Perspektywa
Liama
Udaliśmy
się z Lisą do pobliskiej restauracji. Widziałem jaka była
zamknięta i nieobecna duchem idąc obok mnie. Strasznie schudła,
więc musiałem coś z tym zrobić, aby nie wyglądała jak typowa
anorektyczka. Nie przeszkadzałoby mi nawet to, że miałaby fałdki
na biodrach. Kochałem ją mimo tego wszystkiego, mimo jej całej
zwichrowanej psychiki, a także całego tego gówna które jej
zrobiłem i przez które ona stała się taką a nie inną osobą.
Chciałbym móc cofnąć czas, aby otrząsnąć się w porę i
przestać ją gnębić. Ale czy wtedy moje życie wyglądałoby
inaczej? Czy poznałbym Lisę, czy zakochałbym się w niej? Tego
niestety nie wiem. Ale wiem jedno: każdy z nas musiał przejść
jakąś nawet najmniejszą traumę w życiu, aby później być
szczęśliwym i mieć kogoś z kim będzie mógł iść przez życie.
Otworzyłem
Lisie drzwi, po czym weszliśmy do małej, ale bardzo przytulnej
włoskiej knajpki. Pachniało tam przyprawami, świeżo upieczonym
chlebem, a także tym co ja uwielbiam najbardziej – winem.
-
Ale piękne zapachy. - zachwycałem się kręcąc głową z
niedowierzaniem.
Popatrzyłem
na Lisę, stała smutna i nie odzywała się do mnie w ogóle. Nasz
mały pocałunek na ławce, kilkanaście minut temu, zakończył się
gromkimi brawami ze strony przechodniów.
Zaczerwieniona
Lisa oraz rozbawiony ja, uciekliśmy z tamtego miejsca. Widziałem,
że z Lisą jest coś nie tak. To moja wina. Wiem, że ona nie czuła
się dobrze w moim towarzystwie. Ciągle patrzyła wszędzie tylko
nie na mnie. Widziałem, że coś było nie tak, ale bałem się
zapytać. Chciałbym, aby Lisa wiedziała że może mieć we mnie
oparcie, że zawsze może się zwrócić do mnie o pomoc, a ja zawsze
chętnie jej pomogę. I tak w tamtym momencie patrząc na jej twarz
czułem, że muszę jej powiedzieć właśnie coś takiego.
-
Lisa, posłuchaj mnie. - zacząłem niepewnie próbując poskładać
słowa w swojej głowie w pełne zdania. Lisa popatrzyła na mnie
tymi swoimi wielkimi, smutnymi oczami.
-
Wiesz, że zawsze możesz na mnie polegać prawda? - zapytałem, a ta
tylko niepewnie pokiwała głową.
-
Coś cię smuci, co to jest?
Nie
odpowiedziała, patrzyła tylko w jeden punkt za mną nie udzielając
mi w ogóle odpowiedzi. Coś było z nią nie tak, nie wiedziałem
tylko co.
-
Nic Liam, to nie twoja sprawa. - odpowiedziała w końcu przemawiając
swoim łagodnym, ale zarazem groźnym głosem.
-
Nie musisz na mnie naskakiwać, ponieważ ja ci nic nie zrobiłem. -
zbuntowałem się. Prychnęła tylko w odpowiedzi wstając od
stolika.
-
Gdzie idziesz? - zapytałem.
-
Do łazienki, mogę?
Była
zirytowana, widziałem to. Nie miałem tylko pojęcia dlaczego, na co
i na kogo.
Perspektywa
Lisy
Gdy
tylko dotarłam do łazienki oparłam dłonie o krawędź umywalki,
po czym westchnęłam głęboko. Co ja właściwie robię? Jestem
tutaj z facetem, który był moim wrogiem przez cały okres szkoły,
będę mieć z nim dziecko, a do tego on wyznaje że mnie kocha. Liam
się stara, ale nie daje z siebie stu procent. A co jeśli znów gra
w te swoje gierki od początku? Co jeśli znowu wyżywa się na mnie,
tak jak wtedy w szkole? Co jeśli znów będę czuć się tak samo
jak wtedy? Bezużyteczna, szara, nikomu nie potrzebna lalka. Nie chcę
się już tak czuć, już dawno temu zdecydowałam że to koniec z
tamtą Lisą. Teraz narodziła się nowa ja. Bezczelna, wiedząca
czego chce dziewczyna z planem na życie. Tak, to właśnie jestem
cała ja. Nowa ja!
