piątek, 24 lipca 2015

Rozdział 7

Perspektywa Liama

W życiu każdego człowieka przychodzi taki moment, gdy nie ma się ochoty na nic. Nie masz ochoty wstać z łóżka, nie masz ochoty patrzeć na siebie w lustrze. I tu nie chodzi o to, że jesteś leniem czy coś podobnego, tutaj chodzi bardziej o to, że nie masz kontroli i nie potrafisz zapanować nad własnym życiem.
Przez ostatni miesiąc mam jakiegoś dziwnego doła i nie potrafię się go pozbyć. Jestem kłębkiem nerwów. W ogóle nie jem, śpię po dwie godziny (o ile uda mi się zasnąć), wyglądam jak kupka nieszczęścia. Długo zastanawiałem się od czego to zależy i doszedłem do wniosku, że to głównie przez moją głupotę tak się dzieje. Chciałbym powiedzieć, że wszystko jest dobrze, że to się ułoży, że w końcu będę mógł powiedzieć: jestem szczęśliwy. Ale czasem tak się po prostu nie da. Powinienem walczyć, walczyć o siebie, o swoje szczęście przede wszystkim, ale też o nią - o Lisę, która wtargnęła do mojego życia i zamieszała w nim, a teraz nie daje o sobie w ogóle znać. Chciałbym z nią porozmawiać, nakłonić ją do wyjaśnienia mi niektórych rzeczy, które jak stwierdziła zataiła przede mną. Chciałbym, ale nie mogę ponieważ nigdzie nie mogę jej znaleźć, ani nikt nic o niej nie wie. Jestem zły, cholernie zły. Ona pewnie gdzieś siedzi i świetnie się bawi, a ja cierpię nie mogąc jej znaleźć, ani też nie mogąc z nią porozmawiać.
- Tak się nie robi Lisa. - zakończyłem swój już trzeci telefon do tej dziewczyny dzisiejszego dnia. Nagrywałem się jej na pocztę głosową codziennie. Wiedziałem, że tego nie odsłucha, ale czułem się lepiej mogąc się jej „wygadać” w jakiś dziwny i pokręcony dla mnie sposób. I właśnie w ten dziwny i pokręcony sposób, to mi pomagało, dzięki temu czułem się lepiej i moja dusza zlepiała się w całość. Przynajmniej miałem takie wrażenie.
Rzuciłem telefon na łóżko, po czym przeczesałem włosy dłońmi. Dlaczego ona się do mnie nie odzywa? Co ja zrobiłem nie tak? Powiedziałem coś złego? Jestem bezradny, nie mogę dać sobie rady z nią i pewnymi sprawami w moim życiu.
Moja siostra Ruth dzwoni do mnie po kilka razy dziennie, ale ja nie odbieram telefonu. Nie mam siły z nią gadać, z reszta nie mam siły z nikim rozmawiać, nawet z chłopakami. Louis nie raz namawiał mnie na małą rundkę po klubach, ale odmawiałem kłamiąc że źle się czuję. Oni widzą, że coś jest ze mną nie tak, ale ja im nic nie mówię, nie chcę się przed nimi tłumaczyć, nie mam na to siły, ani ochoty.
Gdy dziś rano wstałem, poczułem że ten dzień będzie znacznie lepszy niż kilkanaście poprzednich, że wydarzy się coś, co odmieni mój los. Poczułem coś dziwnego w środku i to sprawiło, abym uwierzył. Zastanawiałem się tylko, gdzie, jak i kiedy to się wydarzy. Ale wtedy, sam nie wiem dlaczego to zrobiłem, zadzwoniłam do Harry'ego. Okazało się, że chłopaki dzisiaj się ścigają. Pomyślałem sobie wtedy, że to jest właśnie to, na co mam ochotę i coś co zawsze mi wychodziło.
Dlatego, gdy tylko zegarek wybił godzinę osiemnastą wypadłem z biura najszybciej jak potrafiłem. Pan Charlie nie zdążył się ze mną pożegnać, bo tak wybiegłem. Usłyszałem tylko głośny śmiech starszego pana, dzięki któremu sam się zaśmiałem.
Wstąpiłem tylko do domu, aby wziąć szybki prysznic i już pędziłem w umówione miejsce, gdzie czekali na mnie chłopaki. Nie mogli uwierzyć, że w końcu zdecydowałem się na spotkanie z nimi. Cieszyli się widząc mnie wysiadającego z samochodu, po czym wyskoczyli z czarnej furgonetki taty Harry'ego.
- No w końcu. - Niall, jako pierwszy z grupy podszedł do mnie ściskając mnie na powitanie.
- Fajnie, że jesteś. - Harry podał mi swoją dużą dłoń.
- No stary, nie wierzę. - Louis oczywiście był bardziej niż podekscytowany moim widokiem.
- Coś ty tak nagle zgodził się na spotkanie z nami? - zapytał Zayn klepiąc mnie po ramieniu w przyjaznym geście.
- Będziecie mnie tak wypytywać, czy może zaczniemy jechać, bo nigdy tam nie dotrzemy? - zapytałem siadając za kierownicą swojego samochodu.
- Jasne. Rozdzielamy się? - zapytał Harry marszcząc brwi.
- Zayn, Niall do Louisa, a ja pojadę z Liamem. - zakomunikował Harry wsiadając do mojego auta.
- A ja? - zapytał jakiś dziwny i znany mi głos. Odwróciłem głowę w stronę skąd on pochodził i dostrzegłem Alvina stojącego obok drzwi od strony kierowcy i patrzącego na mnie błagalnie.
- A co on tutaj robi? - zapytałem Harry'ego, który już zapinał pasy bezpieczeństwa.
Kumpel popatrzył na grubaska i jednym kiwnięciem głowy wskazał mu, aby wsiadał na tylną kanapę.
- Tylko mi niczego nie pobrudź. - warknąłem do niego patrząc we wsteczne lusterko, gdzie widniała gruba twarz Alvina.
Chłopak coś burknął pod nosem, ale nie zwracałem na niego uwagi. Wcisnąłem tylko jedynkę i mój samochód wystartował do przodu.
- Lisa się odzywała? - zapytał Harry, gdy pędziliśmy szybko po drodze. Pokręciłem przecząco głową zamyślony patrząc na drogę przed sobą. Chciałbym, żeby się do mnie odezwała, dała choć jeden znak że ma się dobrze.
- Wiadomo gdzie jest? - dopytywał przyjaciel, a ja znów pokręciłem głową. Nie miałem pojęcia gdzie jest, ani co się z nią dzieje i dlaczego się do mnie nie odzywa.
- Mam najgorsze myśli co do tego. Boję się, że mogło się jej coś stać, a ja nie mam pojęcia gdzie jest. - przygryzłem wnętrze policzka próbując powstrzymać się przed atakiem paniki, który nadchodził wielkimi krokami.
- Zakochałeś się stary. - stwierdził Harry, gdy nieco zwolniłem i skręciłem w prawo w wąską drogę, która prowadziła do naszego miejsca.
- Co? - zapytałem zirytowany ściskając kierownice mocniej aż mi kostki u rąk mi pobielały.
- Widać to po tobie stary i nie okłamuj mnie, że jest inaczej. Podoba ci się prawda? Czujesz, że ci jej brakuje, gdy nie ma jej blisko ciebie, nie? - dopytywał, a ja prawie szalałem myśląc i zastanawiając się co się z tą dziewczyną dzieje i gdzie jest.
- Przestań Harry, błagam cie. - poprosiłem przyjaciela. Już więcej się nie odezwał, milczał przez całą drogę.
Gdy dojechaliśmy na miejsce zdziwiło mnie zachowanie Alvina. Wyskoczył z samochodu jak poparzony i zwiał do lasu. Wzruszyłem tylko ramionami i podszedłem do bagażnika. Założyłem swoją ulubioną czarną, skórzaną kurtkę na siebie i już byłem gotów do wyścigów.
- To co który się ze mną ściga? - zapytałem głośno podchodząc do samochodu Louisa.
- Ja! - odkrzyknął Niall. Pierwszy raz odkąd pamiętam blondyn zgłosił się o ścigania. Posłałem mu tylko zadowolony uśmiech i odwracając się na pięcie ruszyłem do swojego auta. Usiadłem za kierownicą, zapiąłem pas bezpieczeństwa i zapaliłem silnik. Niall z lekko trzęsącymi się nogami wsiadł do samochodu obok.
Przygoda Nialla z wyścigami zaczęła się od gier komputerowych. Pamiętam jak w szkole wydawał każde swoje oszczędności na nowe gry. Nie było dnia by nie grał. Nawet wtedy, gdy do niego przychodziłem. Uzależnił się od nich, ale gdy tylko zaproponowałem przenieść wyścigi do prawdziwego życia, zgodził się bez dwóch zdań. Jego pierwszy wyścig skończył się wypadkiem, przez który prawie go straciliśmy. Od tamtej pory, a było to z pięć lata temu, nie odważył się wsiąść do auta. Dopiero dziś, po tak długim odstępie czasowym zaryzykował. Oby tylko tego później nie żałował, pomyślałem sobie.
Oboje podjechaliśmy do prowizorycznie namalowanej białej linii na ulicy. Ustawiliśmy się obok siebie, a następnie głośno gazowaliśmy. Popatrzyłem na przyjaciela, widziałem jaki był zestresowany tym co właśnie zaraz miało się zdarzyć. I wtedy naszła mnie pewna myśl – dam mu wygrać. Niech znów poczuje to wspaniałe uczucie, jakim jest zwycięstwo.
Louis stał między naszymi autami z białą chorągiewką w ręce śmiejąc się do nas. I wtedy uniósł dłoń w górę dając znak, byśmy się przygotowali. Zapiąłem jedynkę i czekałem na ten jeden, charakterystyczny ruch ręką. Krew buzowała w moich żyłach, słyszałem tylko własny głośny oddech, koncentrowałem się aby oddychać miarowo. Moje oczy skanowały otoczenie wokół mnie. I wtedy to się stało. Louis jednym ruchem ręki zasygnalizował, że mamy startować. Ruszyliśmy przed siebie w takim samym tempie. Spojrzałem w bok na Nialla, który był skupiony na jeździe jak nikt inny, nawet ja. Przed nami pojawił się lekki zakręt w lewo, oboje weszliśmy w niego idealnie. Jechaliśmy obok siebie z taką samą prędkością. I wtedy, gdy do mety pozostało już naprawdę niedużo zdjąłem nogę z gazu i pozwoliłem przyjacielowi wygrać.


