętałem, bo przecież nie dawno tutaj byłem, więc co mogło zmienić się przez niecałe dwa tygodnie?
Na parkingu stały dwa samochody, włącznie z moim, więc dziś ruchu nie mieli.
Wszedłem do środka. Powitało mnie ciepłe powietrze i niesamowity zapach pieczonego indyka, aż ślinka pociekła mi po brodzie. Starsi panowie siedzący przy jednym ze stolików sączący piwo, popatrzyli na mnie wymownie. Machnąłem im ręką w geście powitania, ale jęknęli coś pod nosem i wrócili do rozmowy między sobą. Wzruszyłem tylko ramionami nie rozumiejąc, co takiego im się stało.
Usiadłem na jednym z wysokich, barowych krzeseł i czekałem na młodą kelnerkę, aż podejdzie do mnie. W duchu prosiłem, aby była to ta sama dziewczyna która obsługiwała mnie poprzednim razem.
- Witam co mogę podać? - zapytała młoda dziewczyna wyjmując z kieszonki fartuszka kartkę i długopis.
Uśmiechnąłem się do niej zdając sobie sprawę, że to ta sama dziewczyna która obsługiwała mnie ostatnim razem.
Gdy zobaczyła mnie uśmiechnęła się marszcząc brwi.
- Poproszę tą słynną kanapkę z kurczakiem, sałatkę i sok pomarańczowy. - powiedziałem patrząc przez cały czas w jej oczy. Dziewczyna nic sobie z tego nie robiła, nie oparła się mojemu wdziękowi i czarowi jakim ją obsypywałem. Stała niewzruszona, nawet kąciki jej warg nie drgnęły.
- Oczywiście. - powiedziała wyrywając karteczkę z notatnika i kierując się na tyły kuchni. Czy mi się zdawało czy ona była na mnie zła? Ale za co? Przecież jestem tutaj po raz drugi, więc ona mnie nawet nie zna.
Usiadłem przy stoliku w samym rogu sali. Jak najdalej od wścibskich spojrzeń starszych panów i jak najdalej od wejścia. Choć i tak wiedziałem, że nikt tutaj nie przyjdzie o tej porze.
Miałem genialny widok na drzwi wejściowe, mogłem obserwować kto wchodzi, a kto wychodzi z baru.
Wyjąłem telefon z kieszeni kurtki, którą wcześniej ściągnąłem i przewiesiłem na oparciu fotela.
Napisałem do chłopaków z zapytaniem, jakie mają plany na dzisiejszy dzień, ale żaden z nich jeszcze nie odpisał. Obracałem telefon w palcach, dopóki przede mną nie znalazł się talerz z pachnącym jedzeniem.
- Dziękuję. - zwróciłem się do młodej dziewczyny. Nie mogłem sobie przypomnieć, jak nieznajoma ma na imię. Dopiero spojrzałem na plakietkę przywieszoną do jej stroju – Emily.
- Smacznego. - zachowała się wobec mnie bardzo profesjonalnie, co mnie nieco zdziwiło. Myślałem, że pośle mi swój uśmiech, albo chociaż mrugnie oczkiem. Nie doczekałem się niczego z jej strony. Chłodna postawa - to właśnie, jak dziś zachowywała się wobec mnie.
Cóż, pomyślałem gdy odeszła, takie są kobiety. Odłożyłem telefon na stoliku i zacząłem jeść swój posiłek. Kanapka była wyborna, sałatka idealnie doprawiona. Dziwię się dlaczego to miejsce ma tak mało klientów? Może potrzebna im jakaś dobra reklama, aby pokazać ludziom że istnieje takie miejsce w spokojnym zaciszu, jakim jest las znajdujący się za nim.
Dziwię się właścicielom, że nie zrobili jakichś transparentów zachęcających ludzi do spożywania tutaj posiłków.
Skoncentrowany na wymyślaniu jakichś ciekawych haseł, nawet nie zauważyłem, że telefon leżący obok mnie za wibrował.
Idziemy do kina całą naszą grupą. Chcesz iść z nami?”