Popatrzyłam
na swoje odbicie w lustrze. Dotarło do mnie, że muszę mu
powiedzieć o ciąży i o tym, że będzie ojcem. Wiedziałam, że
prędzej czy później i tak się zorientuje, bo przecież przez
następne kilka miesięcy będę przybierać na wadze. Choć chciałam
to ciągnąć w nieskończoność – nie mogłam. Musiałam mu
powiedzieć, abyśmy mogli wspólnie zdecydować co zrobić z tą
całą dziwną i skomplikowaną sytuacją. Na pewno nie chciałam jej
usuwać, nie mogłam po prostu pozbyć się własnego dziecka z
powodu trudnych relacji między nami. Tak po prostu nie mogło być,
musiałam pokazać że mimo tego iż jestem młoda i może jeszcze
niedoświadczona w tych sprawach, dam radę i pokażę wszystkim że
jestem stworzona do macierzyństwa.
Nabierając
dużo powietrza w płuca wyszłam z łazienki. Nie wiedziałam ile
tam siedziałam, ale wystarczająco długo aby dojść do jedynego
rozsądnego rozwiązania.
Wróciłam
na salę. Liam właśnie rozmawiał z kelnerem, który tylko pokiwał
mi głową, gdy zasiadałam na swoim miejscu, po czym zniknął.
-
Zamówiłem nam po talerzu spaghetti, mam nadzieję że się nie
gniewasz? - zapytał patrząc na mnie w ten dziwny sposób, którego
nie potrafiłam rozszyfrować. Pokręciłam tylko głową, tak
naprawdę nie przeszkadzało mi to, że dla mnie zamówił. Byłam
tak głodna, że mogłabym zjeść jak za dwoje, a myślę że taki
talerz to i tak byłoby dla mnie za mało.
-
Nie, no co ty. - uśmiechnęłam się do niego lekko chcąc
zaznaczyć, że to naprawdę nic.
-
To świetnie, bo już się bałem że możesz się na mnie
zdenerwować. - powiedział opierając się wygodnie na krześle, po
czym pociągając łyk czerwonego wina. Zauważyłam, że dla mnie
także jest kieliszek. Przełknęłam głośno ślinę nie wiedząc
co zrobić. Powiedzieć mu, że nie mogę pić? Może się domyślić.
A nie mogłam tego wypić, bo zaszkodziłoby dziecku. Zero alkoholu,
zero stresu, zero nerwów, tak rozkazała doktor Smith, a ja
zamierzałam się tego trzymać.
-
Coś nie tak? - zapytał po chwili marszcząc brwi. Wyraz mojej
twarzy musiał wyglądać naprawdę okropnie, jakbym zjadła coś
niedobrego.
-
Nie, wszystko w jak najlepszym porządku. Po prostu nie za dobrze się
dziś czuję i tyle. - odpowiedziałam nerwowym głosem ciągle
patrząc na kieliszek z czerwonym winem. Miałam straszną ochotę
się napić, ale nie mogłam.
-
To może chcesz jechać do domu? - zaproponował prawie, że wstając.
-
Nie, posiedźmy jeszcze. - zaprotestowałam. Chciałam mu powiedzieć
o ciąży dziś, gdy byliśmy w miejscu publicznym, bo wiem że nie
zrobiłby sceny. Prawda?
-
Okej. - zgodził się patrząc na mnie niepewnie, co było bardziej
niezręczne niż mi się mogło wydawać.
-
Wspominałeś coś ślubie. - zaczęłam odsuwając od siebie powoli
kieliszek z winem, aby jeszcze bardziej mnie nie kusił zapachem,
wyglądem i apetycznym czerwonym kolorem.
-
Tak, to ślub mojej starszej siostry Ruth i pytanie brzmi czy
chciałabyś tam ze mną pójść. - wyjaśnił patrząc na moje
ruchy ze zmarszczonymi brwiami.
-
Kiedy ma się on odbyć? - zapytałam prostując się i przybierając
minę najbardziej niezainteresowanej kobiety na świecie.
