niedziela, 27 września 2015

Rozdział 10

Perspektywa Liama

Udaliśmy się z Lisą do pobliskiej restauracji. Widziałem jaka była zamknięta i nieobecna duchem idąc obok mnie. Strasznie schudła, więc musiałem coś z tym zrobić, aby nie wyglądała jak typowa anorektyczka. Nie przeszkadzałoby mi nawet to, że miałaby fałdki na biodrach. Kochałem ją mimo tego wszystkiego, mimo jej całej zwichrowanej psychiki, a także całego tego gówna które jej zrobiłem i przez które ona stała się taką a nie inną osobą. Chciałbym móc cofnąć czas, aby otrząsnąć się w porę i przestać ją gnębić. Ale czy wtedy moje życie wyglądałoby inaczej? Czy poznałbym Lisę, czy zakochałbym się w niej? Tego niestety nie wiem. Ale wiem jedno: każdy z nas musiał przejść jakąś nawet najmniejszą traumę w życiu, aby później być szczęśliwym i mieć kogoś z kim będzie mógł iść przez życie.
Otworzyłem Lisie drzwi, po czym weszliśmy do małej, ale bardzo przytulnej włoskiej knajpki. Pachniało tam przyprawami, świeżo upieczonym chlebem, a także tym co ja uwielbiam najbardziej – winem.
- Ale piękne zapachy. - zachwycałem się kręcąc głową z niedowierzaniem.
Popatrzyłem na Lisę, stała smutna i nie odzywała się do mnie w ogóle. Nasz mały pocałunek na ławce, kilkanaście minut temu, zakończył się gromkimi brawami ze strony przechodniów.
Zaczerwieniona Lisa oraz rozbawiony ja, uciekliśmy z tamtego miejsca. Widziałem, że z Lisą jest coś nie tak. To moja wina. Wiem, że ona nie czuła się dobrze w moim towarzystwie. Ciągle patrzyła wszędzie tylko nie na mnie. Widziałem, że coś było nie tak, ale bałem się zapytać. Chciałbym, aby Lisa wiedziała że może mieć we mnie oparcie, że zawsze może się zwrócić do mnie o pomoc, a ja zawsze chętnie jej pomogę. I tak w tamtym momencie patrząc na jej twarz czułem, że muszę jej powiedzieć właśnie coś takiego.
- Lisa, posłuchaj mnie. - zacząłem niepewnie próbując poskładać słowa w swojej głowie w pełne zdania. Lisa popatrzyła na mnie tymi swoimi wielkimi, smutnymi oczami.
- Wiesz, że zawsze możesz na mnie polegać prawda? - zapytałem, a ta tylko niepewnie pokiwała głową.
- Coś cię smuci, co to jest?
Nie odpowiedziała, patrzyła tylko w jeden punkt za mną nie udzielając mi w ogóle odpowiedzi. Coś było z nią nie tak, nie wiedziałem tylko co.
- Nic Liam, to nie twoja sprawa. - odpowiedziała w końcu przemawiając swoim łagodnym, ale zarazem groźnym głosem.
- Nie musisz na mnie naskakiwać, ponieważ ja ci nic nie zrobiłem. - zbuntowałem się. Prychnęła tylko w odpowiedzi wstając od stolika.
- Gdzie idziesz? - zapytałem.
- Do łazienki, mogę?
Była zirytowana, widziałem to. Nie miałem tylko pojęcia dlaczego, na co i na kogo.


Perspektywa Lisy

Gdy tylko dotarłam do łazienki oparłam dłonie o krawędź umywalki, po czym westchnęłam głęboko. Co ja właściwie robię? Jestem tutaj z facetem, który był moim wrogiem przez cały okres szkoły, będę mieć z nim dziecko, a do tego on wyznaje że mnie kocha. Liam się stara, ale nie daje z siebie stu procent. A co jeśli znów gra w te swoje gierki od początku? Co jeśli znowu wyżywa się na mnie, tak jak wtedy w szkole? Co jeśli znów będę czuć się tak samo jak wtedy? Bezużyteczna, szara, nikomu nie potrzebna lalka. Nie chcę się już tak czuć, już dawno temu zdecydowałam że to koniec z tamtą Lisą. Teraz narodziła się nowa ja. Bezczelna, wiedząca czego chce dziewczyna z planem na życie. Tak, to właśnie jestem cała ja. Nowa ja!