Głosił sms od Nialla. Całą grupą? To pewnie ze swoimi dziewczynami. Odpisałem mu, że nie mam ochoty na kino i że dziękuję za propozycję. Naprawdę nie uśmiechało mi się patrzeć, jak czwórka moich najlepszych kumpli obściskuje się w kinie ze swoimi dziewczynami. Czasem im zazdrościłem bycia z kimś w związku. Czasem chciałbym móc tak zabrać moją partnerkę do kina, na łyżwy w zimie, móc spędzać z nią każdą wolną chwilę. Niestety nie dane mi to było od feralnego wypadku z byłą dziewczyną. Od tamtej pory nie potrafię zaufać kobiecie na tyle, aby móc się oddać się jej w całości.
I znów moje myśli powędrowały do Lisy. Ona wydaje się całkiem inna. Jakby równie mocno zraniona co ja. Może też kiedyś w życiu przeszła traumę i teraz nie potrafi nikomu przez to zaufać? A może w jej życiu ktoś zrobił jej ogromną krzywdę i dziewczyna teraz nie może patrzeć na facetów.
Ale na ciebie może, podpowiada mi moja podświadomość. Cóż widocznie ja jestem tym wyjątkiem, dla którego dziewczyna aż tak bardzo się poświęca.
Popisaliśmy jeszcze chwilę z Niallem, dopóki ten zaprzestał błagać mnie o wspólne wyjście.
Siedziałem jeszcze chwilę w barze, już miałem się zbierać, ale nagle coś przykuło moją uwagę. Przez okno, obok którego siedziałem wypatrzyłem krwisto czerwone auto. Tak bardzo dobrze mi znane w ostatnim czasie. Po chwili zorientowałem się, że stoję obok własnego stolika i gapię się na drzwi wejściowe, w których zaraz miała pojawić się Lisa. Starsi panowie wlepiali we mnie swe bezczelnie spojrzenia, ale ja wcale się tym nie przejmowałem. Obawiałem się jaka będzie jej reakcja, gdy mnie tutaj dostrzeże. Bałem się, że zacznie mnie wyzywać od najgorszych, że rzuci mi w twarz czymś ciężkim, ale nim się zorientowałem dziewczyna weszła do środka. Z uśmiechem, tym dobrze znanym mi uśmiechem, na ustach podeszła do lady i usiadła na jednym ze stołków barowych. Nie mogłem wybrać sobie lepszego miejsca, aby móc ją obserwować. Nie była taka smutna jak ostatnio. Gdy zobaczyła tą młodą kelnerkę, jej twarz się rozpromieniła. Przywitały się ze sobą całusem w policzek, co całkiem wyprowadziło mnie z równowagi. Bałem się wstać i wyjść, bałem się nawet tutaj siedzieć, a co dopiero na przykład podejść do niej i się z nią przywitać.
Siedziałem więc na swoim miejscu i wlepiałem oczy w piękną istotę ubraną całą na czarno.
Dziewczyny zaczęły cichą rozmowę. Nagle Emily wskazała palcem w moją stronę. Był to delikatny gest, ale ja i tak wiedziałem swoje - wskazywała na mnie.
Lisa kątem oka spojrzała w moją stronę, otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia. Chyba nie spodziewała się mnie tutaj spotkać.
Czułem się jak intruz siedząc w tym małym barze, naprawdę nie chciałem tutaj, teraz być. Nie po tym jak Lisa na mnie patrzyła. Wyraz jej twarzy mówił jedno – nie chcę cię znać, ani na ciebie patrzeć.
Ale ja i tak postanowiłem zawalczyć, o to co jeszcze kilka nocy wcześniej było między nami. Wiedziałem, że nie poddam się tak łatwo, a co za tym idzie Lisa mnie wysłucha.
Wstałem od stolika, zabierając kurtkę i telefon ruszyłem w stronę dziewczyn. Usłyszałem głośne westchnienie Lisy, gdy zbliżałem się w ich stronę. Nie chciała, żebym podchodził, ani na nią patrzył. Wiedziałem to, ale musiałem.