-
W ten weekend. - odpowiedział. - Coś się dzieje? - dopytywał
wskazując najpierw na odsunięty kieliszek, a potem na mnie.
Pokręciłam przecząco głową i upiłam świeżej, zimnej wody ze
szklanki.
-
To świetnie. - przyznałam. Nie chciałam zbytnio iść na ten ślub,
nie teraz gdy jestem z nim w ciąży, bo wiedziałabym że byłoby to
bardziej niezręczne niż mogłoby być, przynajmniej dla mnie samej.
-
W końcu idzie nasze jedzenie. - zakomunikował Liam, patrząc w
jakiś obiekt za mną. Czułam jak żołądek podchodzi mi do gardła,
ale starałam się ignorować to okropne uczucie. Oddychałam
głęboko. Wdech, wydech powtarzałam sobie w myślach. W małym
stopniu pomagało, ale na dłuższą metę raczej bym nie długo nie
wytrzymałą. Pewnie byłam blada jak ściana, bo gdy tylko kelner
kładł talerz przede mną przyglądał mi się o wiele za długo.
-
Dziękujemy. - wtrącił zirytowany Liam, tym że kelner zbyt długo
stał przy naszym stoliku.
-
Dziękujemy. - pokiwałam głową do młodego chłopaka, a ten się
tylko zaczerwienił i poszedł sobie. Popatrzyłam na Liama, był
zdenerwowany całym tym zajściem.
-
Czemu się tak zachowujesz? - zapytałam pewna siebie.
-
Niby jak?
-
Jak zazdrosny chłopak. - wyjaśniłam, a on poprawił się na
krześle i lekko zaczerwienił. Zrobiłam wielkie oczy na to co
właśnie się stało. On myślał, że my…
-
Tak się czujesz? Jak mój chłopak? Nie… - pokręciłam głową z
niedowierzaniem. On naprawdę myślał, że jest dla mnie kimś
więcej niż tylko kolegą.
-
Tak? - dopytywałam. Cały apetyt na jedzenie przeszedł mi w jednej
sekundzie.
-
Eee nie wiem. - zajęczał. Jego głos nie brzmiał tak męsko jak
powinien.
-
Oboje wiemy jak jest Liam, nie wierzę w to. Ty naprawdę myślałeś,
że coś może z tego być?
-
A ty nie? - zapytał patrząc na mnie smutnymi oczami.
-
Nie. - pokręciłam głową, choć gdzieś w z tyłu głowy czułam
że coś zaczyna się między nami tworzyć, ale sama nie chciałam
tego przed sobą przyznać. Za dużo wrażeń jak na jeden dzień i
musiałam jak najszybciej stamtąd uciec.
-
Nie? - dopytywał, a gula w moim gardle ciągle i ciągle rosła.
Bałam się cokolwiek powiedzieć o ile udałoby mi się coś z
siebie wydusić.
-
Dlaczego nie? Co ja robię nie tak? - złapał się za włosy.
Dramatyzował,
przesadzał z tą całą otoczką wokół jego i mnie.
-
Nic, po prostu nie możemy być razem. Możemy się spotykać jako
przyjaciele, ale nic z tego więcej nie będzie. - wzruszyłam
ramionami pewna siebie i swojego zdania, aczkolwiek wcale tak nie
było. Gdzieś w głębi siebie czułam, że to co właśnie mówiłam
nie było prawdą. Że w jakimś tam małym stopniu go… kochałam?
Nie miałam pojęcia już sama co do niego czułam. Czy to miłość,
nienawiść, a może coś innego, ale wiedziałam jedno – że
przebywanie w jego towarzystwie, a także bycie z dala od niego było
dla mnie tragedią.
***
Przekraczając
próg mojego mieszkania poczułam się bardziej samotna niż
wcześniej. Może dlatego, że przez ostatni miesiąc przebywałam
non stop z moją mamą, która naprawdę o mnie dbała. Nawet chyba
domyślała się, że mogę być w ciąży. Nie powiedziałam jeszcze
o tym nikomu, ani mamie, ani Emily, ani nawet Alvinowi. Wiedziałam,
że w końcu nadejdzie taki dzień w którym będę musiała komuś o
tym powiedzieć, ale to nie jest na razie ten moment.