Popatrzyłam na swoje odbicie w lustrze. Dotarło do mnie, że muszę mu powiedzieć o ciąży i o tym, że będzie ojcem. Wiedziałam, że prędzej czy później i tak się zorientuje, bo przecież przez następne kilka miesięcy będę przybierać na wadze. Choć chciałam to ciągnąć w nieskończoność – nie mogłam. Musiałam mu powiedzieć, abyśmy mogli wspólnie zdecydować co zrobić z tą całą dziwną i skomplikowaną sytuacją. Na pewno nie chciałam jej usuwać, nie mogłam po prostu pozbyć się własnego dziecka z powodu trudnych relacji między nami. Tak po prostu nie mogło być, musiałam pokazać że mimo tego iż jestem młoda i może jeszcze niedoświadczona w tych sprawach, dam radę i pokażę wszystkim że jestem stworzona do macierzyństwa.
Nabierając dużo powietrza w płuca wyszłam z łazienki. Nie wiedziałam ile tam siedziałam, ale wystarczająco długo aby dojść do jedynego rozsądnego rozwiązania.
Wróciłam na salę. Liam właśnie rozmawiał z kelnerem, który tylko pokiwał mi głową, gdy zasiadałam na swoim miejscu, po czym zniknął.
- Zamówiłem nam po talerzu spaghetti, mam nadzieję że się nie gniewasz? - zapytał patrząc na mnie w ten dziwny sposób, którego nie potrafiłam rozszyfrować. Pokręciłam tylko głową, tak naprawdę nie przeszkadzało mi to, że dla mnie zamówił. Byłam tak głodna, że mogłabym zjeść jak za dwoje, a myślę że taki talerz to i tak byłoby dla mnie za mało.
- Nie, no co ty. - uśmiechnęłam się do niego lekko chcąc zaznaczyć, że to naprawdę nic.
- To świetnie, bo już się bałem że możesz się na mnie zdenerwować. - powiedział opierając się wygodnie na krześle, po czym pociągając łyk czerwonego wina. Zauważyłam, że dla mnie także jest kieliszek. Przełknęłam głośno ślinę nie wiedząc co zrobić. Powiedzieć mu, że nie mogę pić? Może się domyślić. A nie mogłam tego wypić, bo zaszkodziłoby dziecku. Zero alkoholu, zero stresu, zero nerwów, tak rozkazała doktor Smith, a ja zamierzałam się tego trzymać.
- Coś nie tak? - zapytał po chwili marszcząc brwi. Wyraz mojej twarzy musiał wyglądać naprawdę okropnie, jakbym zjadła coś niedobrego.
- Nie, wszystko w jak najlepszym porządku. Po prostu nie za dobrze się dziś czuję i tyle. - odpowiedziałam nerwowym głosem ciągle patrząc na kieliszek z czerwonym winem. Miałam straszną ochotę się napić, ale nie mogłam.
- To może chcesz jechać do domu? - zaproponował prawie, że wstając.
- Nie, posiedźmy jeszcze. - zaprotestowałam. Chciałam mu powiedzieć o ciąży dziś, gdy byliśmy w miejscu publicznym, bo wiem że nie zrobiłby sceny. Prawda?
- Okej. - zgodził się patrząc na mnie niepewnie, co było bardziej niezręczne niż mi się mogło wydawać.
- Wspominałeś coś ślubie. - zaczęłam odsuwając od siebie powoli kieliszek z winem, aby jeszcze bardziej mnie nie kusił zapachem, wyglądem i apetycznym czerwonym kolorem.