Perspektywa Lisy

Postanowiłam wpaść na chwilę do mojej siostry, która miała zmianę w barze. Mały bar stojący praktycznie w środku lasu był idealnym schronieniem i miejscem, gdzie mogłam przyjść i przez chwilę pomyśleć o całej tej dziwnej ,otaczającej mnie sytuacji z Liamem. Nie wiedziałam co mnie naszło, aby się z nim przespać. To musiał być jeden z tych dni, gdy potrzebowałam się do kogoś zbliżyć. Potrzebowałam poczuć silne ramiona oplatające moje chude ciało. Ale również przypomnieć sobie, jak to było wspaniale będąc z kimś w związku i móc na nim polegać w każdej sprawie.
Nigdy nie zapomnę jak to było z moim poprzednim partnerem – Tomem. Zawsze będę pamiętać jak zostawił mnie w przed dzień naszego ślubu. To było zaledwie rok temu. Ból w klatce piersiowej, płacz, depresja. Tak, to był jeden z najgorszych okresów w moim życiu. Od tamtej pory zdecydowałam, że nie będę się z nikim wiązać. Chodzenie na randki było okej. Czasem może trafiłby się jakiś przelotny romans połączony ze śniadaniem, ale to historia na jedną noc i rankiem byłoby po niej. I właśnie w tym momencie coś mnie uderzyło, gdy sobie o tym pomyślałam. Z Liamem też była przygoda na jedną noc, ale w głębi duszy czułam, że to było coś innego, że to nie było takie jak z poprzednimi partnerami. Że po jednej nocy uciekali ode mnie. Liam był inny. Został na noc, był przy mnie gdy się obudziłam. Zatroszczył się o mnie, gdy miałam chwilę załamania w kuchni. To było coś... innego. Jeszcze nigdy w życiu nie spotkałam takiego faceta, jeszcze nigdy w życiu nie miałam z takim chłopakiem do czynienia. Może dlatego tak agresywnie zareagowałam na widok Liama w przed drzwiami mojego mieszkania następnego dnia? Może dlatego wyrzuciłam go z domu, ponieważ nie potrafiłam rozszyfrować tego co aktualnie do niego czułam? Ale właściwie co to było? Odkąd tylko pamiętałam zawsze go nienawidziłam, zawsze uciekałam od przed nim gdy tylko pojawiał się na mojej drodze, a teraz? Lgnęłam do niego, jak ćma do światła. Chciałabym tego nie robić, ale to jest silniejsze ode mnie. Myślę o nim cały czas, nie mogę przez niego spać, bo nawiedza mnie w nocy. Jestem kłębkiem nerwów, gdy tylko przypomnę sobie jego dotyk na swoim ciele. Jednym słowem: wariuje.
Gdy tylko przekroczyłam próg baru swoich rodziców do moich nozdrzy doleciał zapach świeżej kawy i jakiegoś pikantnego jedzenia. Od razu ruszyłam w stronę baru. Usiadłam na wysokim krześle i czekałam na siostrę, która pojawiła się po chwili witając się ze mną całusem w policzek.
- Myślałam, że już dziś nie przyjdziesz. - zaczęła Emily wyciągając spod lady białą filiżankę i nalewając mi czarnej kawy.
Emily i ja byłyśmy siostrami, nie rodzonymi, ponieważ miałyśmy innych ojców. Byłam o dwa lata starsza od Emily. Mój ojciec umarł, gdy miałam zaledwie kilka miesięcy, nawet go nie pamiętałam. Ale bardzo pokochałam Richarda – nowego męża mojej mamy i biologicznego ojca Emily.
- Ale jestem, masz coś do jedzenia? Umieram z głodu. - poklepałam się po brzuchu, który zaczął wydawać z siebie dziwne dźwięki.
- Oczywiście, dla mojej siostrzyczki wszystko. - zapewniła Emily mrugając do mnie jednym okiem.
- A i Lisa muszę ci coś powiedzieć. - blondynka przysunęła się bliżej mnie szepcząc. - Ten koleś, Liam, tutaj jest. - wyjaśniła kiwając lekko głową w jego stronę. Wiedziałam, że Emily nie lubiła Liama. Młoda doskonale pamiętała co przeszłam z Liamem w przeszłości i o nocy, którą z nim spędziłam. Nie miałyśmy nic do ukrycia przed sobą, zawsze mówiłyśmy sobie wszystko.
- Żartujesz? - zapytałam kątem oka spoglądając w tamtą stronę. Nie podobało mi się to, że on tutaj jest. Chociaż z drugiej strony, czułam pod sercem jakieś dziwne i niewyjaśnione ciepło. Czyżby...