Włączyłam
telewizor, aby chociaż jakieś najmniejsze dźwięki zagłuszyły
pustkę w mieszkaniu. Przeszłam do kuchni, gdzie nastawiłam wodę
na herbatę. Niestety moja lodówka świeciła pustkami, dlatego
postanowiłam że z samego rana że pójdę do sklepu po jakieś
zakupy i do pracy. Zobaczę co tam słychać.
Gdy
tylko woda się zagotowała zalałam torebkę owocowej herbaty
wrzątkiem, po czym niosąc kubek w jednej dłoni przeszłam do
sypialni. Położyłam kubek na stoliku nocnym i ściągając z
siebie ubrania podeszłam do szafy.
Nagle
coś przykuło moją uwagę. Dziwny, czarny sweter, który nie był
mój. Jego zapach – męskie perfumy, nie należały do mnie.
Liam,
pomyślałam sobie.
Łzy
pojawiły się w moich oczach, gdy tylko przyłożyłam miękki
materiał do swego policzka. Zapach jego perfum mnie obezwładnił, a
ciałem wstrząsnął szloch. Usiadłam na podłodze w sypialni i
zaczęłam płakać. Wiedziałam, że on mnie kocha. Widziałam to w
jego oczach, to w jaki sposób na mnie patrzył, czy nawet jak się w
stosunku do mnie zachowywał. To wszystko było dla mnie nowe i sama
nie wiedziałam, jak mam to odbierać. Chciałam mieć kogoś, z kim
będę mogła założyć rodzinę, z kim będę mogła być
szczęśliwa, ale nigdy w życiu nie sądziłam że może to być
Liam.
Jeszcze
kilka lat wcześniej fantazjowałam, że możemy być razem.
Wyobrażałam sobie nas przechadzających się wspólnie po
londyńskich uliczkach, trzymających się za ręce, gdy wokoło
panowałaby zima. Ale dziś wiem, że mimo tego iż coś do niego
czuję i mimo tego że będziemy mieli dziecko, to wiem że nie
możemy być razem. Ta myśl jednocześnie mnie cieszyła i smuciła.
Chciałam, aby moje dziecko miało oboje rodziców przy sobie, ale
jednak nie wyobrażałam sobie wychowywania go wspólnie z Liamem. On
sam zachowywał się jak dziecko i jest jeszcze dzieckiem, mimo że
ma ponad dwadzieścia lat. Boję się powiedzieć mu o ciąży,
ponieważ domyślam się jak zareaguje. Wpadnie w szał, a
jednocześnie zacznie mnie wyzywać od nieodpowiedzialnych i
naciągających kobiet na całym świecie. A do tego, jakbym miała
mało kłopotów zgodziłam się pójść z nim na ślub jego
siostry. Czy mogę to nazwać dobrą decyzją?
Zakładając
jego sweter na siebie położyłam się do łóżka i sama nie wiem
kiedy zasnęłam.
Obudziło
mnie stukanie, a raczej walenie do drzwi. Na początku myślałam, że
to sen, że wszystko sobie wyśniłam. Że jestem jeszcze w moim
małym świecie, w którym wszystko jest idealne. Ale gdy usłyszałam
męski głos, już wiedziałam do kogo on należał.
-
Liam – szepnęłam tylko i szybko zeskoczyłam z łóżka. Pognałam
do drzwi wejściowych i nasłuchiwałam co się dzieje na korytarzu.
Głos
Liama był taki wyraźny i donośny, czułam że coś było z nim nie
tak. Krzyczał na kogoś, tak bardzo głośno że aż moje bębenki
ledwo co to wytrzymywały.
Otworzyłam
szybko drzwi i wyjrzałam na zewnątrz.
-
Liam! - krzyknęłam na niego zwracając tym jego uwagę.
-
Lisa, błagam porozmawiaj ze mną. Daj mi wyjaśnić, proszę. -
zaczął do mnie podchodzić. Nie wiedziałam co mam zrobić, czy
wpuścić go do mieszkania, a może wysłuchać go na korytarzu.
Popatrzyłam w bok, a tam jeden z moich sąsiadów przypatrywał się
nam z zaciekawieniem.
-
Mów. - nakazałam zakładając ręce na piersiach i czekając na
jego jakże urzekającą bajeczkę.
Zaczął
się rozglądać dookoła siebie, sąsiad na szczęście zniknął, a
Lim nabrał powietrza w płuca i zaczął mi powoli wyjaśniać.