Perspektywa Lisy


Kto by pomyślał, że jedna głupia rozmowa z przyjacielem może wszystko zepsuć. Zburzyć mur, który próbowałam zbudować wokół siebie od bardzo długiego czasu. Starałam się odciąć od tego chłopaka, starałam się o nim zapomnieć. Nawet wyjechałam do mamy, ale to nic nie dało. Liam dzwonił, pisał, ogólnie nie dawał o sobie zapomnieć. Widziałam, że się stara o mnie zawalczyć, ale ja nie byłam gotowa na to, aby znów mu zaufać. Bałam się, że znów mnie oszuka i okłamie. Zastanawiałam się czy może Liam odkrył moją tajemnicę. Przesłuchałam dokładnie wszystkie nagrania na poczcie głosowej oraz przeczytałam wszystkie wiadomości od niego, ale w żadnej z nich nie wspomniał że dowiedział się czegoś na jej temat. Mogłam odetchnąć wtedy z ulgą, ale wtedy, w najmniej oczekiwanym momencie, pojawił się kolejny „problem”, o którym wiedziała tylko jedna osoba.
- Alvin – zajęczałam do słuchawki telefonu - Stało się coś, że dzwonisz? Umawialiśmy się przecież, ze dzwonimy do siebie w nagłych wypadkach. - dodałam. Usłyszałam tylko dziwne dźwięki dochodzące z telefonu. Zastanawiałam się, gdzie on się znajduje w tym momencie.
- To jest nagły przypadek Lisa. - zakomunikował poważnym tonem Al.
- No to mów, bo nie mam czasu na bzdety. - zwróciłam się do przyjaciela. Bzdety bzdetami, pomyślałam, ale miałam wrażenie że Alvin naprawdę ma coś ważnego do powiedzenia. Coś w jego głosie to potwierdzało.
- Liam cię szuka. - oznajmił, a ja parsknęłam śmiechem odchylając głowę w tył.
- No coś ty szerlocku, przecież o tym wiem. - odpowiedziałam mu. Nie dało się tego nie zauważyć. Przecież dostawałam kilka wiadomości tekstowych oraz nagrań na pocztę głosową dziennie. Nie potrafiłam nawet tego zliczyć.
- Dzwonisz do mnie w jakieś ważnej sprawie. I coś mi się zdaje, że to nie chodzi głównie o to że Liam mnie szuka, ale o coś więcej. Powiesz mi co się stało? - zapytałam, a w tle usłyszałam jakiś dziwny dźwięk.
- I gdzie ty jesteś Al? -zmarszczyłam brwi zastanawiając się gdzie dokładnie przyjaciel się znajdował.
Usiadłam na łóżku bojąc się odpowiedzi Alvina. Obawiałam się, że to może mieć związek z moją pracą oraz zleceniem, które otrzymałam i dzięki któremu miałam szansę zdobyć sporą kwotę pieniędzy. A także dzięki temu mogłabym być postrzegana jako jedna z najlepszych agentek w całej Wielkiej Brytanii.
- Byłem świadkiem rozmowy Liama z jego kumplem. Wypytywał o ciebie, pytał czy macie jakiś kontakt czy się odzywałaś. Boi się że coś ci się stało Lisa. Trochę mi jest go szkoda, bo to naprawdę fajny chłopak i zależy mu na tobie.
- Przestań Al – przerwałam mu. - Nie mów tak o nim przy mnie. Dla mnie Liam może nie istnieć.
- Dla ciebie może nie istnieć, ale dla tego maleństwa które nosisz pod sercem istnieje i zawsze będzie istniał. - zauważył Alvin, a ja otworzyłam szeroko oczy ze zdziwienia. Nie spodziewałam się takiego odzewu z jego strony. Prosiłam go, żeby więcej o tym nie wspominał, ale Alvin nie mógł sobie darować. Poczułam jak coś podchodzi mi do gardła i szybko rzucając telefon na łóżko pognałam do łazienki. Zwymiotowałam. Przez ostatni miesiąc to właśnie ciągle robię - biegam do łazienki i wymiotuję.
Liam zrobił mi dziecko. Nie raz analizowałam tamten moment, gdy przespaliśmy się ze sobą. Pamiętałam bardzo dobrze, że się zabezpieczyliśmy, że zadbaliśmy o to, aby nie było po tym konsekwencji. A tymczasem jestem w ciąży z Liamem Paynem, moim największym wrogiem. Jak do tego mogło dojść?
Zrobiłam trzy testy ciążowe i każdy z nich wyszedł pozytywnie. Nie mogę nawet znaleźć odpowiednich słów, aby to opisać. To było coś jakby połączenie szoku z zawałem? Nie wiem jak to nazwać, ale sama myśl wydaje mi się okropna.
Opadłam na tyłek na zimne płytki w łazience. Cała się trzęsłam z nerwów, zdenerwowania i przeraźliwego zimna.
- Widzisz co ze mną robisz? - zapytałam gładząc dłońmi swój brzuch.
Bałam się. Bałam się, że zostanę z tym problemem sama, że sobie nie poradzę, że zwariuję sama ze sobą. Wiedziałam, że na Liama nie mam co liczyć, bo domyślałam się że on nie jest na tyle dojrzały i dorosły, aby zaopiekować się mną i dzieckiem. Wiedziałam, że nawet chęć powiedzenia mu o tym nie będzie należała do najprzyjemniejszych, a także nie będzie wcale łatwa.
Powoli i niezgrabnie wstałam z kafelków. Obmyłam twarz zimną wodą, po czym wróciłam do pokoju. Telefon z zawieszonym połączeniem z Alvinem leżał na łóżku. Zrzuciłam go na miękki, biały dywan, po czym położyłam się na łóżku i przyciągając kolana pod brodę zaniosłam się płaczem.
- Co ja narobiłam? - zapytałam samą siebie unosząc mokre od łez policzki ku niebu.
- Dlaczego ja? - pytałam siebie ciągle i ciągle. Ale ostatecznie poddałam się i zasnęłam śniąc o małym chłopczyku z brązowymi oczami i włosami, biegającemu żwawo po łące za domem.


Perspektywa Liama

Nie mogłem znaleźć sobie miejsca przez kilka ostatnich dni. Za trzy dni ma odbyć się ślub mojej siostry. Chciałbym pójść tam z Lisą, ale kompletnie nie wiem gdzie ona jest ani jak się z nią skontaktować. Byłem nawet pod drzwiami jej mieszkania, ale nie otworzyła. Waliłem tak długo w drewnianą powłokę, że sąsiad wyszedł ze swojego mieszkania i oznajmił mi, że dziewczyny nie ma. Widział tylko jak szybko ucieka kilka tygodni temu i od tamtej pory jej nie było. Żałowałem tylko jednego, że nie znałem adresu zamieszkania jej rodziców, może wtedy udałoby mi się do niej dotrzeć i w końcu ją znaleźć, bo im dłużej głowiłem się nad tym gdzie ona jest i co robi to dostawałem szału. Boję się, że może się jej coś złego dziać a ja nawet nie będę wiedział co.
Kolejna faktura skończona. Odłożyłem ją na stosik na biurku, po czym oparłem się na fotelu. Próbowałem czymś zająć myśli, ale nie potrafiłem skoncentrować się na jednej rzeczy.
Kolejny dzień dobiegł końca, a dwa następne będą jednymi z najgorszych. Moja mama będzie do mnie wydzwaniać i zachęcać mnie, abym przyjechał do niej wcześniej, byśmy oboje mogli pomóc przy ślubnych przygotowaniach. Będzie się na pewno zachwycać nad tym jak to jest pięknie, jak my wszyscy idealnie się prezentujemy bla bla bla. Już teraz miałem tego dosyć. Gdyby można było usunąć kilka dni z naszej przyszłości, na pewno usunąłbym cały przyszły tydzień. Nie chodzi o to, że ja mam gdzieś własną rodzinę, po prostu nie lubię takich uroczystości jak śluby. Każdy tylko się do każdego sztucznie uśmiecha. Wujkowie próbują zatańczyć z każdą młodą dziewczyną, a ciotki tylko plotkują o innych. Dziękuje bardzo, ale nie skorzystam. Gdyby nie to, że moja siostra wybrała mnie na swojego świadka, nigdy bym się tam nie pojawił. Skłamałbym tylko, że coś ważnego mi wypadło w pracy, a tak naprawdę imprezowałbym z chłopakami w klubie, a później spędził noc z miłą dziewczyną której imienia nawet bym nie zapamiętał, bo po co. Ale tak niestety nie mogło być, ponieważ moja kochana siostra już zaplanowała mi całe piątkowe i także sobotnie popołudnie, więc nie mogłem się już od tego wymigać. Już jest za późno.
Odetchnąłem głośno zamykając na moment oczy. Moje myśli znów powróciły do Lisy. Gdybym tylko mógł ją zobaczyć i z nią porozmawiać. Wystarczyłoby mi tylko pięć minut. Moim marzeniem było zobaczyć jej śliczną twarz i i powiedzieć jak pięknie dziś wygląda. Co ja bredzę? Przecież ja nigdy nie mówiłem tak do dziewczyn i nigdy tak nie powiem, to nie w moim stylu. Ale jednak Lisa zawsze była najładniejsza ze wszystkich, które spotkałem do tej pory. Jej krągłe biodra, idealny biust, długie falujące włosy. No po prostu ją kocham. Zapomniałem się marząc o tej dziewczynie, gdy nagle ktoś zapukał do drzwi mojego gabinetu. Przestraszyłem się i z nogami położonymi na biurku nie mogłem utrzymać równowagi, a co za tym idzie padłem plackiem na ziemię.
- Kurwa mać! - krzyknąłem wstając powoli na równe nogi. Czy ja zawsze muszę sobie coś zrobić, gdy tylko o czymś myślę?
Pukanie się nasiliło. Krzyknąłem głośne proszę, a następnie szybko zająłem swoje miejsce przy biurku.
- Panie Liamie, ktoś do pana przyszedł. - oznajmił mi pan Charlie wchodząc do środka i próbując się nie śmiać. Zapewne słyszał wielki trzask i moje głośne przekleństwo, ale jak na profesjonalistę przystało, starał się tego po sobie nie pokazywać.
- Kto to taki? - zapytałem masując swój łokieć na który przed chwilą upadłem. Cholera, bolał jak diabli.
- Przedstawił się jako Alvin i mówi, ze jest pańskim przyjacielem. Nie wiedziałem czy mam go wpuścić, bo wydawał mi się nieco podejrzany, dlatego dzwoniłem do pana na telefon, ale cały czas było zajęte. Pomyślałem więc, że coś się stało dlatego przyszedłem sprawdzić. - wyjaśnił pan Charlie. Ten człowiek odkąd tutaj u mnie pracuje, jeszcze nigdy nie mówił tak długo jak dziś. Zazwyczaj, gdy rozmawialiśmy to tylko kilka zdań ze sobą wymieniliśmy i na tym nasza konwersacja się kończyła.
- Alvin moim przyjacielem? - zapytałem zdumiony. Że ten grubas miał taką czelność się nazywać.
- Tak się przedstawił.
- To nie jest mój przyjaciel, a mój wróg. - wyjaśniłem Charliemu, a ten wciągnął tylko głośno powietrze i patrzył na mnie przerażony.
- Ale poradzę sobie z nim, spokojnie. - dodałem uśmiechając się lekko, widząc jego minę. Wstałem z krzesła i podszedłem do drzwi.
Razem z Charliem zeszliśmy na dół. Starszy pan trzymał się za mną, myślę że bał się iż Alvin może mu coś zrobić. Choć nie był na tyle inteligentny, aby porozmawiać chociaż o polityce.
Gdy znaleźliśmy się w poczekalni, pan Charlie szybko zniknął w swoim kantorku.
- Cześć Liam. - przywitał się ze mną Alvin, po czym odkładając na stosik gazet jakieś czasopismo, wstał i podszedł do mnie wyciągając swoją wyjątkowo czystą dłoń. Przywitałem się z nim, jak na dobrego faceta przystało, ale coś czułem że to nie będzie miła rozmowa.
- Wiec przejdźmy do rzeczy. Co ty tutaj robisz i czego chcesz? - zapytałam na wstępie nie owijając w bawełnę oraz chcąc jak najszybciej dowiedzieć się o co chodzi i dlaczego on tutaj przylazł.
- Liam ja wiem, że może nie za bardzo się lubimy, ale musisz zrozumieć że ja mam jak najlepsze intencje.
- Jak zawsze – bąknąłem pod nosem krzyżując ramiona na piersiach i czekając na jego wyjaśnienie.
- Chodzi o Lisę. - wypowiedział jej imię, a ja poczułem jak moje serce zaczyna szaleć, a w gardle powstaje suchość.
- Chodź do mnie. - zaproponowałem odwracając się i idąc na górę.
Ciekawy byłem co Alvin wie o Lisie, przecież oni się nie znają. Tak myślałem dopóki nie usłyszałem całej historii związanej z nim, ze mną i z nią w roli głównej.
- Nie wiem od czego zacząć. - powiedział Alvin, gdy usiedliśmy w moim gabinecie naprzeciwko siebie.
- Najlepiej od początku. - zaproponowałem nerwowym głosem.
- Ty i Lisa znacie się nie od dziś. - zaczął, a ja już chciałem wstać i mu strzelić w ten wielki łeb. Wiedziałem, że albo sobie jaja ze mnie robi albo mówi prawdę. Miałem tylko nadzieję, że druga opcja wchodzi w grę.
- To niemożliwe, znamy się od nie…
- Od niedawna, tak. Ale wasza przeszłość się ze sobą łączy. - przerwał mi, a krew buzująca w moich żyłach wrzała.
- Możesz tego nie pamiętać, ale Lisa to ta sama dziewczyna z której śmialiście z kolegami w szkole. Ta sama, którą wytykaliście palcami, ta sama którą gnębiliście przez tyle lat. - wyjaśnił, a ja przez całą jego wypowiedź marszczyłem brwi nie rozumiejąc co ten grubasek mam mi do przekazania. Nie przypominałem sobie niczego z jego opowieści. Dla mnie to się kupy nie trzymało i nie mogłem uwierzyć, że to jest prawda.
- Ale masz wyobraźnie Alvin. - przyznałem chłopakowi rację. Byłem przekonany, że bredzi i wymyśla sobie to wszystko na poczekaniu, aby jeszcze bardziej mnie zirytować. Nie dość, że sama jego obecność sprawiała że miałem ochotę wyrzucić go przez zamknięte okno, to jeszcze ta jego żałosna opowieść o Lisie. Czy on nie widział, że cierpiałem? Czy on nie zdawał sobie z sprawy z powagi tej sprawy? Czy on był na tyle ślepy, aby nie zauważyć, iż każde wspomnienie o tej dziewczynie powodowało, że nóż w moim sercu powoli się obracał sprawiając mi jeszcze większy ból?
- To nie jest moja wyobraźnia, a twoje i Lisy życie. Radzę ci zajrzeć do starych zdjęć z okresu szkolnego, radzę przyjrzeć się małej, zagubionej dziewczynce w dużych okularach która stoi niedaleko ciebie. I włącz myślenie Liam, bo jeśli dalej będziesz się tak zachowywał to stracisz ją. A widzę, że ci na niej zależy. - powiedział wstając i wychodząc z mojego gabinetu. Nie rozumiałem tylko jednego – dlaczego on tutaj przyszedł i gadał mi takie głupoty?
Ale coś wtedy dotarło do mojej głowy. Zobaczyłem przed oczami pewną sytuację.