- Cześć. - przywitał się z nią Liam podchodząc bliżej. Usiadł na sąsiednim stołku i położył łokieć na blacie. Westchnęłam i popatrzyłam na niego.
- Co ty tutaj robisz? - zapytałam z oburzeniem w głosie.
- Przyszedłem coś zjeść. - odpowiedział wzruszając ramionami i patrząc mi cały czas prosto w oczy. Byłam na niego zła, miałam wrażenie jakby chłopak ciągle mnie prześladował. Nie podobało mi się to.
- Możemy pogadać? - zapytał rozglądając się wokół siebie. - Na osobności? - dodał patrząc na Emily, która właśnie kładła przed siostrą talerz z jedzeniem.
- Wątpię, aby to było możliwe. - odpowiedziałam cicho dziękując Emily za posiłek.
- Proszę, kilka minut. - poprosił Liam z oczami tak wielkimi, że moje serce poruszyło się gwałtownie w piersi i nie mogłam mu odmówić. Kiwnęłam tylko głową, po czym zeskakując ze stołka i zabierając talerz ze sobą ruszyłam za Liamem do stolika.
- Uważaj na siebie. - szepnęła Emily, a ja puściłam jej oczko zapewniając że wszystko będzie dobrze.


Perspektywa Liama


Usiedliśmy przy stoliku. Odsunąłem Lisie krzesło, jak przystało na dobrze wychowanego człowieka, ale i tak burknęła pod nosem że to nie potrzebne. Przewróciłem tylko oczami i usiadłem naprzeciwko niej.
- Żałujesz naszej wspólnej nocy? - zapytałem na początku. Lisa popatrzyła na mnie spod długich rzęs i westchnęła.
- Nie.
Uśmiechnąłem się pod nosem ciesząc się, że tak powiedziała. Spodziewałem się, że zwyzywa mnie od najgorszych, a tu taka niespodzianka.
- Cieszę się, bo już myślałem że mnie za to znienawidziłaś. - odpowiedziałem wyjaśniając swoją reakcję na jej odpowiedź, ale również uspokoiłem się dzięki temu.
- Wiedziałam co robię i z kim. - szepnęła, jakby nie chciała żeby ktokolwiek nas usłyszał.
- Umówisz się ze mną? - zapytałem nagle. To pytanie pojawiło się nie wiem skąd w mojej głowie i nagle wypłynęło z moich ust. Lisa wciągnęła tylko głośno powietrze i otworzyła szeroko oczy.
- Co? - wykrztusiła z siebie patrząc na mnie zdziwiona.
- Umówisz się ze mną? - powtórzyłem głosem pełnym nadziei. Obawiałem się, że dziewczyna odmówi, ale jakaś część mnie mówiła mi że się zgodzi.
- Do kina. - dodałem po chwili.
- Liam, ja nie wiem czy to jest dobry pomysł. - odpowiedziała poprawiając się na krześle i rozglądając dookoła siebie.
- Niby czemu? - wytrąciła mnie tą odpowiedzią z równowagi. Nie tego się spodziewałem. - Nie podobam ci się? - dodałem.
- Nie o to chodzi. - odpowiedziała cicho spuszczając głowę w dół. Coś było na rzeczy, skoro tak się zachowywała wobec mnie.
- Możesz mi powiedzieć o wszystkim. - chciałem ją złapać za rękę, ale mnie odtrąciła. Zmarszczyłem brwi nie rozumiejąc jej dziwnego zachowania. Zaśmiała się tylko na mój komentarz i popatrzyła mi prosto w oczy.
- Wątpię, bym mogła ci się ze wszystkiego zwierzyć Liam. Nie jesteś typem osoby, która by mnie wysłuchała i doradziła coś w jakiejś sytuacji.
Że co?
- Jak to? - zapytałem wytrącony z równowagi.
Lisa tylko westchnęła spuszczając ręce w dół w celu kapitulacji i powiedziała od niechcenia.
- No dobra, chodźmy do tego kina.