- Tak, to ślub mojej starszej siostry Ruth i pytanie brzmi czy chciałabyś tam ze mną pójść. - wyjaśnił patrząc na moje ruchy ze zmarszczonymi brwiami.
- Kiedy ma się on odbyć? - zapytałam prostując się i przybierając minę najbardziej niezainteresowanej kobiety na świecie.
- W ten weekend. - odpowiedział. - Coś się dzieje? - dopytywał wskazując najpierw na odsunięty kieliszek, a potem na mnie. Pokręciłam przecząco głową i upiłam świeżej, zimnej wody ze szklanki.
- To świetnie. - przyznałam. Nie chciałam zbytnio iść na ten ślub, nie teraz gdy jestem z nim w ciąży, bo wiedziałabym że byłoby to bardziej niezręczne niż mogłoby być, przynajmniej dla mnie samej.
- W końcu idzie nasze jedzenie. - zakomunikował Liam, patrząc w jakiś obiekt za mną. Czułam jak żołądek podchodzi mi do gardła, ale starałam się ignorować to okropne uczucie. Oddychałam głęboko. Wdech, wydech powtarzałam sobie w myślach. W małym stopniu pomagało, ale na dłuższą metę raczej bym nie długo nie wytrzymałą. Pewnie byłam blada jak ściana, bo gdy tylko kelner kładł talerz przede mną przyglądał mi się o wiele za długo.
- Dziękujemy. - wtrącił zirytowany Liam, tym że kelner zbyt długo stał przy naszym stoliku.
- Dziękujemy. - pokiwałam głową do młodego chłopaka, a ten się tylko zaczerwienił i poszedł sobie. Popatrzyłam na Liama, był zdenerwowany całym tym zajściem.
- Czemu się tak zachowujesz? - zapytałam pewna siebie.
- Niby jak?
- Jak zazdrosny chłopak. - wyjaśniłam, a on poprawił się na krześle i lekko zaczerwienił. Zrobiłam wielkie oczy na to co właśnie się stało. On myślał, że my…
- Tak się czujesz? Jak mój chłopak? Nie… - pokręciłam głową z niedowierzaniem. On naprawdę myślał, że jest dla mnie kimś więcej niż tylko kolegą.
- Tak? - dopytywałam. Cały apetyt na jedzenie przeszedł mi w jednej sekundzie.
- Eee nie wiem. - zajęczał. Jego głos nie brzmiał tak męsko jak powinien.
- Oboje wiemy jak jest Liam, nie wierzę w to. Ty naprawdę myślałeś, że coś może z tego być?
- A ty nie? - zapytał patrząc na mnie smutnymi oczami.
- Nie. - pokręciłam głową, choć gdzieś w z tyłu głowy czułam że coś zaczyna się między nami tworzyć, ale sama nie chciałam tego przed sobą przyznać. Za dużo wrażeń jak na jeden dzień i musiałam jak najszybciej stamtąd uciec.
- Nie? - dopytywał, a gula w moim gardle ciągle i ciągle rosła. Bałam się cokolwiek powiedzieć o ile udałoby mi się coś z siebie wydusić.
- Dlaczego nie? Co ja robię nie tak? - złapał się za włosy.
Dramatyzował, przesadzał z tą całą otoczką wokół jego i mnie.
- Nic, po prostu nie możemy być razem. Możemy się spotykać jako przyjaciele, ale nic z tego więcej nie będzie. - wzruszyłam ramionami pewna siebie i swojego zdania, aczkolwiek wcale tak nie było. Gdzieś w głębi siebie czułam, że to co właśnie mówiłam nie było prawdą. Że w jakimś tam małym stopniu go… kochałam? Nie miałam pojęcia już sama co do niego czułam. Czy to miłość, nienawiść, a może coś innego, ale wiedziałam jedno – że przebywanie w jego towarzystwie, a także bycie z dala od niego było dla mnie tragedią.