Liam Payne z grupką swoich najlepszych czterech kumpli wkroczył do szkoły. Z podniesionymi wysoko głowami kroczyli przez szkolny korytarz. Dziewczyny mdlały na ich widok. Umięśnione ciała, markowe ciuchy podkreślające ich sylwetki, a na czele całej bandy – on. Najbardziej niebezpieczny, najbardziej straszny, najbardziej przerażający z całej szkoły.
- Widzicie ją? - zapytał swoich kumpli. Jeden z nich, blondyn szedł o krok za nim, chciał być jak najbliżej Liama, ponieważ chciał być taki sam jak on. Dwóch kolejnych, jeden w lokach, drugi w prostych włosach, z grzywką zaczesaną na bok szli obok siebie z minami pana i władcy czując, że mogą zawładnąć całą szkołą. Za całą czwórka szedł chłopak o ciemniejszej karnacji niż pozostali. Jego czarne włosy były postawione ku górę, także wyszczuplały jego wąską twarz.
Cała piątka dumnie kroczyła w stronę chudej i przestraszonej brunetki stojącej przy otwartej szkolnej szafce.
- Kujon. - zaśmiał się blondyn.
- Hej. - podeszli bliżej biednej dziewczyny. Ta nie wiedziała co się wokół niej dzieje i gdy tylko usłyszała donośny głos Liama niefortunnie odwróciła głowę i uderzyła nią w drzwiczki szafki. Upadła na kolana trzymając się za boląca głowę, a wtedy paczka pana Payne'a miała idealną okazję, aby pokazać kto tu rządzi.
- Pamiętaj nie wchodź nam w drogę, bo tego pożałujesz skarbie. - zaśmiał się na koniec i jeden z jego kolegów, ten w loczkach, kopnął trzymaną przez dziewczynę książkę, która przeturlała się niedaleko niej. Śmiejąc się z biednej dziewczyny ruszyli w stronę jednej z sal i zniknęli za rogiem.
- Proszę, to twoje. - jakiś cichy głosik dobiegł do uszu Lisy. Dziewczyna, aż podskoczyła z zaskoczenia.
- Eee dziękuję. - odpowiedziała i chwytając wyciągniętą dłoń chłopaka w jej stronę, wstała z zimnej podłogi.
- Wszystko dobrze? - zapytał ją stojąc niepewnie obok i chowając dłonie w kieszeniach swoich dżinsów. Nie był za wysoki, ale też nie za niski. Ani gruby, ani chudy, taki w miarę, pomyślała Lisa.
- Tak, dziękuje. - zwróciła się do niego z uśmiechem. Choć w sercu nadal czuła, że zaraz paczka Payne'a może wyjść zza rogu i znów coś jej zrobić, bądź powiedzieć coś niemiłego.
- Na pewno? Bo jesteś strasznie blada. - dodał, gdy dziewczyna zamknęła swoją szafkę i ruszyła w stronę sali.
- Na pewno, jeszcze raz dzięki. - odpowiedziała machając mu i szybko idąc przed siebie. Cieszyła się, że ten chłopak jej pomógł, ale jednak obawiała się, że Liam może wrócić więc musiała uciekać.
Natomiast Alvin wiedział już, że nie zostawi tej dziewczyny samej sobie. Będzie ją strzegł najlepiej jak tylko będzie potrafił.


- O cholera! - krzyknąłem wstając na równe nogi. Teraz wszystko się układało w całość, już wiedziałem dlaczego Lisa trzymała mnie na dystans, już wiedziałem dlaczego była taka oschła dla mnie, wiedziałem dlaczego nie chciała mi o sobie nic powiedzieć. I te jej słowa: poszukaj w starych zapiskach ze szkoły, przyjrzyj się dokładnie zdjęciom z tamtych lat, a na pewno dowiesz się więcej niż będziesz tylko chciał.
Teraz już wszystko układało mi się w całość, byłem pewny że tą dziewczyną, którą razem z chłopakami nękaliśmy była Lisa!
- Jasna kurwa cholera! - krzyczałem w głąb mojego gabinetu. Jaki ja byłem głupi, że wcześniej się nie zorientowałem, że to ona. Jakim ja byłem idiotą sądząc, że może nam się udać i możemy być razem szczęśliwi. A tymczasem ona mnie nienawidzi, a ja ją kocham! Cholera jasna, co ja mam teraz zrobić? Moje życie było nie za ciekawe, ale teraz sprawiłem że jest jeszcze bardziej nieudane. Muszę z nią porozmawiać, muszę się dowiedzieć jak mnie znalazła.
Szybko wybiegłem z budynku firmy nawet nie żegnając się z panem Charliem. Byłem taki zdenerwowany, że musiałem dwa razy się wracać do biura po dokumenty i kluczyki od samochodu. Gdy w końcu wsiadłem do auta odetchnąłem głęboko chcąc przypomnieć sobie, gdzie mieszka Lisa. Dopiero po kilku minutach w mojej głowie pojawiła się droga do jej mieszkania i odpalając silnik wyjechałem z parkingu. Gnałem przed siebie zapewne łamiąc po kilka drogowych przepisów, ale miałem to gdzieś. Najważniejsze było to, aby odnaleźć kobietę, która była dla mnie całym światem i przeprosić ją za moje zachowanie, gdy byłem gówniarzem. Miałem tylko nadzieję, że mi przebaczy i zgodzi się ze mną być. O niczym innym nie marzyłem w tamtym momencie i byłem dobrej myśli, że mi się uda.


______________________
Witajcie!
Rozdział 7. Całkiem nowy niż sześć poprzednich, które były tylko trochę pozmieniane. Mam nadzieję, że się Wam podobał.
Buziaki i miłego weekendu Wam życzę!