Po niezręcznej jeździe moim samochodem dotarliśmy na miejsce. Napisałem wcześniej do Nialla, że jednak będę. Nic nie wspomniałem o Lisie, nie chciałem aby chłopaki myśleli sobie o mnie nie wiadomo co. Z resztą i tak zaraz ją zobaczą, więc wyszłoby na jedno i to samo. Ale miałem to gdzieś, nie obchodziło mnie to co moi kumple sobie o mnie pomyślą.
Wspomniałem Lisie, że będą tam moi znajomi i, że to oni wymyślili dzisiejszy wypad do kina. Dziewczyna wzdrygnęła się na początku, ale potem bąknęła tylko ciche: „okej” i zaakceptowała tą decyzję.
Zaparkowałem obok samochodu Louisa.
- Wszystko dobrze? - zapytałem dziewczyny milczącej jak grób, gasząc samochód.
- Jasne. - bąknęła pod nosem odpinając pasy bezpieczeństwa i wysiadając z auta. Miałem wrażenie, że coś jej się stało. Nie odezwała się do mnie ani słowem, podczas jazdy, ani nawet nie śmiała się ze mnie jak to zawsze miała w zwyczaju, gdy na siebie wpadaliśmy. Po prostu milczała, czym doprowadzała mnie do szału. Chciałem z nią pogadać, dowiedzieć się czegoś o niej, ale ona nie była skora do rozmowy. Patrzyła ciągle tylko przez okno, na ciemne niebo. Nie wiem czy to przez naszą wspólną noc tak bardzo się zmieniła, czy może powiedziałem coś nie tak i ją to uraziło?
Pobiegłem za nią w stronę wejścia do kina, gdzie przed samymi drzwiami stali moi kumple. Każdy obejmował w pasie swoją partnerkę. Lisa stanęła jak wryta widząc to, właśnie się tam rozgrywało.
Podszedłem do niej i łapiąc ją za dłoń pociągnąłem bliżej nich. Nie protestowała, ani mnie nie odepchnęła, za co byłem wdzięczny.
- Cześć chłopaki. - przywitałem się z nimi unosząc dłoń w górę. Niall od razu podbiegł do mnie witając mnie mocnym uściskiem, a za nim falą podeszła reszta paczki.
Dziewczyny od razu porwały mi Lisę i zaczęły gawędzić o jakichś babskich sprawach. Natomiast mnie zaatakował Harry z wyraźną irytacją wymalowaną na twarzy.
-Co to ma być? - zapytał zdenerwowanym głosem wskazując za siebie. Podążyłem wzrokiem w tamtą stronę, gdzie aktualnie stały dziewczyny. Widać było, że Lisa świetnie czuje się w ich towarzystwie z czego bardzo się cieszyłem.
- Moja znajoma. - odpowiedziałem zgodnie z prawdą. Zmarszczyłem brwi widząc reakcję Harry'ego na jej widok.
- Bratasz się z wrogiem? - zapytał z obrzydzeniem wymalowanym na twarzy.
- Jakim wrogiem? - zapytałem nie wiedząc o co mu chodzi.
- Już zapomniałeś jaki byłeś zły, gdy po raz pierwszy z tobą wygrała? Jak nie potrafiłeś sobie poradzić z tym co wtedy czułeś? -zapytał Zayn. Widocznie on też jest przeciwko mnie dzisiejszego wieczoru.
- Dajcie spokój, Lisa nie jest taka zła na jaką wygląda. - miałem wrażenie że muszę bronić brunetkę przed moimi kumplami.
- Nie jest taka zła? - wysyczał Louis przez zaciśnięte zęby. - Człowieku, ona wygląda jak wrodzone zło. - dodał po chwili.
- Czekajcie, coś mi świta. - odezwał się Niall po kilku minutach ciszy. Wszyscy popatrzyliśmy na niego jak myśli.
- Skądś ją znam. - dodał po chwili wpatrując się jeszcze bardziej w miejsce, gdzie stały dziewczyny.
- Niemożliwe - odezwałem się. - Skąd niby ją możesz znać?
- Nie wiem, ale skądś ją kojarzę. - wyjaśnił wzruszając ramionami i ruszając w stronę swojej dziewczyny.