-
Wiem, że możesz mnie nienawidzić za to co robiłem ci w szkole.
Ale teraz jestem dorosły, bardziej dojrzały i wiem czego chcę od
życia. Chcę być z tobą, całym sobą, chcę mieć z tobą dzieci,
kupić piękny dom z ogródkiem i być w nim cholernie szczęśliwy z
tobą i tylko z tobą Lisa. To ty jesteś moją przyszłością, to z
tobą pragnę się zestarzeć i to ciebie pragnę widywać
codziennie. Kocham cię i nic, ani nikt tego nie zmieni. Błagam cię
wybacz mi i proszę cię, bądź ze mną. Wiem, że tego chcesz,
widzę to. - oznajmił mi czym wbił mnie w podłogę. Nie
spodziewałam się takiego wyznania z jego strony. Myślałam, że
zacznie przeklinać i wyklinać wszystkich naokoło, a najbardziej
mnie. A tymczasem taka niespodzianka.
-
Ja… - zaczęłam, ale nie mogłam skończyć, ponieważ łzy
pociekły po moich policzkach. Liam popatrzył na mnie ze
współczuciem wymalowanym na twarzy, po czym podszedł bliżej mnie
i łapiąc moją twarz w swoje ręce złączył nasze usta w słodkich
i czułym pocałunku.
Nie
mogłam się mu oprzeć, potrzebowałam tego chłopaka jak powietrza.
Wiedziałam, że ja też coś do niego czuję i to nie była
nienawiść czy złość, to było coś pozytywnego, może nawet
miłość?
-
Chodź. - oderwałam się od niego i łapiąc go za rękę
pociągnęłam do środka.
Szybko
znaleźliśmy się w sypialni. Ściągaliśmy z siebie ciuchy w
ekspresowym tempie.
-
Fajny sweter. - zauważył Liam.
-
Właściciel fajniejszy. - zaśmiałam się mu prosto w usta, co
oczywiście odwzajemnił.
Nim
dotarliśmy do łóżka byliśmy już w samej bieliźnie. Nie czułam
się źle z tym, że jestem prawie naga. Przy Liamie nie czułam
wstydu, byłam sobą, nie bałam się że mnie wyśmieje, wiedziałam
że mnie kocha i na pewno nie powie nic co mogłoby być dla mnie
przykre.
-
Nie mam przy sobie, wiesz czego. - wskazał na dolne partie swojego
ciała, gdy już miało dojść do konkretnego zbliżenia.
-
Nie przejmuj się biorę pigułki. - zapewniłam go. Oczywiście to
było kłamstwo, nie brałam żadnych leków. Co miało się stać,
już stało się poprzednim razem, więc myślę że gorzej być nie
może.
-
Więc, możemy? - zapytał upewniając się. Kiwnęłam głową i
unosząc lekko głowę w górę, pocałowałam go. Odwzajemnił
pocałunek, a nawet oddał mi całego siebie.
Kochaliśmy
się całą noc, była to jedna z najlepszych nocy w moim życiu,
spędzona z ojcem mego dziecko i facetem który był jednocześnie
miłością mego życia i wrogiem w jednym wcieleniu.
Rano
obudziłam się z całkiem innym podejściem i nastawieniem do życia.
Wiedziałam, że Liam nie był już dla mnie tylko zwykłym,
irytującym, podstępnym człowiekiem ale kimś na kogo mogłabym
liczyć. Wiedziałam, że ten oto chłopak leżący na moim łóżku,
przykryty jedynie cienką pościelą, znaczył dla mnie dużo.
Położyłam
dłoń na jego gołej klatce piersiowej, jego skóra była taka
delikatna i ciepła. Widać było wyćwiczone mięśnie poniżej
klatki piersiowej, a także twarde i grube ramiona. Jak ja mogłam
nienawidzić tego chłopaka, jak mogłam nie widzieć jego
doskonałości przynajmniej pod tym jednym względem? Znałam go
tylko z tej jednej, złej strony, gdy robił mi krzywdę i wyśmiewał
się ze mnie w szkole. Teraz się zmienił, widzę to. Ma dobrą
pracę, własną firmę, jest też dobrym człowiekiem na tyle na ile
może być. Zrobiłby dla mnie wszystko, a ja za każdym razem go
odtrącałam. Wiem, że wiadomość o ciąży będzie dla niego w
jakimś stopniu ciosem w samo serce, ale zdaję sobie sprawę z tego
że Liam jako inteligenty mężczyzna to zrozumie i zaakceptuje.