środa, 22 lipca 2015

Rozdział 6

Perspektywa Liama

Przez ostatnie trzy dni nie mogę dojść do siebie. Co chwila przypomina mi się mina Lisy, gdy wyrzucała mnie z mieszkania. Wiedziałem, że żałowała ale jednak w głębi duszy czułem, że podobało jej się to co między nami zaszło.
Siedziałem w burze i próbowałem skupić się na pracy, ale za każdym razem, gdy patrzyłem na cyferki w tabelkach dostawałem szału, bo wszędzie widziałem jej twarz. Prześladowała mnie nawet w snach. Potrafiłem o niej marzyć, o jej miękkich ustach, uśmiechu od ucha do ucha, gdy ją coś naprawdę rozśmieszyło. Chciałbym być tam gdzie i ona w tym momencie. Może trzymać ją za rękę, gdyby nadeszła taka potrzeba, siedzieć blisko niej, cieszyć się jej obecnością. Po prostu być blisko.
Ale tak niestety nie może być, muszę siedzieć w pracy i się męczyć. Dziś na szczęście już czwartek, więc potem jeszcze piątek i w końcu weekend.
Za dwa tygodnie jest ślub mojej siostry. Nie odbierałem od niej telefonów przez cały tydzień. Wiedziałem, że chciała mnie zabrać na zakupy, bym kupił jakieś eleganckie ubrania na tę, jakże zacną uroczystość, ale ja to miałem gdzieś. Powiedziałem jej, że dam sobie radę sam z kupnem potrzebnych rzeczy. Wiem, że ona chce bym prezentował się dobrze, i ja także zdaję sobie z tego sprawę.
Z drugiej strony, ciągle chodzą mi po głowie słowa siostry wspominające żebym zabrał ze sobą jakąś osobę towarzyszącą. Z tym akurat będzie trudno, ponieważ nie posiadam nikogo takiego.
Myślałem nawet, żeby zabrać którąś z dziewczyn moich kumpli, ale wiem że oni nie byliby zachwyceni, a Ruth powiedziała że nie będzie zapraszać moich kolegów, bo to uroczystość rodzinna. Dlatego zrezygnowałem z tego pomysłu, który akurat wydawał mi się najlepszym.
Po skończonej pracy, w której nic nie zrobiłem, pojechałem coś zjeść. Żegnając się z Charliem, wyszedłem z firmy. Pomyślałem sobie, że pojadę do tego samego baru, w którym byłem ostatnio. Mieli tam naprawdę przepyszne jedzenie, a ja mam właśnie ochotę na coś pożywnego. Do tego mam cichą nadzieję, że spotkam tam Lisę.
Wsiadłem w samochód i piętnaście minut później byłem już na miejscu. Bar był dokładnie taki sam jakim go zapamiętałem, bo przecież nie dawno tutaj byłem, więc co mogło zmienić się przez niecałe dwa tygodnie?
Na parkingu stały dwa samochody, włącznie z moim, więc dziś ruchu nie mieli.
Wszedłem do środka. Powitało mnie ciepłe powietrze i niesamowity zapach pieczonego indyka, aż ślinka pociekła mi po brodzie. Starsi panowie siedzący przy jednym ze stolików sączący piwo, popatrzyli na mnie wymownie. Machnąłem im ręką w geście powitania, ale jęknęli coś pod nosem i wrócili do rozmowy między sobą. Wzruszyłem tylko ramionami nie rozumiejąc, co takiego im się stało.
Usiadłem na jednym z wysokich, barowych krzeseł i czekałem na młodą kelnerkę, aż podejdzie do mnie. W duchu prosiłem, aby była to ta sama dziewczyna która obsługiwała mnie poprzednim razem.
- Witam co mogę podać? - zapytała młoda dziewczyna wyjmując z kieszonki fartuszka kartkę i długopis.
Uśmiechnąłem się do niej zdając sobie sprawę, że to ta sama dziewczyna która obsługiwała mnie ostatnim razem.
Gdy zobaczyła mnie uśmiechnęła się marszcząc brwi.
- Poproszę tą słynną kanapkę z kurczakiem, sałatkę i sok pomarańczowy. - powiedziałem patrząc przez cały czas w jej oczy. Dziewczyna nic sobie z tego nie robiła, nie oparła się mojemu wdziękowi i czarowi jakim ją obsypywałem. Stała niewzruszona, nawet kąciki jej warg nie drgnęły.
- Oczywiście. - powiedziała wyrywając karteczkę z notatnika i kierując się na tyły kuchni. Czy mi się zdawało czy ona była na mnie zła? Ale za co? Przecież jestem tutaj po raz drugi, więc ona mnie nawet nie zna.
Usiadłem przy stoliku w samym rogu sali. Jak najdalej od wścibskich spojrzeń starszych panów i jak najdalej od wejścia. Choć i tak wiedziałem, że nikt tutaj nie przyjdzie o tej porze.
Miałem genialny widok na drzwi wejściowe, mogłem obserwować kto wchodzi, a kto wychodzi z baru.
Wyjąłem telefon z kieszeni kurtki, którą wcześniej ściągnąłem i przewiesiłem na oparciu fotela.
Napisałem do chłopaków z zapytaniem, jakie mają plany na dzisiejszy dzień, ale żaden z nich jeszcze nie odpisał. Obracałem telefon w palcach, dopóki przede mną nie znalazł się talerz z pachnącym jedzeniem.
- Dziękuję. - zwróciłem się do młodej dziewczyny. Nie mogłem sobie przypomnieć, jak nieznajoma ma na imię. Dopiero spojrzałem na plakietkę przywieszoną do jej stroju – Emily.
- Smacznego. - zachowała się wobec mnie bardzo profesjonalnie, co mnie nieco zdziwiło. Myślałem, że pośle mi swój uśmiech, albo chociaż mrugnie oczkiem. Nie doczekałem się niczego z jej strony. Chłodna postawa - to właśnie, jak dziś zachowywała się wobec mnie.
Cóż, pomyślałem gdy odeszła, takie są kobiety. Odłożyłem telefon na stoliku i zacząłem jeść swój posiłek. Kanapka była wyborna, sałatka idealnie doprawiona. Dziwię się dlaczego to miejsce ma tak mało klientów? Może potrzebna im jakaś dobra reklama, aby pokazać ludziom że istnieje takie miejsce w spokojnym zaciszu, jakim jest las znajdujący się za nim.
Dziwię się właścicielom, że nie zrobili jakichś transparentów zachęcających ludzi do spożywania tutaj posiłków.
Skoncentrowany na wymyślaniu jakichś ciekawych haseł, nawet nie zauważyłem, że telefon leżący obok mnie za wibrował.
Idziemy do kina całą naszą grupą. Chcesz iść z nami?”
Głosił sms od Nialla. Całą grupą? To pewnie ze swoimi dziewczynami. Odpisałem mu, że nie mam ochoty na kino i że dziękuję za propozycję. Naprawdę nie uśmiechało mi się patrzeć, jak czwórka moich najlepszych kumpli obściskuje się w kinie ze swoimi dziewczynami. Czasem im zazdrościłem bycia z kimś w związku. Czasem chciałbym móc tak zabrać moją partnerkę do kina, na łyżwy w zimie, móc spędzać z nią każdą wolną chwilę. Niestety nie dane mi to było od feralnego wypadku z byłą dziewczyną. Od tamtej pory nie potrafię zaufać kobiecie na tyle, aby móc się oddać się jej w całości.
I znów moje myśli powędrowały do Lisy. Ona wydaje się całkiem inna. Jakby równie mocno zraniona co ja. Może też kiedyś w życiu przeszła traumę i teraz nie potrafi nikomu przez to zaufać? A może w jej życiu ktoś zrobił jej ogromną krzywdę i dziewczyna teraz nie może patrzeć na facetów.
Ale na ciebie może, podpowiada mi moja podświadomość. Cóż widocznie ja jestem tym wyjątkiem, dla którego dziewczyna aż tak bardzo się poświęca.
Popisaliśmy jeszcze chwilę z Niallem, dopóki ten zaprzestał błagać mnie o wspólne wyjście.
Siedziałem jeszcze chwilę w barze, już miałem się zbierać, ale nagle coś przykuło moją uwagę. Przez okno, obok którego siedziałem wypatrzyłem krwisto czerwone auto. Tak bardzo dobrze mi znane w ostatnim czasie. Po chwili zorientowałem się, że stoję obok własnego stolika i gapię się na drzwi wejściowe, w których zaraz miała pojawić się Lisa. Starsi panowie wlepiali we mnie swe bezczelnie spojrzenia, ale ja wcale się tym nie przejmowałem. Obawiałem się jaka będzie jej reakcja, gdy mnie tutaj dostrzeże. Bałem się, że zacznie mnie wyzywać od najgorszych, że rzuci mi w twarz czymś ciężkim, ale nim się zorientowałem dziewczyna weszła do środka. Z uśmiechem, tym dobrze znanym mi uśmiechem, na ustach podeszła do lady i usiadła na jednym ze stołków barowych. Nie mogłem wybrać sobie lepszego miejsca, aby móc ją obserwować. Nie była taka smutna jak ostatnio. Gdy zobaczyła tą młodą kelnerkę, jej twarz się rozpromieniła. Przywitały się ze sobą całusem w policzek, co całkiem wyprowadziło mnie z równowagi. Bałem się wstać i wyjść, bałem się nawet tutaj siedzieć, a co dopiero na przykład podejść do niej i się z nią przywitać.
Siedziałem więc na swoim miejscu i wlepiałem oczy w piękną istotę ubraną całą na czarno.
Dziewczyny zaczęły cichą rozmowę. Nagle Emily wskazała palcem w moją stronę. Był to delikatny gest, ale ja i tak wiedziałem swoje - wskazywała na mnie.
Lisa kątem oka spojrzała w moją stronę, otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia. Chyba nie spodziewała się mnie tutaj spotkać.
Czułem się jak intruz siedząc w tym małym barze, naprawdę nie chciałem tutaj, teraz być. Nie po tym jak Lisa na mnie patrzyła. Wyraz jej twarzy mówił jedno – nie chcę cię znać, ani na ciebie patrzeć.
Ale ja i tak postanowiłem zawalczyć, o to co jeszcze kilka nocy wcześniej było między nami. Wiedziałem, że nie poddam się tak łatwo, a co za tym idzie Lisa mnie wysłucha.
Wstałem od stolika, zabierając kurtkę i telefon ruszyłem w stronę dziewczyn. Usłyszałem głośne westchnienie Lisy, gdy zbliżałem się w ich stronę. Nie chciała, żebym podchodził, ani na nią patrzył. Wiedziałem to, ale musiałem.

Perspektywa Lisy

Postanowiłam wpaść na chwilę do mojej siostry, która miała zmianę w barze. Mały bar stojący praktycznie w środku lasu był idealnym schronieniem i miejscem, gdzie mogłam przyjść i przez chwilę pomyśleć o całej tej dziwnej ,otaczającej mnie sytuacji z Liamem. Nie wiedziałam co mnie naszło, aby się z nim przespać. To musiał być jeden z tych dni, gdy potrzebowałam się do kogoś zbliżyć. Potrzebowałam poczuć silne ramiona oplatające moje chude ciało. Ale również przypomnieć sobie, jak to było wspaniale będąc z kimś w związku i móc na nim polegać w każdej sprawie.
Nigdy nie zapomnę jak to było z moim poprzednim partnerem – Tomem. Zawsze będę pamiętać jak zostawił mnie w przed dzień naszego ślubu. To było zaledwie rok temu. Ból w klatce piersiowej, płacz, depresja. Tak, to był jeden z najgorszych okresów w moim życiu. Od tamtej pory zdecydowałam, że nie będę się z nikim wiązać. Chodzenie na randki było okej. Czasem może trafiłby się jakiś przelotny romans połączony ze śniadaniem, ale to historia na jedną noc i rankiem byłoby po niej. I właśnie w tym momencie coś mnie uderzyło, gdy sobie o tym pomyślałam. Z Liamem też była przygoda na jedną noc, ale w głębi duszy czułam, że to było coś innego, że to nie było takie jak z poprzednimi partnerami. Że po jednej nocy uciekali ode mnie. Liam był inny. Został na noc, był przy mnie gdy się obudziłam. Zatroszczył się o mnie, gdy miałam chwilę załamania w kuchni. To było coś... innego. Jeszcze nigdy w życiu nie spotkałam takiego faceta, jeszcze nigdy w życiu nie miałam z takim chłopakiem do czynienia. Może dlatego tak agresywnie zareagowałam na widok Liama w przed drzwiami mojego mieszkania następnego dnia? Może dlatego wyrzuciłam go z domu, ponieważ nie potrafiłam rozszyfrować tego co aktualnie do niego czułam? Ale właściwie co to było? Odkąd tylko pamiętałam zawsze go nienawidziłam, zawsze uciekałam od przed nim gdy tylko pojawiał się na mojej drodze, a teraz? Lgnęłam do niego, jak ćma do światła. Chciałabym tego nie robić, ale to jest silniejsze ode mnie. Myślę o nim cały czas, nie mogę przez niego spać, bo nawiedza mnie w nocy. Jestem kłębkiem nerwów, gdy tylko przypomnę sobie jego dotyk na swoim ciele. Jednym słowem: wariuje.
Gdy tylko przekroczyłam próg baru swoich rodziców do moich nozdrzy doleciał zapach świeżej kawy i jakiegoś pikantnego jedzenia. Od razu ruszyłam w stronę baru. Usiadłam na wysokim krześle i czekałam na siostrę, która pojawiła się po chwili witając się ze mną całusem w policzek.
- Myślałam, że już dziś nie przyjdziesz. - zaczęła Emily wyciągając spod lady białą filiżankę i nalewając mi czarnej kawy.
Emily i ja byłyśmy siostrami, nie rodzonymi, ponieważ miałyśmy innych ojców. Byłam o dwa lata starsza od Emily. Mój ojciec umarł, gdy miałam zaledwie kilka miesięcy, nawet go nie pamiętałam. Ale bardzo pokochałam Richarda – nowego męża mojej mamy i biologicznego ojca Emily.
- Ale jestem, masz coś do jedzenia? Umieram z głodu. - poklepałam się po brzuchu, który zaczął wydawać z siebie dziwne dźwięki.
- Oczywiście, dla mojej siostrzyczki wszystko. - zapewniła Emily mrugając do mnie jednym okiem.
- A i Lisa muszę ci coś powiedzieć. - blondynka przysunęła się bliżej mnie szepcząc. - Ten koleś, Liam, tutaj jest. - wyjaśniła kiwając lekko głową w jego stronę. Wiedziałam, że Emily nie lubiła Liama. Młoda doskonale pamiętała co przeszłam z Liamem w przeszłości i o nocy, którą z nim spędziłam. Nie miałyśmy nic do ukrycia przed sobą, zawsze mówiłyśmy sobie wszystko.
- Żartujesz? - zapytałam kątem oka spoglądając w tamtą stronę. Nie podobało mi się to, że on tutaj jest. Chociaż z drugiej strony, czułam pod sercem jakieś dziwne i niewyjaśnione ciepło. Czyżby...
- Cześć. - przywitał się z nią Liam podchodząc bliżej. Usiadł na sąsiednim stołku i położył łokieć na blacie. Westchnęłam i popatrzyłam na niego.
- Co ty tutaj robisz? - zapytałam z oburzeniem w głosie.
- Przyszedłem coś zjeść. - odpowiedział wzruszając ramionami i patrząc mi cały czas prosto w oczy. Byłam na niego zła, miałam wrażenie jakby chłopak ciągle mnie prześladował. Nie podobało mi się to.
- Możemy pogadać? - zapytał rozglądając się wokół siebie. - Na osobności? - dodał patrząc na Emily, która właśnie kładła przed siostrą talerz z jedzeniem.
- Wątpię, aby to było możliwe. - odpowiedziałam cicho dziękując Emily za posiłek.
- Proszę, kilka minut. - poprosił Liam z oczami tak wielkimi, że moje serce poruszyło się gwałtownie w piersi i nie mogłam mu odmówić. Kiwnęłam tylko głową, po czym zeskakując ze stołka i zabierając talerz ze sobą ruszyłam za Liamem do stolika.
- Uważaj na siebie. - szepnęła Emily, a ja puściłam jej oczko zapewniając że wszystko będzie dobrze.