- Chodź Li, zaraz seans się zacznie. - Louis poklepał mnie po ramieniu zachęcając do tego, bym do nich dołączył. Ale ja nie potrafiłem wykonać jednego ruchu. Coś zaświtało mi w głowie, to jak Lou powiedział do mnie Li. Tak samo zwróciła się do mnie Lisa. Tylko skąd ona wiedziała, że tak mówią na mnie przyjaciele? Bo przecież wcześniej się nie spotkaliśmy, prawda?
Gdy weszliśmy na salę kinową, stres podwoił swoje rozmiary w moim organizmie. Chłopaki zajęli swoje miejsca, a obok nich ich dziewczyny. Louis siedział na samym końcu długiego rzędu uśmiechając się do prześlicznej, niebieskookiej Hanny. Obok nich miejsce zajęli Zayn z Perrie, która ciągle tylko na niego spoglądała. Potem siedział Harry z Beth, chodzą ze sobą od szkoły. Na końcu i obok mnie siedział Niall, a obok niego, z drugiej strony Patricia.
Lisa zajmowała miejsce obok mnie. Nie odzywała się nic, milczała i zapewne myślała nad wszystkim.
Położyłem dłoń na jej kolanie dając jej znać, że jestem obok i nie musi się niczym martwić. Uśmiechnęła się tylko do mnie lekko, a mi to dało zielone światło abym nachylił się nad nią i cmoknął ją w usta. Niestety odwróciła głowę, a moje usta wylądowały na jej policzku. To nic, pomyślałem, może następnym razem mi się uda.
Oparłem się wygodnie o oparcie fotela i kładąc dłonie na brzuchu oglądałem komedię, którą moi kumple wybrali na dzisiejszy wieczór. Nie powiem, ale niektóre sceny mnie śmieszyły. Spoglądałem co chwila na Lise – ona również się śmiała. Czyli nie jest tak źle jakby mogło się wydawać, że będzie na początku.
W pewnym momencie, gdzieś tak w połowie filmu głowa dziewczyny opadła na moje ramię. Aż zapomniałem jak się oddycha i przez moment tego nie robiłem. Podążyłem tylko wzorkiem na jej śliczną twarz. Oglądała cały czas film z głową opartą na moim ramieniu!
Chciało mi się krzyczeć. Byłem taki szczęśliwy, a jednocześnie przerażony bo nie wiedziałem co mam teraz zrobić. Czy objąć ją ramieniem? Czy pogłaskać po policzku? A może siedzieć cicho i się nie ruszać? Ostatnia opcja raczej nie wchodziła w grę Pragnąłem jej, teraz zaraz. Nawet jeśli miałoby to być nasze ostatnie spotkanie, pragnę ją chociażby dotknąć, choć wiem że to by mi nie wystarczyło. Ale po chwili wszystko się wyjaśniło, a moje myśli unormowały się i już nie słyszałem cichych głosików w głowie mówiących mi co mam zrobić. Mianowicie Lisa złapała mnie za rękę i splotła nasze palce ze sobą. Prawie krzyknąłem czując jej chude palce związane z moimi. Lekki uśmiech pojawił się na jej ustach, gdy spojrzałem na nią. Teraz chyba moja kolej na zrobienie kolejnego kroku, pomyślałem. Cmoknąłem ją w skroń. Było to lekkie muśnięcie skóry dziewczyny, a ja w środku czułem że zaraz eksploduję. Siedziałem tylko cicho i grzecznie, aby nie przeszkadzać innym w oglądaniu filmu. Cieszyłem się, że to ja jestem tym facetem, który teraz siedzi obok Lisy i na którym ona może się podeprzeć, aby wygodnie jej było oglądać film. Miałem wrażenie, że gdyby ktoś teraz nas oglądał, jakiś poboczny obserwator, mógłby śmiało stwierdzić, że ta dwójka osób jest w sobie zakochana. Ona, szaleńczo zauroczona w swoim chłopaku, a on szalejący na jej punkcie. Co do mnie to tak, szaleję na jej punkcie, gdy jeszcze tydzień temu jej nienawidziłem, teraz wiem że nie mógłbym wytrzymać bez niej choćby jednego dnia. Wiem, też że zaczynam coś czuć do tej dziewczyny. Coś, czego już dawno temu nie czułem, a coś co jest mi tak dobrze znane.