***

Przekraczając próg mojego mieszkania poczułam się bardziej samotna niż wcześniej. Może dlatego, że przez ostatni miesiąc przebywałam non stop z moją mamą, która naprawdę o mnie dbała. Nawet chyba domyślała się, że mogę być w ciąży. Nie powiedziałam jeszcze o tym nikomu, ani mamie, ani Emily, ani nawet Alvinowi. Wiedziałam, że w końcu nadejdzie taki dzień w którym będę musiała komuś o tym powiedzieć, ale to nie jest na razie ten moment.
Włączyłam telewizor, aby chociaż jakieś najmniejsze dźwięki zagłuszyły pustkę w mieszkaniu. Przeszłam do kuchni, gdzie nastawiłam wodę na herbatę. Niestety moja lodówka świeciła pustkami, dlatego postanowiłam że z samego rana że pójdę do sklepu po jakieś zakupy i do pracy. Zobaczę co tam słychać.
Gdy tylko woda się zagotowała zalałam torebkę owocowej herbaty wrzątkiem, po czym niosąc kubek w jednej dłoni przeszłam do sypialni. Położyłam kubek na stoliku nocnym i ściągając z siebie ubrania podeszłam do szafy.
Nagle coś przykuło moją uwagę. Dziwny, czarny sweter, który nie był mój. Jego zapach – męskie perfumy, nie należały do mnie.
Liam, pomyślałam sobie.
Łzy pojawiły się w moich oczach, gdy tylko przyłożyłam miękki materiał do swego policzka. Zapach jego perfum mnie obezwładnił, a ciałem wstrząsnął szloch. Usiadłam na podłodze w sypialni i zaczęłam płakać. Wiedziałam, że on mnie kocha. Widziałam to w jego oczach, to w jaki sposób na mnie patrzył, czy nawet jak się w stosunku do mnie zachowywał. To wszystko było dla mnie nowe i sama nie wiedziałam, jak mam to odbierać. Chciałam mieć kogoś, z kim będę mogła założyć rodzinę, z kim będę mogła być szczęśliwa, ale nigdy w życiu nie sądziłam że może to być Liam.
Jeszcze kilka lat wcześniej fantazjowałam, że możemy być razem. Wyobrażałam sobie nas przechadzających się wspólnie po londyńskich uliczkach, trzymających się za ręce, gdy wokoło panowałaby zima. Ale dziś wiem, że mimo tego iż coś do niego czuję i mimo tego że będziemy mieli dziecko, to wiem że nie możemy być razem. Ta myśl jednocześnie mnie cieszyła i smuciła. Chciałam, aby moje dziecko miało oboje rodziców przy sobie, ale jednak nie wyobrażałam sobie wychowywania go wspólnie z Liamem. On sam zachowywał się jak dziecko i jest jeszcze dzieckiem, mimo że ma ponad dwadzieścia lat. Boję się powiedzieć mu o ciąży, ponieważ domyślam się jak zareaguje. Wpadnie w szał, a jednocześnie zacznie mnie wyzywać od nieodpowiedzialnych i naciągających kobiet na całym świecie. A do tego, jakbym miała mało kłopotów zgodziłam się pójść z nim na ślub jego siostry. Czy mogę to nazwać dobrą decyzją?
Zakładając jego sweter na siebie położyłam się do łóżka i sama nie wiem kiedy zasnęłam.
Obudziło mnie stukanie, a raczej walenie do drzwi. Na początku myślałam, że to sen, że wszystko sobie wyśniłam. Że jestem jeszcze w moim małym świecie, w którym wszystko jest idealne. Ale gdy usłyszałam męski głos, już wiedziałam do kogo on należał.
- Liam – szepnęłam tylko i szybko zeskoczyłam z łóżka. Pognałam do drzwi wejściowych i nasłuchiwałam co się dzieje na korytarzu.