Perspektywa Liama


Usiedliśmy przy stoliku. Odsunąłem Lisie krzesło, jak przystało na dobrze wychowanego człowieka, ale i tak burknęła pod nosem że to nie potrzebne. Przewróciłem tylko oczami i usiadłem naprzeciwko niej.
- Żałujesz naszej wspólnej nocy? - zapytałem na początku. Lisa popatrzyła na mnie spod długich rzęs i westchnęła.
- Nie.
Uśmiechnąłem się pod nosem ciesząc się, że tak powiedziała. Spodziewałem się, że zwyzywa mnie od najgorszych, a tu taka niespodzianka.
- Cieszę się, bo już myślałem że mnie za to znienawidziłaś. - odpowiedziałem wyjaśniając swoją reakcję na jej odpowiedź, ale również uspokoiłem się dzięki temu.
- Wiedziałam co robię i z kim. - szepnęła, jakby nie chciała żeby ktokolwiek nas usłyszał.
- Umówisz się ze mną? - zapytałem nagle. To pytanie pojawiło się nie wiem skąd w mojej głowie i nagle wypłynęło z moich ust. Lisa wciągnęła tylko głośno powietrze i otworzyła szeroko oczy.
- Co? - wykrztusiła z siebie patrząc na mnie zdziwiona.
- Umówisz się ze mną? - powtórzyłem głosem pełnym nadziei. Obawiałem się, że dziewczyna odmówi, ale jakaś część mnie mówiła mi że się zgodzi.
- Do kina. - dodałem po chwili.
- Liam, ja nie wiem czy to jest dobry pomysł. - odpowiedziała poprawiając się na krześle i rozglądając dookoła siebie.
- Niby czemu? - wytrąciła mnie tą odpowiedzią z równowagi. Nie tego się spodziewałem. - Nie podobam ci się? - dodałem.
- Nie o to chodzi. - odpowiedziała cicho spuszczając głowę w dół. Coś było na rzeczy, skoro tak się zachowywała wobec mnie.
- Możesz mi powiedzieć o wszystkim. - chciałem ją złapać za rękę, ale mnie odtrąciła. Zmarszczyłem brwi nie rozumiejąc jej dziwnego zachowania. Zaśmiała się tylko na mój komentarz i popatrzyła mi prosto w oczy.
- Wątpię, bym mogła ci się ze wszystkiego zwierzyć Liam. Nie jesteś typem osoby, która by mnie wysłuchała i doradziła coś w jakiejś sytuacji.
Że co?
- Jak to? - zapytałem wytrącony z równowagi.
Lisa tylko westchnęła spuszczając ręce w dół w celu kapitulacji i powiedziała od niechcenia.
- No dobra, chodźmy do tego kina.
Po niezręcznej jeździe moim samochodem dotarliśmy na miejsce. Napisałem wcześniej do Nialla, że jednak będę. Nic nie wspomniałem o Lisie, nie chciałem aby chłopaki myśleli sobie o mnie nie wiadomo co. Z resztą i tak zaraz ją zobaczą, więc wyszłoby na jedno i to samo. Ale miałem to gdzieś, nie obchodziło mnie to co moi kumple sobie o mnie pomyślą.
Wspomniałem Lisie, że będą tam moi znajomi i, że to oni wymyślili dzisiejszy wypad do kina. Dziewczyna wzdrygnęła się na początku, ale potem bąknęła tylko ciche: „okej” i zaakceptowała tą decyzję.
Zaparkowałem obok samochodu Louisa.
- Wszystko dobrze? - zapytałem dziewczyny milczącej jak grób, gasząc samochód.
- Jasne. - bąknęła pod nosem odpinając pasy bezpieczeństwa i wysiadając z auta. Miałem wrażenie, że coś jej się stało. Nie odezwała się do mnie ani słowem, podczas jazdy, ani nawet nie śmiała się ze mnie jak to zawsze miała w zwyczaju, gdy na siebie wpadaliśmy. Po prostu milczała, czym doprowadzała mnie do szału. Chciałem z nią pogadać, dowiedzieć się czegoś o niej, ale ona nie była skora do rozmowy. Patrzyła ciągle tylko przez okno, na ciemne niebo. Nie wiem czy to przez naszą wspólną noc tak bardzo się zmieniła, czy może powiedziałem coś nie tak i ją to uraziło?
Pobiegłem za nią w stronę wejścia do kina, gdzie przed samymi drzwiami stali moi kumple. Każdy obejmował w pasie swoją partnerkę. Lisa stanęła jak wryta widząc to, właśnie się tam rozgrywało.
Podszedłem do niej i łapiąc ją za dłoń pociągnąłem bliżej nich. Nie protestowała, ani mnie nie odepchnęła, za co byłem wdzięczny.
- Cześć chłopaki. - przywitałem się z nimi unosząc dłoń w górę. Niall od razu podbiegł do mnie witając mnie mocnym uściskiem, a za nim falą podeszła reszta paczki.
Dziewczyny od razu porwały mi Lisę i zaczęły gawędzić o jakichś babskich sprawach. Natomiast mnie zaatakował Harry z wyraźną irytacją wymalowaną na twarzy.
-Co to ma być? - zapytał zdenerwowanym głosem wskazując za siebie. Podążyłem wzrokiem w tamtą stronę, gdzie aktualnie stały dziewczyny. Widać było, że Lisa świetnie czuje się w ich towarzystwie z czego bardzo się cieszyłem.
- Moja znajoma. - odpowiedziałem zgodnie z prawdą. Zmarszczyłem brwi widząc reakcję Harry'ego na jej widok.
- Bratasz się z wrogiem? - zapytał z obrzydzeniem wymalowanym na twarzy.
- Jakim wrogiem? - zapytałem nie wiedząc o co mu chodzi.
- Już zapomniałeś jaki byłeś zły, gdy po raz pierwszy z tobą wygrała? Jak nie potrafiłeś sobie poradzić z tym co wtedy czułeś? -zapytał Zayn. Widocznie on też jest przeciwko mnie dzisiejszego wieczoru.
- Dajcie spokój, Lisa nie jest taka zła na jaką wygląda. - miałem wrażenie że muszę bronić brunetkę przed moimi kumplami.
- Nie jest taka zła? - wysyczał Louis przez zaciśnięte zęby. - Człowieku, ona wygląda jak wrodzone zło. - dodał po chwili.
- Czekajcie, coś mi świta. - odezwał się Niall po kilku minutach ciszy. Wszyscy popatrzyliśmy na niego jak myśli.
- Skądś ją znam. - dodał po chwili wpatrując się jeszcze bardziej w miejsce, gdzie stały dziewczyny.
- Niemożliwe - odezwałem się. - Skąd niby ją możesz znać?
- Nie wiem, ale skądś ją kojarzę. - wyjaśnił wzruszając ramionami i ruszając w stronę swojej dziewczyny.
- Chodź Li, zaraz seans się zacznie. - Louis poklepał mnie po ramieniu zachęcając do tego, bym do nich dołączył. Ale ja nie potrafiłem wykonać jednego ruchu. Coś zaświtało mi w głowie, to jak Lou powiedział do mnie Li. Tak samo zwróciła się do mnie Lisa. Tylko skąd ona wiedziała, że tak mówią na mnie przyjaciele? Bo przecież wcześniej się nie spotkaliśmy, prawda?
Gdy weszliśmy na salę kinową, stres podwoił swoje rozmiary w moim organizmie. Chłopaki zajęli swoje miejsca, a obok nich ich dziewczyny. Louis siedział na samym końcu długiego rzędu uśmiechając się do prześlicznej, niebieskookiej Hanny. Obok nich miejsce zajęli Zayn z Perrie, która ciągle tylko na niego spoglądała. Potem siedział Harry z Beth, chodzą ze sobą od szkoły. Na końcu i obok mnie siedział Niall, a obok niego, z drugiej strony Patricia.
Lisa zajmowała miejsce obok mnie. Nie odzywała się nic, milczała i zapewne myślała nad wszystkim.
Położyłem dłoń na jej kolanie dając jej znać, że jestem obok i nie musi się niczym martwić. Uśmiechnęła się tylko do mnie lekko, a mi to dało zielone światło abym nachylił się nad nią i cmoknął ją w usta. Niestety odwróciła głowę, a moje usta wylądowały na jej policzku. To nic, pomyślałem, może następnym razem mi się uda.
Oparłem się wygodnie o oparcie fotela i kładąc dłonie na brzuchu oglądałem komedię, którą moi kumple wybrali na dzisiejszy wieczór. Nie powiem, ale niektóre sceny mnie śmieszyły. Spoglądałem co chwila na Lise – ona również się śmiała. Czyli nie jest tak źle jakby mogło się wydawać, że będzie na początku.
W pewnym momencie, gdzieś tak w połowie filmu głowa dziewczyny opadła na moje ramię. Aż zapomniałem jak się oddycha i przez moment tego nie robiłem. Podążyłem tylko wzorkiem na jej śliczną twarz. Oglądała cały czas film z głową opartą na moim ramieniu!
Chciało mi się krzyczeć. Byłem taki szczęśliwy, a jednocześnie przerażony bo nie wiedziałem co mam teraz zrobić. Czy objąć ją ramieniem? Czy pogłaskać po policzku? A może siedzieć cicho i się nie ruszać? Ostatnia opcja raczej nie wchodziła w grę Pragnąłem jej, teraz zaraz. Nawet jeśli miałoby to być nasze ostatnie spotkanie, pragnę ją chociażby dotknąć, choć wiem że to by mi nie wystarczyło. Ale po chwili wszystko się wyjaśniło, a moje myśli unormowały się i już nie słyszałem cichych głosików w głowie mówiących mi co mam zrobić. Mianowicie Lisa złapała mnie za rękę i splotła nasze palce ze sobą. Prawie krzyknąłem czując jej chude palce związane z moimi. Lekki uśmiech pojawił się na jej ustach, gdy spojrzałem na nią. Teraz chyba moja kolej na zrobienie kolejnego kroku, pomyślałem. Cmoknąłem ją w skroń. Było to lekkie muśnięcie skóry dziewczyny, a ja w środku czułem że zaraz eksploduję. Siedziałem tylko cicho i grzecznie, aby nie przeszkadzać innym w oglądaniu filmu. Cieszyłem się, że to ja jestem tym facetem, który teraz siedzi obok Lisy i na którym ona może się podeprzeć, aby wygodnie jej było oglądać film. Miałem wrażenie, że gdyby ktoś teraz nas oglądał, jakiś poboczny obserwator, mógłby śmiało stwierdzić, że ta dwójka osób jest w sobie zakochana. Ona, szaleńczo zauroczona w swoim chłopaku, a on szalejący na jej punkcie. Co do mnie to tak, szaleję na jej punkcie, gdy jeszcze tydzień temu jej nienawidziłem, teraz wiem że nie mógłbym wytrzymać bez niej choćby jednego dnia. Wiem, też że zaczynam coś czuć do tej dziewczyny. Coś, czego już dawno temu nie czułem, a coś co jest mi tak dobrze znane.
Nagle moje myśli wyparowały, gdy światło rozbłysło na sali kinowej. Wszyscy zaczęli wstawać i kierować się do wyjścia. Lisa puściła moją dłoń, wzięła głowę z mojego ramienia i wstała z krzesła. Już miałem krzyknąć, żeby na mnie zaczekała, ale ona zaskoczyła mnie tym, że wyciągnęła do mnie swoją dłoń. Zdziwiłem się jej nagłym gestem, ale posłusznie złapałem jej rękę i zaczęliśmy się kierować w stronę wyjścia z kina. Usłyszałem za sobą kilka zbędnych komentarzy od moich kumpli. Miałem tylko nadzieje, że Lisa ich nie usłyszała bo wiem że zrobiłoby się jej bardzo smutno z tego powodu.
Gdy znaleźliśmy się na parkingu przed kinem, objąłem Lisę ramionami w pasie i stanąłem za nią. Kumple, którzy dopiero po chwili zaczęli wychodzić z kina stanęli jak wryci widząc nas w takiej pozycji.
Harry jako pierwszy odezwał się odchrząkując.
- Idziemy do mnie, macie ochotę dołączyć? - zapytał nas poprawiając swoje włosy.
Popatrzyłem na Lisę, która spoglądała na niego z szeroko otwartymi oczami. Dopiero po chwili zauważyła, że się jej przyglądam i odpowiedziała.
- Ja spasuję, zmęczona jestem. - wyjaśniła kładąc dłonie na moich, które obejmowały ją w pasie.
- Chodźcie będzie super – zajęczał Niall całując w policzek swoją dziewczynę.
- Nie, naprawdę my już pójdziemy, ale bawcie się dobrze. - powiedziałem. Widziałem zmęczenie wymalowane na twarzy Lisy. Nie chciałem, aby dziewczyna czuła się, że musi do nich jechać i udawać jak to się świetnie bawi, a wcale nie ma na to ochoty.
- Nie bądź ciotą Payne, tylko dołącz do nas. Wiemy jak potrafisz się świetnie bawić z panienkami. - Louis oczywiście musiał dołożyć do tego swoje pięć groszy. Lisa tylko syknęła i wyswobadzając się z mojego uścisku odwróciła się i ruszyła przed siebie.
- Kurwa mać, Louis! Coś ty narobił? - walnąłem kumpla w ramię chcąc dać mu do zrozumienia, że nie powinien tak gadać.
- A co ja takiego powiedziałem? Samą prawdę. Przynajmniej teraz masz spokój i możesz z nami pojechać i się zabawić.
- Zamknij się kurwa, zamknij się! - krzyknąłem uderzając go po brzuchu i nie żegnając się z resztą przyjaciół pobiegłem za Lisą.
Na szczęście daleko nie odeszła, więc łatwo mi było ją znaleźć.
- Lisa, zaczekaj! - krzyknąłem za nią. Odwróciła się za siebie i widząc jak za nią biegnę, przyśpieszyła kroku uciekając przede mną.
- Daj mi spokój Liam. - odezwała się.
- Dlaczego uciekłaś? - dobiegłem do niej. Próbowałem ją zatrzymać, ale nic z tego. Odepchnęła moją dłoń ze swojego ramienia. Nie poddawałem się, chciałem jej pokazać że mi na niej bardzo zależy i chciałem, by dziewczyna poczuła to samo do mnie co ja czuję do niej.
- Daj mi wyjaśnić. - poprosiłem idąc tyłem, będąc skierowany do niej twarzą.
- Nie.
- To nie tak, że mam każdej nocy inną dziewczynę. Po prostu jak trochę więcej wypiję, to nie potrafię się opamiętać i lądujemy w łóżku, ale... - Lisa wykrzywiła się tylko do mnie słysząc to co do niej powiedziałem.
- Nie pokazuje to mnie w dobrym świetle, prawda? – zapytałem, gdy ona przystanęła.
Pokręciła tylko głową rozglądając się dookoła.
Staliśmy pośrodku jednej z głównych ulic w mieście. Nie było żadnego ruchu, nawet samochody nie jeździły o tej porze dnia.
- Przepraszam cię. Louis to idiota, plecie to co mu ślina na język przyniesie. Nie wszystko jest prawdą. Błagam Lisa odezwij się do mnie, powiedz cokolwiek.
- Pieprz się Payne. - odezwała się, a mnie zamurowało. Nie spodziewałem się, że takie słowa wypłyną z jej niewinnych ust i że będzie w stanie tak groźnie na mnie patrzeć.
- Dobra jesteś. - postanowiłem obrać tą samą taktykę co ona. Skrzyżowałem dłonie na piersiach i patrzyłem na nią spode łba.
- Najpierw mnie odtrącasz, potem się do mnie przytulasz i trzymasz mnie za rękę, a teraz mnie wyzywasz?
Lisa stanęła jak wryta, patrzyła na mnie jeżdżąc po mojej sylwetce w górę i w dół. Zastanawiała się pewnie dlaczego, tak się do niej odezwałem.
- Wiesz co Liam? Tak, przytulałam się do ciebie bo chciałam dać ci do zrozumienia, że bardzo dobrze czuję się w twoim towarzystwie. A odtrąciłam cię, żebyś nie pomyślał sobie, że jestem taką łatwą sztuką. A teraz zejdź mi z drogi, bo nie mam ochoty na ciebie dłużej patrzeć.
Podeszła do mnie bliżej, a gdy przyjrzałem się jej twarzy widziałem błyszczące od łez policzki.
- Płaczesz? - zapytałem chcąc wytrzeć małe łezki. Odepchnęła moją rękę, ale ja i tak chwyciłem jej twarz w swoje dłonie, tak aby na mnie spojrzała.
Nic nie odpowiedziała. Wyciągnęła tylko głowę wyżej i jej usta dotknęły moich. Niepewnie oddałem pocałunek. Jej łzy mieszały się z naszymi jękami. Gdybym mógł, scałowałbym cały ból siedzący w jej środku, byłbym jej wybawcą, ochroniarzem i kochankiem w jednym. Ale Lisa jest za bardzo zamknięta w sobie, aby dać mi wejść do jej świata.
- Dlaczego ty mi to robisz? - zapytałem trzymając jej twarz w swoich dłoniach, głośno oddychając i łącząc nasze czoła ze sobą. Lisa miała zamknięte oczy, dopiero po chwili je otworzyła patrząc na mnie smutno.
- Bo ja nie jestem z tobą szczera. - szepnęła wyswobadzając się z mojego uścisku i odwracając się za siebie.
- Podwieziesz mnie do mojego samochodu? - poprosiła.
Nasz gorący pocałunek, który miał miejsce przed chwilą, poszedł w niepamięć. Nie mogłem tego zrozumieć. Jak taka atrakcyjna i seksowna dziewczyna może być sama? Cóż, po tym co widzę teraz, to odtrącanie facetów przychodzi jej z wielką łatwością, niż ich zatrzymanie.
- Jasne. - odpowiedziałem. Nie odezwałem się już nic.
Teraz jej kolej na wyjaśnienie mi pewnej kwestii, o której wspomniała jakieś trzy minuty temu.