Nagle moje myśli wyparowały, gdy światło rozbłysło na sali kinowej. Wszyscy zaczęli wstawać i kierować się do wyjścia. Lisa puściła moją dłoń, wzięła głowę z mojego ramienia i wstała z krzesła. Już miałem krzyknąć, żeby na mnie zaczekała, ale ona zaskoczyła mnie tym, że wyciągnęła do mnie swoją dłoń. Zdziwiłem się jej nagłym gestem, ale posłusznie złapałem jej rękę i zaczęliśmy się kierować w stronę wyjścia z kina. Usłyszałem za sobą kilka zbędnych komentarzy od moich kumpli. Miałem tylko nadzieje, że Lisa ich nie usłyszała bo wiem że zrobiłoby się jej bardzo smutno z tego powodu.
Gdy znaleźliśmy się na parkingu przed kinem, objąłem Lisę ramionami w pasie i stanąłem za nią. Kumple, którzy dopiero po chwili zaczęli wychodzić z kina stanęli jak wryci widząc nas w takiej pozycji.
Harry jako pierwszy odezwał się odchrząkując.
- Idziemy do mnie, macie ochotę dołączyć? - zapytał nas poprawiając swoje włosy.
Popatrzyłem na Lisę, która spoglądała na niego z szeroko otwartymi oczami. Dopiero po chwili zauważyła, że się jej przyglądam i odpowiedziała.
- Ja spasuję, zmęczona jestem. - wyjaśniła kładąc dłonie na moich, które obejmowały ją w pasie.
- Chodźcie będzie super – zajęczał Niall całując w policzek swoją dziewczynę.
- Nie, naprawdę my już pójdziemy, ale bawcie się dobrze. - powiedziałem. Widziałem zmęczenie wymalowane na twarzy Lisy. Nie chciałem, aby dziewczyna czuła się, że musi do nich jechać i udawać jak to się świetnie bawi, a wcale nie ma na to ochoty.
- Nie bądź ciotą Payne, tylko dołącz do nas. Wiemy jak potrafisz się świetnie bawić z panienkami. - Louis oczywiście musiał dołożyć do tego swoje pięć groszy. Lisa tylko syknęła i wyswobadzając się z mojego uścisku odwróciła się i ruszyła przed siebie.
- Kurwa mać, Louis! Coś ty narobił? - walnąłem kumpla w ramię chcąc dać mu do zrozumienia, że nie powinien tak gadać.
- A co ja takiego powiedziałem? Samą prawdę. Przynajmniej teraz masz spokój i możesz z nami pojechać i się zabawić.
- Zamknij się kurwa, zamknij się! - krzyknąłem uderzając go po brzuchu i nie żegnając się z resztą przyjaciół pobiegłem za Lisą.
Na szczęście daleko nie odeszła, więc łatwo mi było ją znaleźć.
- Lisa, zaczekaj! - krzyknąłem za nią. Odwróciła się za siebie i widząc jak za nią biegnę, przyśpieszyła kroku uciekając przede mną.
- Daj mi spokój Liam. - odezwała się.
- Dlaczego uciekłaś? - dobiegłem do niej. Próbowałem ją zatrzymać, ale nic z tego. Odepchnęła moją dłoń ze swojego ramienia. Nie poddawałem się, chciałem jej pokazać że mi na niej bardzo zależy i chciałem, by dziewczyna poczuła to samo do mnie co ja czuję do niej.
- Daj mi wyjaśnić. - poprosiłem idąc tyłem, będąc skierowany do niej twarzą.
- Nie.
- To nie tak, że mam każdej nocy inną dziewczynę. Po prostu jak trochę więcej wypiję, to nie potrafię się opamiętać i lądujemy w łóżku, ale... - Lisa wykrzywiła się tylko do mnie słysząc to co do niej powiedziałem.
- Nie pokazuje to mnie w dobrym świetle, prawda? – zapytałem, gdy ona przystanęła.
Pokręciła tylko głową rozglądając się dookoła.
Staliśmy pośrodku jednej z głównych ulic w mieście. Nie było żadnego ruchu, nawet samochody nie jeździły o tej porze dnia.
- Przepraszam cię. Louis to idiota, plecie to co mu ślina na język przyniesie. Nie wszystko jest prawdą. Błagam Lisa odezwij się do mnie, powiedz cokolwiek.