Nawet nie chcę myśleć, żeby było inaczej.
-
Co robisz? - zapytał swoim ochrypłym po śnie głosem spoglądając
na mnie swoimi brązowymi oczami. Wyrwana ze snu na jawie popatrzyłam
na niego, gdy leżał taki bezbronny na moim łóżku i pośpiesznie
wzięłam rękę z jego ciała.
-
Nic. - odpowiedziałam speszona i zapewne czerwona jak burak. Szybko
ześlizgnęłam się z łóżka i pognałam do kuchni.
-
Przyglądałaś mi się jak śpię! - krzyknął, a jego głośny
śmiech wypełnił przestrzeń w moim małym mieszkaniu. Uśmiechnęłam
się pod nosem zdając sobie sprawę z tego. że tak właśnie było.
Patrzyłam na jego spokojną twarz przez długie godziny, nie mogłam
się powstrzymać. Przynajmniej mam ten obraz zapisany w głowie i
nawet jeśli Liam by mnie zostawił, mogłabym powracać do tego
poranka codziennie, aż do skończenia świata.
Perspektywa
Liama
Lisa
wydawała mi się jakaś dziwna. Niby chciała, abym był blisko
niej, a jednak nie dawała mi poznać po sobie że tego chce.
Wiedziałem, że to moja wina, że nasza straszna przeszłość się
za nami ciągnie i ciągnie, aż końca nie widać. Musiałem coś z
tym zrobić, aby ona o tym zapomniała, choć wiedziałem że będzie
z tym trudno. Chciałbym scałować cały trud, złość czy nawet
cierpienie z jej twarzy, aby pokazać że jestem tutaj teraz dla niej
i zawsze może na mnie liczyć. Chciałbym pokazać jej, że mi na
niej zależy. Że chcę być z nią pomimo przeciwności losu, a
także że ją kocham. Bo mówienie komuś, że się kogoś kocha
może i jest proste, ale jednak pokazanie tego jest o wiele
trudniejsze niż nam wszystkim się może wydawać. Wiem, że Lisa
tego potrzebuje. Widzę to, ale nie wiem jeszcze co zrobić. Będę
musiał coś szałowego wymyślić, bo wiem że ta dziewczyna właśnie
na to zasługuje.
Poczułem
jakiś dziwny, a zarazem ciepły dotyk na mojej skórze. Uśmiechnąłem
się w myślach wyobrażając sobie jak to Lisa mnie dotyka.
Fantazjowałem, że leży obok mnie w mojej koszuli, a ja patrzę na
nią jak śpi. Takie właśnie momenty warto zapamiętać, ale jeżeli
byłyby one prawdziwe i działy się naprawdę to wtedy byłbym
najszczęśliwszym facetem na ziemi. Niestety to tylko moja chora
wyobraźnia, przez którą nie jestem sobą. Otworzyłem szybko oczy
i zapytałem sam siebie.
-
Co robisz?
Ale
nagle dotarło do mnie co się tak naprawdę wokół mnie dzieje.
Lisa… to ona leżała obok mnie, w mojej koszuli, w potarganych
włosach, a wtedy do mojej głowy zaczęły napływać wydarzenia z
wczorajszego dnia - restauracja, potem jak przyszedłem do jej
mieszkania, i tak spędziliśmy ze sobą noc. Tak, to ostatnie
pamiętam bardzo dokładnie i wiem, że to nie był sen, na pewno
nie.
-
Nic. - odpowiedziała zabierając wcześniej dłoń z mojej klatki
piersiowej. Widziałem jaka była speszona i poddenerwowana.
Szybko
wyszła z łóżka i pobiegła do kuchni.
-
Przyglądałaś mi się! - krzyknąłem za nią śmiejąc się z jej
reakcji. Fuknęła tylko coś niezrozumiałego pod nosem, a następnie
usłyszałem jak zamyka drzwi łazienki. Rozciągnąłem się na
wygodnym łóżku i ziewnąłem zadowolony z tego, jak moje życie
teraz wygląda. Nie zmieniłbym w nim nic, ale zawsze coś musiało
się zdarzyć i wywrócić moje życie do góry nogami.