Nie jest ze mną szczera, a co to znaczy?

___________________________
Hejoooo!
Rozdział sprawdzany na szybko, bo za pół godziny muszę lecieć do pracy, więc przepraszam za wszystkie błędy (których mam nadzieję, że nie ma :))
Musiałam wstawić ten rozdział dziś, ponieważ mam dla Was wiadomość.
Postanowiłam zrobić jutro twitcam. Już dawno Wam go obiecałam, a jakoś nigdy on nie doszedł do skutku. Więc w końcu wzięłam się za siebie i jutro jest ten dzień, w którym mam wolne i będę mogła gadać z Wami do upadłego :) Nie no żartuję :P 
Jutro w godzinach popołudniowych wstawię post z linkiem i dokładną godziną, o której się spotkamy.
Jeśli ktoś nie ma twittera, może śmiało zadawać mi pytania na moim asku. Link do niego tuuu oznaczcie tylko w pytaniu #twitcam, abym wiedziała że to pytanie jest do jutrzejszego twitcama.
To co? Do jutra? Mam nadzieję, że będziecie.

Buziaki!

poniedziałek, 20 lipca 2015

Rozdział 5

Perspektywa Liama

Nie wiedziałem, co ja w ogóle robię. Stałem właśnie pod drzwiami jej mieszkania, z szalem w jednej ręce. Czułem się zagubiony i zdezorientowany. Nie wiem co mnie natchnęło, aby tutaj dzisiaj przyjechać. Może powinienem wrócić do domu, zamknąć drzwi na cztery spusty i w ogóle nie wychodzić? Hmm kusząca propozycja, ale jednak jestem tutaj, tak blisko niej. Stoję i myślę, a wiem że nic konkretnego z tego nie wyjdzie. Bo albo z nią porozmawiam, albo Lisa wyśle mnie do diabła. Już miałem się odwrócić i odejść, gdy nagle moja ręka powędrowała do drzwi i zapukała trzy razy. Otworzyłem szeroko oczy ze zdziwienia. Co ja właśnie zrobiłem?
- Chwileczkę. - usłyszałem delikatny głos dochodzący zza drzwi. Automatycznie się cofnąłem, jakby bojąc się że gdy dziewczyna mnie ujrzy, walnie mnie w twarz.
Po chwili drzwi się uchyliły i zza nich wyłoniła się Lisa. Wyglądała jeszcze piękniej niż ostatnim razem, gdy ją widziałem. Miała na sobie białą luźną koszulkę i czarne obcisłe legginsy. Włosy spięła w wysokiego kucyka.
- Eee cześć. - powiedziałem na przywitanie drapiąc się po karku. Dziewczyna stała naprzeciwko mnie z szeroko otwartymi ustami. Była zszokowana moim widokiem. Ja na jej miejscu, także bym był.
- Co ty tutaj robisz? - zapytała, gdy w końcu otrząsnęła się z zamyślenia.
- Zostawiłaś u mnie szal i pomyślałem, że ci go przywiozę. - odpowiedziałem wyciągając dłoń z czarnym materiałem w jej stronę. Wyrwała mi go z dłoni.
- Nie musiałeś tego robić. - powiedziała wzburzonym głosem. Zmarszczyłem brwi nie rozumiejąc dlaczego, aż tak gwałtownie zareagowała na mój widok. Przecież chciałem dobrze.
- Ale chciałem. - odpowiedziałem. To była prawda, chciałem oddać jej ten szal, ale też jednocześnie chciałem ją zobaczyć.
- W takim razie, dziękuję za oddanie mi szalika. - powiedziała i już chciała zamknąć mi drzwi przed nosem, ale przywarłem ręką do nich zatrzymując je w miejscu.
- Lisa posłuchaj, chciałem cię przeprosić. Nie powinienem być taki wredny i chamski dla ciebie. - zacząłem patrząc na swoje buty, po czym uniosłem głowę w górę, aby zobaczyć jej twarz. Patrzyła na mnie z odrazą.
- Naprawdę nie interesuje mnie, co chciałeś mi powiedzieć. A teraz bardzo cię proszę, idź już.- oznajmiła chwytając za klamkę i pchając drzwi w moją stronę.
- Nie odejdę dopóki mnie nie wysłuchasz. - zaprotestowałem wkładając nogę w przestrzeń między drzwiami.
Lisa westchnęła ze zrezygnowaniem, przeklinając cicho pod nosem.
- Dobra, masz dwie minuty. - oznajmiła patrząc na mnie wściekle.
- Nie zaprosisz mnie do środka?- zapytałem uśmiechając się lekko, a ona tylko przewróciła oczami.
- Jeszcze czego.
- Chyba nie chcesz, żeby sąsiedzi usłyszeli naszą rozmowę. - przekonywałem ją, aż w końcu dziewczyna uległa i otworzyła szerzej drzwi zapraszając mnie gestem do mieszkania.
Udało się, pomyślałem i zadowolony z siebie wszedłem do środka.
Lisa zaprowadziła mnie na kanapę, a sama po chwili usiadła na fotelu stojącym naprzeciwko. Wziąłem głęboki oddech, a cała mowa którą wcześniej ułożyłem sobie w głowie gdzieś uleciała. Trudno mi się było skupić, gdy dziewczyna patrzyła na mnie swoimi hipnotyzującymi oczami, ale wiedziałem że po coś tutaj jestem i muszę od czegoś zacząć.
- Więc, może na początku cię przeproszę za swoje zachowanie u mnie w biurze. Nie powinienem ci mówić, co masz zrobić, a czego nie. To nie moja sprawa. - zacząłem podnosząc głowę i patrząc na nią. Obserwowała mnie uważnie spod przymrużonych powiek, czym jeszcze bardziej mnie zdezorientowała.
- Prawidłowo Liam, nie jestem twoją własnością żebyś mi mówił co mogę, a czego nie. Poza tym, z tego co się orientuję jestem już na tyle dorosła, aby decydować sama za siebie. - warknęła napinając mięśnie barków. Oddychała głęboko, była zła.
- Przeprosiłem tak? Nie musisz się wściekać. - pokręciłem głową ze zrezygnowaniem.
- Skoro już dogadaliśmy się w sprawie co ci można a czego nie, to może przejdźmy do bardziej konkretniejszych rzeczy, a mianowicie wyścigów. Nie wiem dlaczego to robisz, nie wiem po co ci to, ale wiem jedno, jesteś w tym całkiem niezła.
Musiałem przyznać temu rację. Była naprawdę dobra.
- Rzadko się zdarza, aby dziewczyna lubiła i przede wszystkim umiała się ścigać. Pełen podziw. - ukłoniłem się teatralnie przed nią, ale mimika jej twarzy nawet nie drgnęła. Nadal miała przyklejony do twarzy wredny wyraz, a ja aż się wzdrygnąłem widząc ją w takim wydaniu.
- Przestań mi cukrować, wiem do czego zmierzasz. Zaraz mi powiesz, żebym przestała się z wami ścigać, że to wasze miejsce, że tak nie można, bla bla bla. - wtrąciła mi się w zdanie kręcąc głową.
- Przepraszam cię bardzo, ale przed chwilą właśnie przeprosiłem cię za to, że ci rozkazywałem i obiecałem, że już więcej tego nie zrobię. - wtrąciłem. Tak mnie właśnie słuchała. Jak nie trzeba to się na mnie wydziera, ale jak ja coś mówię i mam rację, to ona mnie nawet nie słucha. Chyba ta rozmowa nie ma sensu.
- Dobra. - opadła na oparcie fotela głośno wzdychając. Poddała się?
- Wiesz co? Chyba ta rozmowa naprawdę nie ma sensu. - wstałem ze zrezygnowaniem z kanapy. Chciałem ją tylko przeprosić i powiedzieć, że jeśli chce to może się z nami dalej ścigać, ale jak widzę jej naburmuszoną minę, to odechciewa mi się wszystkiego.
Przyznałem sam przed sobą, że mi się podoba tak? I nadal tak jest, ale myślę, że to za wcześnie, aby jej o tym powiedzieć.
- Gdzie idziesz? - zapytała wstając szybko z fotela. Podbiegła do mnie i stanęła przede mną. Popatrzyłem w jej zaskoczone oczy i nie wiem co mnie do tego pchnęło, ale pochyliłem się i złączyłem nasze usta razem. Lisa nie protestowała, oddała pocałunek chwytając mnie za tył głowy. Wplotła palce w moje włosy i jęcząc mi prosto w usta całowała mnie z żarem. Objąłem ją w pasie, przyciągając bliżej siebie. Jej ciało wpasowało się w moje idealnie, gdy staliśmy po środku małego holu w jej mieszkaniu. Nasze języki złączyły się ze sobą w pięknym i równym tańcu. Górowałem nad nią wzrostem. Zajęczała mi wprost do ust. Nie rozłączając naszych ust schyliłem się nieco, złapałem ją za uda i uniosłem w górę. Oplotła mnie nogami w pasie, odsuwając się ode mnie na moment. Patrzyliśmy sobie głęboko w oczy, aż w końcu zadałem jedno krótkie pytanie.
- Gdzie sypialnia?
Lisa zaśmiała się głośno odchylając głowę w tył. Wskazała palcem na białe drzwi za nami i gdy znów zaatakowała moje usta zaniosłem ją na rękach do pokoju.
Kopniakiem otworzyłem drzwi i podchodząc w stronę łóżka położyłem ją na miękkich poduszkach. Nie oderwaliśmy od siebie swoich ust, przez cały czas się całowaliśmy. Gdy próbowałem z niej ściągnąć podkoszulek, nie protestowała.
- Dziewczyno, jak ja cię pragnę. - powiedziałem, gdy ściągnąłem spodnie z bokserkami jednym ruchem. Mój członek wyskoczył na wierzch, gdy pozbyłem się niepotrzebnego okrycia. Lisa zachichotała widząc mnie takiego. Uśmiechnąłem się do niej, a po chwili dołączyłem do niej na łóżku. Przyjęła mnie ochoczo łącząc nasze usta ze sobą.
- Jesteś pewna? - zapytałem odsuwając się od niej. Oboje głośno oddychaliśmy.
- Tak, jestem pewna Li. - odpowiedziała akcentując zdrobnienie mojego imienia.
- Li? - zapytałem wytrącony z równowagi, gdy dziewczyna ssała skórę na mojej szyi.
- Li. - potwierdziła chwytając w swoją zimną dłoń mój członek. Wzdrygnąłem się na to dziwne uczucie, a włoski na karku stanęły mi dęba.
Masowała go w górę i w dół, a z moich ust wydobywały się coraz to głośniejsze jęki. Przycisnąłem usta do jej szyi ssąc i liżąc. Dziewczyna była naprawdę dobra, w tym co robiła i miała nie małe doświadczenie.