- Pieprz się Payne. - odezwała się, a mnie zamurowało. Nie spodziewałem się, że takie słowa wypłyną z jej niewinnych ust i że będzie w stanie tak groźnie na mnie patrzeć.
- Dobra jesteś. - postanowiłem obrać tą samą taktykę co ona. Skrzyżowałem dłonie na piersiach i patrzyłem na nią spode łba.
- Najpierw mnie odtrącasz, potem się do mnie przytulasz i trzymasz mnie za rękę, a teraz mnie wyzywasz?
Lisa stanęła jak wryta, patrzyła na mnie jeżdżąc po mojej sylwetce w górę i w dół. Zastanawiała się pewnie dlaczego, tak się do niej odezwałem.
- Wiesz co Liam? Tak, przytulałam się do ciebie bo chciałam dać ci do zrozumienia, że bardzo dobrze czuję się w twoim towarzystwie. A odtrąciłam cię, żebyś nie pomyślał sobie, że jestem taką łatwą sztuką. A teraz zejdź mi z drogi, bo nie mam ochoty na ciebie dłużej patrzeć.
Podeszła do mnie bliżej, a gdy przyjrzałem się jej twarzy widziałem błyszczące od łez policzki.
- Płaczesz? - zapytałem chcąc wytrzeć małe łezki. Odepchnęła moją rękę, ale ja i tak chwyciłem jej twarz w swoje dłonie, tak aby na mnie spojrzała.
Nic nie odpowiedziała. Wyciągnęła tylko głowę wyżej i jej usta dotknęły moich. Niepewnie oddałem pocałunek. Jej łzy mieszały się z naszymi jękami. Gdybym mógł, scałowałbym cały ból siedzący w jej środku, byłbym jej wybawcą, ochroniarzem i kochankiem w jednym. Ale Lisa jest za bardzo zamknięta w sobie, aby dać mi wejść do jej świata.
- Dlaczego ty mi to robisz? - zapytałem trzymając jej twarz w swoich dłoniach, głośno oddychając i łącząc nasze czoła ze sobą. Lisa miała zamknięte oczy, dopiero po chwili je otworzyła patrząc na mnie smutno.
- Bo ja nie jestem z tobą szczera. - szepnęła wyswobadzając się z mojego uścisku i odwracając się za siebie.
- Podwieziesz mnie do mojego samochodu? - poprosiła.
Nasz gorący pocałunek, który miał miejsce przed chwilą, poszedł w niepamięć. Nie mogłem tego zrozumieć. Jak taka atrakcyjna i seksowna dziewczyna może być sama? Cóż, po tym co widzę teraz, to odtrącanie facetów przychodzi jej z wielką łatwością, niż ich zatrzymanie.
- Jasne. - odpowiedziałem. Nie odezwałem się już nic.
Teraz jej kolej na wyjaśnienie mi pewnej kwestii, o której wspomniała jakieś trzy minuty temu.

Nie jest ze mną szczera, a co to znaczy?

___________________________
Hejoooo!
Rozdział sprawdzany na szybko, bo za pół godziny muszę lecieć do pracy, więc przepraszam za wszystkie błędy (których mam nadzieję, że nie ma :))
Musiałam wstawić ten rozdział dziś, ponieważ mam dla Was wiadomość.
Postanowiłam zrobić jutro twitcam. Już dawno Wam go obiecałam, a jakoś nigdy on nie doszedł do skutku. Więc w końcu wzięłam się za siebie i jutro jest ten dzień, w którym mam wolne i będę mogła gadać z Wami do upadłego :) Nie no żartuję :P 
Jutro w godzinach popołudniowych wstawię post z linkiem i dokładną godziną, o której się spotkamy.
Jeśli ktoś nie ma twittera, może śmiało zadawać mi pytania na moim asku. Link do niego tuuu oznaczcie tylko w pytaniu #twitcam, abym wiedziała że to pytanie jest do jutrzejszego twitcama.
To co? Do jutra? Mam nadzieję, że będziecie.

Buziaki!

1 komentarz:

  1. Chyba czwarty raz piszę ten komentarz...
    Myślę, że karą dla Li byłoby, gdyby Lisa związała się z którymś z jego przyjaciół

    OdpowiedzUsuń