***
Kolejny
dzień przywitałem potwornym bólem głowy. Mieliśmy wieczór
kawalerki mojego przyszłego szwagra Marka. Nieźle zabalowaliśmy,
także nawet nie pamiętałem jak znalazłem się w domu mojej mamy.
Za
drzwiami każdy biegał, krzyczał coś niezrozumiałego pod nosem, a
ja ledwo co patrzyłem na oczy. Kac dręczył mnie od samego rana, a
do tego jeszcze to wesele i ślub mojej siostry. Myślałem, że
zwariuję, ale nie miałem innego wyjścia, musiałem się tam
pojawić. Miałem poprowadzić Ruth do ołtarza, a wiedziałem że
ona na mnie liczy. Nie chciałem jej zawieść, nie dziś.
-
Liam, wstałeś? - głos mojej siostry dobiegł zza drzwi, po czym
nagle wparowała do środka. Z wałkami na głowie wyglądała
przekomicznie, ale wyraz jej twarzy mówił mi, że jest wściekła i
to nie tylko na mnie.
-
Wstałem. - oznajmiłem unosząc się z łóżka, spuściłem nogi na
podłogę a w mojej głowie zawirowało. To ten mocny alkohol z
wczoraj, pomyślałem, tak uderzył mi do głowy. Wiedziałem, że
nie powinienem tyle pić, ale każdy każdego namawiał, każdy z
każdym musiał wypić choćby jednego drinka, więc nie mogłem
odmówić.
-
Wszystko w porządku? - zapytała siadając obok mnie na łóżku.
-
Jasne. - zapewniłem ją posyłając jej uśmiech.
-
Och Liam, tak bardzo chciałabym, aby tata był dziś przy mnie. Tak
bardzo chciałabym, aby poprowadził mnie do ołtarza, aby ucałował
mnie w czoło i powiedział, że mnie kocha rozumiesz? Bardzo za nim
tęsknie. - Ruth rozczuliła się wspominając naszego tatę.
Był
wspaniałym człowiekiem. Pamiętam, jak zawsze przychodząc z pracy
całował każde z nas w czoło i mówił że nas kocha. Pamiętam
jak w weekendy jadaliśmy całą piątką śniadania przed
telewizorem, to był jedyny dzień, w którym mogliśmy zjeść
posiłek w salonie, a nie w jadalni. To był pomysł taty.
-
Ja też za nim tęsknie Ruth, nawet nie wiesz jak bardzo brakuje mi
męskiej rozmowy z nim, tak aby coś mi poradził, doradził w
sprawie z kobietami i tak dalej. Wiem, że ty pamiętasz go dłużej
niż ja i pewnie masz z nim więcej wspomnień w porównaniu do mnie.
-
Tak. Pamiętam jak raz pojechaliśmy na wycieczkę za miasto. Ty
byłeś jeszcze malutki, więc możesz tego nie pamiętać. Ale ja,
tata i Nicole kąpaliśmy się w jeziorku. Ty i mama siedzieliście
na brzegu obserwując nas, to był jeden z najlepszych dni w moim
żuciu. Wtedy nauczyłam się pływać, to dzięki tacie. - Ruth
pociągnęła nosem. To nie było w moim zwyczaju, ale przytuliłem
ją do siebie.
-
Nie płacz, wiem że za nim tęsknisz ja tak samo, ale musimy żyć
dalej. Popatrz, dziś wychodzisz za mąż. Tata na pewno jest teraz z
nami i pewnie się cieszy z twojego szczęścia, tak jak i ja. -
przyznałem obejmując siostrę ramieniem. Nie wiedziałem jak mam ją
jeszcze bardziej pocieszyć, więc zostało przytulenie.
-
Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze i nikt nie zrobi jakiegoś
głupstwa. - Ruth popatrzyła na mnie wymownie dając mi znak, że te
słowa są głównie skierowane do mnie.
-
Wiem, że masz mnie na myśli. - powiedziałem jej.
-
Właśnie dlatego się zachowuj. Zaprosiłeś kogoś? - Ruth zawsze
była bezpośrednia, ale też potrafiła od razu przejść do sedna
sprawy.