- Lisa, zaraz dojdę jak nie przestaniesz. - powiedziałem wprost do jej ucha, a dziewczyna od razu zaprzestała swoich ruchów.
Szybko, aby nie tracić czasu nałożyłem prezerwatywę, wyciągniętą wcześniej z portfela, na swoją męskość i ściągając z dziewczyny jej już wilgotną bieliznę wbiłem się w jej ciało. Wydała głośny krzyk z siebie i kładąc dłonie na moich ramionach wbiła mi w skórę swoje paznokcie. Poruszałem się szybko obserwując, jak jej oczy raz unoszą się w górę, a raz jak zamyka powieki. Pot wystąpił na jej czole, a gdy wbiłem się w nią mocno. Jej usta wygięły się w ogromnym uśmiechu, gdy po chwili doszła, a ja zaraz za nią.
Nigdy w życiu nie doznałem czegoś takiego. Miałem dużo dziewczyn, z którymi spałem, ale nigdy, prze nigdy nie przeżyłem czegoś tak intensywnego jak to z Lisą.
Co innego jak robisz to z obcą osobą, a co innego jak robisz to z osobą do której zaczynasz coś czuć, albo już poczułeś.
Leżeliśmy obok siebie na jej dużym łóżku. Ja podparty na łokciu obserwujący ją, a ona na brzuchu prawie że odpływająca w sen.
- Nigdy bym nie pomyślała, że będę z tobą uprawiała seks. - przyznała ziewając.
- Ja też. - odpowiedziałem zakładając jej za ucho kosmyk włosów.
- Tak bardzo cię nienawidziłam, za to co mi robiłeś, a teraz... - nie dokończyła, bo jej powieki całkiem się zamknęły i odleciała w głęboki sen.
Nienawidziła mnie? Dlaczego? Za to co jej robiłem? Kiedy? Przecież znamy się od niedawna.
Przykryłem dziewczynę kołdrą i wślizgując się na miejsce obok niej, również usnąłem, śniąc o brunetce jęczącej moje imię.


Perspektywa Lisy

Gdy rano otworzyłam oczy, uśmiech od razu zagościł na mych ustach. Czułam się obolała, ale jak wspaniale obolała. Spojrzałam na zegarek stojący na stoliku nocnym obok łóżka - dochodziła dziewiąta rano. W biurze miałam być dopiero na dziesiątą, więc miałam jeszcze dużo czasu, aby zjeść dobre śniadanie i wziąć długi gorący prysznic. Rozciągnęłam się na łóżku, aż nagle natrafiłam na coś twardego. Podążyłam wzrokiem w tamto miejsce i, aż się wzdrygnęłam, a włoski na mym ciele stanęły dęba. Głośno wciągnęłam powietrze, widząc osobnika leżącego obok mnie na łóżku.
Liam.
I wtedy do głowy zaczęły napływać mi wspomnienia z wczorajszego dnia. To jak przyszedł do mnie, to jak zaczęliśmy się kłócić, to jak nie chciałam z nim w ogóle rozmawiać i to jak na końcu wylądowaliśmy w mojej sypialni. Popatrzyłam na twarz Liama z szeroko otwartymi oczami. Tak, to Liam Payne, mój największy wróg leżał teraz obok mnie na łóżku. Na jego twarzy nie było żadnej zmarszczki. Wyglądał tak młodo, tak niewinnie, iż pomyślałam że mogę nawet go polubić. Ale wtedy przypomniałam sobie te wszystkie świństwa, które chłopak zrobił mi w przeszłości i wiedziałam, że nie polubiłabym go nawet jeśli by mnie przeprosił.
Zdenerwowana wstałam z łóżka. Naciągnęłam na siebie wczorajsze rzeczy i na palcach przeszłam do łazienki. Stanęłam przed wielkim lustrem i zaczęłam się sobie przyglądać. Policzki miałam zaczerwienione, oczy błyszczące, a na szyi widniały dwie średniej wielkości czerwone plamki.
Malinki.
Zrobił mi pieprzone malinki. Dlaczego wcześniej tego nie zauważyłam? Próbowałam je zasłonić włosami, ale to nic nie dało. Ostatecznie poddałam się i rozbierając się w ekspresowym tempie weszłam pod gorący strumień wody.
Szybko obmyłam całe ciało, chcąc usunąć z siebie zapach Liama. Nakładałam na siebie tyle żelu pod prysznic, aby czuć tylko waniliowy zapach, ale i tak nie mogłam pozbyć się jego woni. Perfumy Liama były tak intensywne, że prawie zemdlałam pod prysznicem. Przypominało mi się jak jęczał nade mną moje imię, jak unosił się i opadał, jak czułam go całego w środku. Dreszcz podniecenia przeszedł po moim kręgosłupie na samą myśl o tym zdarzeniu. Wiedziałam, że na pewno nie pozbędę się jej szybko z mojego umysłu.
Po umyciu włosów owinęłam się białym, puchatym ręcznikiem i związując mokre włosy w kucyk, wyszłam z łazienki. Po drodze do sypialni wstąpiłam jeszcze do kuchni, aby nastawić wodę na kawę, po czym biorąc głęboki oddech, weszłam do sypialni. Liam na szczęście, albo i nieszczęście spał głośno chrapiąc. Nienawidziłam go, nie mogłam na niego patrzeć, chciałam żeby jego życie zmieniło się w piekło, ale gdy tak coraz dłużej się mu przypatrywałam, gdy był w takim wydaniu – niewinny i bezbronny, coś we mnie pękło. Po chwili otrząsnęłam się ze swoich głupich i jakże intensywnych myśli dotyczących różnych części ciała Liama i otworzyłam szafę z ubraniami. Wybrałam zieloną sukienkę na cienkich ramiączkach, a do tego dobrałam biały sweterek z długim rękawem. Pogoda dzisiejszego dnia dopisywała, więc byłam przekonana iż taki strój będzie odpowiedni.
Zrzuciłam z siebie biały ręcznik. Liam spał, więc nie miałam żadnych obaw, że będzie mnie podglądał. Założyłam biały zestaw bielizny i już ściągałam z wieszaka sukienkę, gdy zachrypnięty głos kochanka odezwał się zza moich pleców. Automatycznie odwróciłam się za siebie. Liam owinięty tylko jasnym prześcieradłem w pasie, stał za mną i przypatrywał się mnie, spod przymrużonych powiek.
- Niezłe przedstawienie od rana mi zaserwowałaś. - powiedział zachrypniętym głosem posyłając uśmiech, a ja cała się zjeżyłam.
Ubrałam w pośpiechu sukienkę i rzucając ręcznikiem w jego twarz, wyszłam z pokoju.
Zdenerwowana po chwili znalazłam się już w kuchni zalewając kubek wrzącą wodą. Zamieszałam w nim małą łyżeczką, a następnie uniosłam naczynie w górę chcąc się napić. Gorący napój poparzył mi język i wewnętrzną część ust. Zirytowana rzuciłam kubek do do zlewu i opierając się o blat w kuchni nachyliłam się nad nim, biorąc dwa głębokie wdechy. Zamknęłam na moment powieki, a gdy je otworzyłam zauważyłam Liama stojącego w progu.
Westchnęłam , widząc go ubranego od stóp do głów.
- Stało się coś? - zapytał marszcząc brwi. Popatrzyłam na niego jak na idiotę.
- No coś ty, nic się przecież nie stało. - zaśmiałam się z jego głupiego pytania kręcąc głową ze zrezygnowaniem. - Przyszedłeś wczoraj do mnie nie wiadomo skąd, pieprzyłeś się ze mną, a teraz bezczelnie pytasz czy coś się stało? - zapytałam głośnym tonem. Nie mogłam uwierzyć jaki Liam był głupi zadając to denne pytanie.
- Myślałem, że chcesz tego. Zapytałem cię czy jesteś pewna, pamiętasz? - zapytał prostując ramiona. Był zirytowany faktem, że tak na niego naskoczyłam. To, że spędziliśmy ze sobą noc nie miało dla mnie żadnego znaczenia. Żałowałam tego co zrobiliśmy. Najlepiej jakbym zapomniała o tym zdarzeniu i wymazała je z mojego umysłu, ale to nie było wcale takie łatwe.
- To nie powinno się wydarzyć. - mruknęłam siadając na podłodze w kuchni i chowając twarz w dłoniach.
- Przestań tak mówić. - Liam uklęknął przede mnie i zabrał mi dłonie z twarzy. - Stało się i już. - wzruszył ramionami. Dla niego było to coś normalnego – spać z inną dziewczyną każdej nocy, ale dla mnie miało to wielkie znaczenie. Szanowałam siebie i teraz wiedziałam, że powinnam wykopać Liama z domu zaraz po tym, jak mnie pocałował.
- Powinieneś już iść. - zwróciłam się do niego na tyle głośno, aby usłyszał.
- Wyrzucasz mnie? - zaśmiał się. Chyba nie pojmował powagi sytuacji i tego, jak się czułam po całej tej nocy.
- Nie, nie wyrzucam. Grzecznie proszę tylko, żebyś stąd wyszedł. - wyjaśniłam nawet na niego nie patrząc.
- Czyli przespałaś się ze mną, wykorzystałaś mnie, a teraz mam sobie po prostu iść? - zapytał wstając na równie nogi.
- Nie wiem. - szepnęłam zrezygnowanym głosem.
- A ja wiem co powinienem zrobić. - oznajmił Liam. Uklęknął znów przede mną na jedno kolano, chwycił moje dłonie w swoje i nachylając się w moją stronę, cmoknął moje usta. Na początku całowaliśmy się delikatnie, dopiero po chwili przerodziło się to w coś brutalniejszego. Wplotłam dłonie w jego włosy, a Liam przysunął się jeszcze bliżej wchodząc pomiędzy moje rozszerzone uda. Trzymał moją twarz w swoich dłoniach i całował mnie z żarem. Zorientowałam się do czego chłopak zmierza, dlatego szybko odepchnęłam go od siebie, aż chłopak wylądował po drugiej stornie kuchni.
- Nie, nie, nie! - krzyczałam łapiąc się za włosy. - To nie może tak wyglądać. Idź już. - nakazałam Liamowi, który od razu się podniósł. Nie patrzyłam na twarz bruneta, nie mogłam spojrzeć w jego brązowe oczy, za dużo mnie to kosztowało.
- Wyjdź Liam, błagam cię idź już stąd. - podeszłam do drzwi frontowych i dosłownie wykopałam chłopaka na zewnątrz. Gdy Liam znalazł się za nimi, osunęłam się po drewnianej powłoce cicho łkając i zastanawiając się co właśnie zrobiłam.