Głos Liama był taki wyraźny i donośny, czułam że coś było z nim nie tak. Krzyczał na kogoś, tak bardzo głośno że aż moje bębenki ledwo co to wytrzymywały.
Otworzyłam szybko drzwi i wyjrzałam na zewnątrz.
- Liam! - krzyknęłam na niego zwracając tym jego uwagę.
- Lisa, błagam porozmawiaj ze mną. Daj mi wyjaśnić, proszę. - zaczął do mnie podchodzić. Nie wiedziałam co mam zrobić, czy wpuścić go do mieszkania, a może wysłuchać go na korytarzu. Popatrzyłam w bok, a tam jeden z moich sąsiadów przypatrywał się nam z zaciekawieniem.
- Mów. - nakazałam zakładając ręce na piersiach i czekając na jego jakże urzekającą bajeczkę.
Zaczął się rozglądać dookoła siebie, sąsiad na szczęście zniknął, a Lim nabrał powietrza w płuca i zaczął mi powoli wyjaśniać.
- Wiem, że możesz mnie nienawidzić za to co robiłem ci w szkole. Ale teraz jestem dorosły, bardziej dojrzały i wiem czego chcę od życia. Chcę być z tobą, całym sobą, chcę mieć z tobą dzieci, kupić piękny dom z ogródkiem i być w nim cholernie szczęśliwy z tobą i tylko z tobą Lisa. To ty jesteś moją przyszłością, to z tobą pragnę się zestarzeć i to ciebie pragnę widywać codziennie. Kocham cię i nic, ani nikt tego nie zmieni. Błagam cię wybacz mi i proszę cię, bądź ze mną. Wiem, że tego chcesz, widzę to. - oznajmił mi czym wbił mnie w podłogę. Nie spodziewałam się takiego wyznania z jego strony. Myślałam, że zacznie przeklinać i wyklinać wszystkich naokoło, a najbardziej mnie. A tymczasem taka niespodzianka.
- Ja… - zaczęłam, ale nie mogłam skończyć, ponieważ łzy pociekły po moich policzkach. Liam popatrzył na mnie ze współczuciem wymalowanym na twarzy, po czym podszedł bliżej mnie i łapiąc moją twarz w swoje ręce złączył nasze usta w słodkich i czułym pocałunku.
Nie mogłam się mu oprzeć, potrzebowałam tego chłopaka jak powietrza. Wiedziałam, że ja też coś do niego czuję i to nie była nienawiść czy złość, to było coś pozytywnego, może nawet miłość?
- Chodź. - oderwałam się od niego i łapiąc go za rękę pociągnęłam do środka.
Szybko znaleźliśmy się w sypialni. Ściągaliśmy z siebie ciuchy w ekspresowym tempie.
- Fajny sweter. - zauważył Liam.
- Właściciel fajniejszy. - zaśmiałam się mu prosto w usta, co oczywiście odwzajemnił.
Nim dotarliśmy do łóżka byliśmy już w samej bieliźnie. Nie czułam się źle z tym, że jestem prawie naga. Przy Liamie nie czułam wstydu, byłam sobą, nie bałam się że mnie wyśmieje, wiedziałam że mnie kocha i na pewno nie powie nic co mogłoby być dla mnie przykre.
- Nie mam przy sobie, wiesz czego. - wskazał na dolne partie swojego ciała, gdy już miało dojść do konkretnego zbliżenia.
- Nie przejmuj się biorę pigułki. - zapewniłam go. Oczywiście to było kłamstwo, nie brałam żadnych leków. Co miało się stać, już stało się poprzednim razem, więc myślę że gorzej być nie może.
- Więc, możemy? - zapytał upewniając się. Kiwnęłam głową i unosząc lekko głowę w górę, pocałowałam go. Odwzajemnił pocałunek, a nawet oddał mi całego siebie.
Kochaliśmy się całą noc, była to jedna z najlepszych nocy w moim życiu, spędzona z ojcem mego dziecko i facetem który był jednocześnie miłością mego życia i wrogiem w jednym wcieleniu.