-
Tak. - odpowiedziałem krótko i na temat.
-
Naprawdę? A mogę spytać kogo? - widziałem jaka była zaskoczona
moją krótką odpowiedzią, chyba nawet się tego nie spodziewała.
-
Chłopaka. - powiedziałem poważnie patrząc jej prosto w oczy. Ruth
zakrztusiła się powietrzem słysząc moją odpowiedź.
-
Co? - zapytała po chwili z szeroko otwartymi oczami. Uwierzyła mi.
-
Żartowałem, dziewczynę. - wyjaśniłem pokrótce.
-
Twoją?
-
A czy to ma jakieś znaczenie? Chyba dobrze, że kogoś zaprosiłem,
przynajmniej nie będę siedział sam, gdy inni będą każdemu
wchodzić w tyłek. - oznajmiłem zirytowany wychodząc z pokoju.
Prośba Ruth była taka, abym kogoś ze sobą wziął na ten ślub,
więc zaprosiłem Lisę, ale oczywiście Ruth jak to Ruth musiała
być wścibska i dopytywać ciągle kto to taki, czy ją znam i inne
bzdety. Męczyło mnie to już i tyle.
Zszedłem
na dół po schodach, a następnie wyszedłem na zewnątrz. Wszystkie
kobiety z mojej rodziny zjawiły się w naszym rodzinnym domu, aby
pomóc Ruth się przygotować na dzisiejsza uroczystość. Dzieciaki
biegały, bałaganiły, a także krzyczały ciągle coś
niezrozumiałego. Nigdy nie lubiłem dzieci, zawsze starałem się
trzymać od nich z daleka, bo wiedziałem że albo ja je prędzej
zabije, albo one mnie. Dlatego wolałem utrzymywać odpowiednią
odległość między nami, a nawet za bardzo się do nich nie
zbliżać.
Zadzwoniłem
do Lisy, musiałem wiedzieć o której będzie gotowa abym mógł ją
odebrać spod domu i zabrać do kościoła.
-
Liam. - za każdym razem, gdy wymawiała moje imię coś dziwnego się
ze mną działo. Nigdy nie potrafiłem tego wytłumaczyć. Coś jakby
podniecenie połączone z ekscytacją.
-
Cześć, jak się dziś czujesz? - zapytałem łapiąc się za włosy.
Co ze mną było nie tak? Jak się dziś czujesz? Serio Liam?
-
Eee dobrze, czemu pytasz? - zapytała zdenerwowanym głosem.
-
Tak tylko pomyślałem że zapytam aby jakoś rozpocząć rozmowę.
Więc chciałem zapytać tylko o której będziesz gotowa?
-
Za dwie godziny? Ślub jest o piętnastej, a jest dopiero dwunasta
więc myślę że o czternastej możesz przyjechać. -
zakomunikowała. Cieszyłem się jak dziecko z tego, że za chwile ją
zobaczę.
-
Okej, w takim razie jesteśmy umówieni. - oznajmiłem po czym już
miałem się rozłączyć, kiedy Lisa powiedziała.
-
Dziękuję.
-
Za co mi dziękujesz? - zapytałem zdumiony jej nagłym
podziękowaniem.
-
Za to, że zgodziłaś się pójść ze mną na ten ślub. -
wyjaśniłem. Usłyszałem tylko z drugiej strony głębokie
westchnienie, a następnie głos Lisy.
-
Nie ma sprawy. - dodała, po czym rozłączyliśmy się.
Może
ten dzień nie będzie taki tragiczny?
__________
Przepraszam z całego serca za to, że po pierwsze musieliście czekać tak długo na nowy rozdział, a po drugie za to jaki on beznadziejny mi wyszedł. Mam nadzieję, że jest ktoś z Was jeszcze tutaj.
Napisanie tego rozdziału zajęło mi tydzień, choć nie wiem czy nie więcej. Nie mam pojęcia co się ze mną ostatnio dzieje, chyba się wypaliłam.
Nie poddaję się i obiecałam samej sobie, że skończę Inną mimo wszystko.
Także nie zostaje mi nic innego jak dotrzymać obietnicy, a Wam trzymanie za mnie kciuków, aby wszystko się udało.
Miłej niedzieli Wam życzę i mam nadzieję, że do szybkiego napisania.
Buziaki!