Perspektywa Liama

- Kurwa mać! - krzyknąłem, gdy tylko wyszedłem na zewnątrz. Starsza kobieta wychodząca akurat z sąsiedniej klatki popatrzyła na mnie z obrzydzeniem. Posłałem jej tylko wściekłe spojrzenie, a ta odwróciła się i uciekła przede mną.
Co ja zrobiłem źle, że ona mnie wyrzuciła? Przecież nie powiedziałem niczego nie stosownego. Zapytałem czy jest pewna, aby to ze mną zrobić. Zgodziła się. Więc nie rozumiem dlaczego teraz zachowuje się tak, jakby mnie nienawidziła za to. Oboje jesteśmy dorośli, wiedzieliśmy co robimy. Wiedzieliśmy na czym to polega. Oboje się na to zgodziliśmy, więc nie rozumiem teraz reakcji Lisy. Wyglądała, jakby bolało ją to że się ze mną przespała. A jeszcze wczoraj nie zaprzeczała, ani nie buntowała się żebym przestał. A wręcz przeciwnie, podobało jej się to. Więc zamiast na początku mnie odepchnąć i powiedzieć: spierdalaj z mojego mieszkania, ona zaciągnęła mnie do swojej sypialni.
Nie rozumiem natury kobiet. My jako mężczyźni musimy się zastanawiać i głowić co im chodzi, gdy tak naprawdę to one powinny nam powiedzieć czego od nas oczekują.
Zdenerwowany wsiadłem do samochodu i odjechałem spod jej bloku. Wiedziałem, że przyjeżdżając tutaj będę albo tego żałował, albo będę szczęśliwy. Ale teraz już sam nie wiem, co aktualnie czuję.


***

Wróciłem do mieszkania. Wziąłem szybki prysznic, zjadłem jakąś kanapkę i już pędziłem do pracy.
Pan Charlie zdziwił się na mój widok. Musiałem okropnie wyglądać, bo tak się właśnie czułem. Dzisiejszego ranka potraktowano mnie jak gówno, mimo wspaniałego wieczoru i nocy. Chciałbym móc tam wrócić, powiedzieć Lisie, że jeszcze możemy wszystko między nami naprawić. Ale wiem, że ona nie zniosłaby mojego widoku u siebie, a ja nie zniósłbym jej krytycznego spojrzenia jakim by mnie obdarzyła. Ale w głębi duszy wiedziałem, że była szczęśliwa spędzając ten wieczór ze mną. A przynajmniej miałem taką nadzieję.
Do końca dnia pracowałem nad papierami, nie zwracałem uwagi na moje myśli pędzące w stronę brunetki, dopóki mój telefon nie zadzwonił na biurku.
Kartka trzymana przeze mnie aktualnie w dłoni, wylądowała na ziemi, a ja aż podskoczyłem słysząc dźwięk mojego dzwonka. Oddychając głęboko spojrzałem na ekran. To Harry.
- Stary nie mogę teraz gadać, możesz zadzwonić póź... - zacząłem, ale głośny ryk z drugiej strony przerwał moją paplaninę.
- Włącz program pierwszy. Szybko! - nakazał Harry. Szybko więc wziąłem do ręki pilot od telewizora i go włączyłem. Nie wierzyłem własnym oczom. Właśnie ten sam reporter, nie pamiętam nazwiska w tej chwili, stał i gadał coś do mikrofonu, a za nim rozgrywała się istna maskara. Ludzie w specjalnych kostiumach zabezpieczali miejsce, a raczej naszą miejscówkę do ścigania się. Kolejną!
- Ja chyba śnię. - powiedziałem sam do siebie, ale po chwili przypomniałem sobie że przecież mam Harry'ego na linii.
- Nie, nie śnisz, ja widzę dokładnie to samo. - odpowiedział.
- Co teraz? To nasza kolejna kryjówka, a ktoś bezczelnie nam ją ujawnia. - jęknąłem do słuchawki wyłączając telewizor i łapiąc się za włosy.
- Nie mam pojęcia co dalej, mam tylko nadzieję, że w końcu złapiemy tego gnoja. - po głosie Harry'ego wyczułem, że jest na maksa zirytowany. Ale cóż, jakby patrząc na to ja też jestem wkurzony. Obawiałem się tylko jednego: co zrobimy jak wyjdzie na jaw autor całego tego zamieszania.

Perspektywa Lisy


- Lisa jesteś jedną z naszych najlepszych agentek. Chyba musimy dać ci podwyżkę. - komendant Green gratulował mi dobrze wykonanego zadania. Wcale na to nie zasłużyłam. Jeszcze jakieś dwa dni wcześniej może bym się z tego cieszyła, ale nie po nocy spędzonej z Liamem. Nie po tym jak szeptał mi czułe słówka do ucha, gdy myślał że śpię. Czułam, że on coś do mnie czuje, ale odpychałam te myśli na tył głowy, nie chcąc o tym w ogóle myśleć.
- Nie wiem czym sobie zasłużyłam na to miano, ale dziękuję. - podziękowałam serdecznie swojemu przełożonemu i chwilę później zniknęłam w swoim gabinecie. Usiadłam na wielkim fotelu i opierając głowę o zagłówek zamknęłam oczy.
Do mojej głowy zaczęły napływać wspomnienia Liama. To jak całował moją szyję, jak napinał się, gdy byliśmy złączeni, jego błysk w oczach gdy doznał spełnienia.
Niby na początku myślałam, że nie ma to żadnego znaczenia, ale po chwili namysłu doszłam do wniosku, że miało to ogromne znaczenie. Liam był odpowiedzialny za zniszczenie mi życia, to fakt. Ja natomiast chciałam zniszczyć życie jemu, ale teraz już sama nie wiedziałam co mam zrobić. Nienawidziłam go z całych sił, ale co z tego gdy on pojawia się w progu moich drzwi, z pretekstem oddania szalika, który rzekomo u niego zostawiłam, a potem śpimy ze sobą. Czy to się w ogóle trzyma kupy? Raczej nie.
- No proszę, proszę. Gratuluje podwyżki i awansu. - Alvin wtargnął z uśmiechem na ustach do mojego gabinetu. Nawet nie zapukał, ale on nie miał tego w zwyczaju.
- Przestań. - powiedziałam łapiąc się za głowę, a łokcie położyłam na blacie biurka.
- Dlaczego? To przecież wspaniała wiadomość. - zachwycał się.
Alvin był chyba bardziej szczęśliwy, niż ja sama.
- Przestań ciągle o tym gadać. Nie należy mi się to, nie powinnam wydawać kryjówek Liama i jego bandy. - mruknęłam pod nosem spoglądając na przyjaciela.
- A niby dlaczego? Sama mówiłaś, że należy im się to, a głównie Liamowi za te wszystkie świństwa które wyrządził ci w przeszłości.
Alvin cały się zjeżył, gdy usłyszał moje słowa. Chłopak naprawdę nie spodziewał się, że będę żałować całej tej sytuacji i swojego durnego pomysłu.
- Wiem Al, ale stało się coś co wpłynęło na zmianę mojego zdania. - jęknęłam opierając głowę na oparciu i patrząc w górę.
- Przespałaś się z nim? - zapytał prosto z mostu, a ja aż zachłysnęłam się powietrzem słysząc jego słowa. Popatrzyłam na niego z szeroko otwartymi oczami nie wiedząc, jak mam na coś takiego zareagować. Wściec się, czy może przyznać do błędu?
- Co takiego? Skąd o tym wiesz? - zapytałam zirytowana faktem, że przyjaciel od razu wpadł na taki trafiony pomysł.
- Masz malinki na szyi, do tego jesteś rozkojarzona i trudno się z tobą rozmawia. Lisa znam cię ponad połowę swojego życia i wiem kiedy coś się u ciebie dzieje. - wyjaśnił wzruszając ramionami.
- To co, opowiesz mi jak do tego doszło? - zapytał zaciekawiony i już zacierał ręce na pikantną opowieść, ale ja tylko przewróciłam oczami.
- Przyszedł wczoraj do mnie, pod pretekstem oddania mi czarnego szala, który u niego zostawiłam kilka godzin wcześniej. Kłóciliśmy się, kazałam mu wyjść, a on mnie pocałował i znaleźliśmy się w mojej sypialni. - wyjaśniłam pokrótce, nie zdradzając żadnych szczegółów z mojego intymnego życia.
- To świetnie! - wykrzyknął Alvin wyrzucając ręce w górę.
- Świetnie? Czy ty się dobrze dziś czujesz Al? - zapytałam zirytowana samym faktem, że mój kumpel miał na tyle czelności żeby cieszyć się z mojego upokorzenia i głupoty, jaką popełniłam poprzedniej nocy.
- Daj spokój Lisa, Liam to fajny facet. Myślę, że oboje do siebie pasujecie. - uśmiechnął się szeroko.
Nic nie odpowiedziałam, zastanawiałam się tylko nad słowami przyjaciela. Może on faktycznie miał rację? Liam to fajny chłopak, a ja chcę zniszczyć mu życie. Gdybym tylko była bardziej odważniejsza i opowiedziała Liamowi o swojej przeszłości i że znam go bardzo długo, i że wiem do czego chłopak jest zdolny, jeśli chodzi o swoje sprawy.
Będę musiała przemyśleć całą tą sytuację i podjąć jakieś kroki dotyczące całego tego zajścia i Liama. Nie mogę dawać chłopakowi nadziei, że między nami może coś być. Bo przecież nie było, nie ma i nigdy nie będzie prawda? Gorzej, jak chłopak już sobie tak myśli...


____________________
Miło by mi było gdybyście skomentowali ten rozdział. Wiedziałabym przynajmniej czy jest ktoś, kto czyta to opowiadanie.

Dziękuję.