Rano obudziłam się z całkiem innym podejściem i nastawieniem do życia. Wiedziałam, że Liam nie był już dla mnie tylko zwykłym, irytującym, podstępnym człowiekiem ale kimś na kogo mogłabym liczyć. Wiedziałam, że ten oto chłopak leżący na moim łóżku, przykryty jedynie cienką pościelą, znaczył dla mnie dużo.
Położyłam dłoń na jego gołej klatce piersiowej, jego skóra była taka delikatna i ciepła. Widać było wyćwiczone mięśnie poniżej klatki piersiowej, a także twarde i grube ramiona. Jak ja mogłam nienawidzić tego chłopaka, jak mogłam nie widzieć jego doskonałości przynajmniej pod tym jednym względem? Znałam go tylko z tej jednej, złej strony, gdy robił mi krzywdę i wyśmiewał się ze mnie w szkole. Teraz się zmienił, widzę to. Ma dobrą pracę, własną firmę, jest też dobrym człowiekiem na tyle na ile może być. Zrobiłby dla mnie wszystko, a ja za każdym razem go odtrącałam. Wiem, że wiadomość o ciąży będzie dla niego w jakimś stopniu ciosem w samo serce, ale zdaję sobie sprawę z tego że Liam jako inteligenty mężczyzna to zrozumie i zaakceptuje. Nawet nie chcę myśleć, żeby było inaczej.
- Co robisz? - zapytał swoim ochrypłym po śnie głosem spoglądając na mnie swoimi brązowymi oczami. Wyrwana ze snu na jawie popatrzyłam na niego, gdy leżał taki bezbronny na moim łóżku i pośpiesznie wzięłam rękę z jego ciała.
- Nic. - odpowiedziałam speszona i zapewne czerwona jak burak. Szybko ześlizgnęłam się z łóżka i pognałam do kuchni.
- Przyglądałaś mi się jak śpię! - krzyknął, a jego głośny śmiech wypełnił przestrzeń w moim małym mieszkaniu. Uśmiechnęłam się pod nosem zdając sobie sprawę z tego. że tak właśnie było. Patrzyłam na jego spokojną twarz przez długie godziny, nie mogłam się powstrzymać. Przynajmniej mam ten obraz zapisany w głowie i nawet jeśli Liam by mnie zostawił, mogłabym powracać do tego poranka codziennie, aż do skończenia świata.


Perspektywa Liama

Lisa wydawała mi się jakaś dziwna. Niby chciała, abym był blisko niej, a jednak nie dawała mi poznać po sobie że tego chce. Wiedziałem, że to moja wina, że nasza straszna przeszłość się za nami ciągnie i ciągnie, aż końca nie widać. Musiałem coś z tym zrobić, aby ona o tym zapomniała, choć wiedziałem że będzie z tym trudno. Chciałbym scałować cały trud, złość czy nawet cierpienie z jej twarzy, aby pokazać że jestem tutaj teraz dla niej i zawsze może na mnie liczyć. Chciałbym pokazać jej, że mi na niej zależy. Że chcę być z nią pomimo przeciwności losu, a także że ją kocham. Bo mówienie komuś, że się kogoś kocha może i jest proste, ale jednak pokazanie tego jest o wiele trudniejsze niż nam wszystkim się może wydawać. Wiem, że Lisa tego potrzebuje. Widzę to, ale nie wiem jeszcze co zrobić. Będę musiał coś szałowego wymyślić, bo wiem że ta dziewczyna właśnie na to zasługuje.
Poczułem jakiś dziwny, a zarazem ciepły dotyk na mojej skórze. Uśmiechnąłem się w myślach wyobrażając sobie jak to Lisa mnie dotyka. Fantazjowałem, że leży obok mnie w mojej koszuli, a ja patrzę na nią jak śpi. Takie właśnie momenty warto zapamiętać, ale jeżeli byłyby one prawdziwe i działy się naprawdę to wtedy byłbym najszczęśliwszym facetem na ziemi. Niestety to tylko moja chora wyobraźnia, przez którą nie jestem sobą. Otworzyłem szybko oczy i zapytałem sam siebie.
- Co robisz?
Ale nagle dotarło do mnie co się tak naprawdę wokół mnie dzieje. Lisa… to ona leżała obok mnie, w mojej koszuli, w potarganych włosach, a wtedy do mojej głowy zaczęły napływać wydarzenia z wczorajszego dnia - restauracja, potem jak przyszedłem do jej mieszkania, i tak spędziliśmy ze sobą noc. Tak, to ostatnie pamiętam bardzo dokładnie i wiem, że to nie był sen, na pewno nie.
- Nic. - odpowiedziała zabierając wcześniej dłoń z mojej klatki piersiowej. Widziałem jaka była speszona i poddenerwowana.
Szybko wyszła z łóżka i pobiegła do kuchni.
- Przyglądałaś mi się! - krzyknąłem za nią śmiejąc się z jej reakcji. Fuknęła tylko coś niezrozumiałego pod nosem, a następnie usłyszałem jak zamyka drzwi łazienki. Rozciągnąłem się na wygodnym łóżku i ziewnąłem zadowolony z tego, jak moje życie teraz wygląda. Nie zmieniłbym w nim nic, ale zawsze coś musiało się zdarzyć i wywrócić moje życie do góry nogami.

***

Kolejny dzień przywitałem potwornym bólem głowy. Mieliśmy wieczór kawalerki mojego przyszłego szwagra Marka. Nieźle zabalowaliśmy, także nawet nie pamiętałem jak znalazłem się w domu mojej mamy.
Za drzwiami każdy biegał, krzyczał coś niezrozumiałego pod nosem, a ja ledwo co patrzyłem na oczy. Kac dręczył mnie od samego rana, a do tego jeszcze to wesele i ślub mojej siostry. Myślałem, że zwariuję, ale nie miałem innego wyjścia, musiałem się tam pojawić. Miałem poprowadzić Ruth do ołtarza, a wiedziałem że ona na mnie liczy. Nie chciałem jej zawieść, nie dziś.
- Liam, wstałeś? - głos mojej siostry dobiegł zza drzwi, po czym nagle wparowała do środka. Z wałkami na głowie wyglądała przekomicznie, ale wyraz jej twarzy mówił mi, że jest wściekła i to nie tylko na mnie.
- Wstałem. - oznajmiłem unosząc się z łóżka, spuściłem nogi na podłogę a w mojej głowie zawirowało. To ten mocny alkohol z wczoraj, pomyślałem, tak uderzył mi do głowy. Wiedziałem, że nie powinienem tyle pić, ale każdy każdego namawiał, każdy z każdym musiał wypić choćby jednego drinka, więc nie mogłem odmówić.
- Wszystko w porządku? - zapytała siadając obok mnie na łóżku.
- Jasne. - zapewniłem ją posyłając jej uśmiech.
- Och Liam, tak bardzo chciałabym, aby tata był dziś przy mnie. Tak bardzo chciałabym, aby poprowadził mnie do ołtarza, aby ucałował mnie w czoło i powiedział, że mnie kocha rozumiesz? Bardzo za nim tęsknie. - Ruth rozczuliła się wspominając naszego tatę.
Był wspaniałym człowiekiem. Pamiętam, jak zawsze przychodząc z pracy całował każde z nas w czoło i mówił że nas kocha. Pamiętam jak w weekendy jadaliśmy całą piątką śniadania przed telewizorem, to był jedyny dzień, w którym mogliśmy zjeść posiłek w salonie, a nie w jadalni. To był pomysł taty.
- Ja też za nim tęsknie Ruth, nawet nie wiesz jak bardzo brakuje mi męskiej rozmowy z nim, tak aby coś mi poradził, doradził w sprawie z kobietami i tak dalej. Wiem, że ty pamiętasz go dłużej niż ja i pewnie masz z nim więcej wspomnień w porównaniu do mnie.
- Tak. Pamiętam jak raz pojechaliśmy na wycieczkę za miasto. Ty byłeś jeszcze malutki, więc możesz tego nie pamiętać. Ale ja, tata i Nicole kąpaliśmy się w jeziorku. Ty i mama siedzieliście na brzegu obserwując nas, to był jeden z najlepszych dni w moim żuciu. Wtedy nauczyłam się pływać, to dzięki tacie. - Ruth pociągnęła nosem. To nie było w moim zwyczaju, ale przytuliłem ją do siebie.
- Nie płacz, wiem że za nim tęsknisz ja tak samo, ale musimy żyć dalej. Popatrz, dziś wychodzisz za mąż. Tata na pewno jest teraz z nami i pewnie się cieszy z twojego szczęścia, tak jak i ja. - przyznałem obejmując siostrę ramieniem. Nie wiedziałem jak mam ją jeszcze bardziej pocieszyć, więc zostało przytulenie.
- Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze i nikt nie zrobi jakiegoś głupstwa. - Ruth popatrzyła na mnie wymownie dając mi znak, że te słowa są głównie skierowane do mnie.
- Wiem, że masz mnie na myśli. - powiedziałem jej.
- Właśnie dlatego się zachowuj. Zaprosiłeś kogoś? - Ruth zawsze była bezpośrednia, ale też potrafiła od razu przejść do sedna sprawy.
- Tak. - odpowiedziałem krótko i na temat.
- Naprawdę? A mogę spytać kogo? - widziałem jaka była zaskoczona moją krótką odpowiedzią, chyba nawet się tego nie spodziewała.
- Chłopaka. - powiedziałem poważnie patrząc jej prosto w oczy. Ruth zakrztusiła się powietrzem słysząc moją odpowiedź.
- Co? - zapytała po chwili z szeroko otwartymi oczami. Uwierzyła mi.
- Żartowałem, dziewczynę. - wyjaśniłem pokrótce.
- Twoją?
- A czy to ma jakieś znaczenie? Chyba dobrze, że kogoś zaprosiłem, przynajmniej nie będę siedział sam, gdy inni będą każdemu wchodzić w tyłek. - oznajmiłem zirytowany wychodząc z pokoju. Prośba Ruth była taka, abym kogoś ze sobą wziął na ten ślub, więc zaprosiłem Lisę, ale oczywiście Ruth jak to Ruth musiała być wścibska i dopytywać ciągle kto to taki, czy ją znam i inne bzdety. Męczyło mnie to już i tyle.
Zszedłem na dół po schodach, a następnie wyszedłem na zewnątrz. Wszystkie kobiety z mojej rodziny zjawiły się w naszym rodzinnym domu, aby pomóc Ruth się przygotować na dzisiejsza uroczystość. Dzieciaki biegały, bałaganiły, a także krzyczały ciągle coś niezrozumiałego. Nigdy nie lubiłem dzieci, zawsze starałem się trzymać od nich z daleka, bo wiedziałem że albo ja je prędzej zabije, albo one mnie. Dlatego wolałem utrzymywać odpowiednią odległość między nami, a nawet za bardzo się do nich nie zbliżać.
Zadzwoniłem do Lisy, musiałem wiedzieć o której będzie gotowa abym mógł ją odebrać spod domu i zabrać do kościoła.
- Liam. - za każdym razem, gdy wymawiała moje imię coś dziwnego się ze mną działo. Nigdy nie potrafiłem tego wytłumaczyć. Coś jakby podniecenie połączone z ekscytacją.
- Cześć, jak się dziś czujesz? - zapytałem łapiąc się za włosy. Co ze mną było nie tak? Jak się dziś czujesz? Serio Liam?
- Eee dobrze, czemu pytasz? - zapytała zdenerwowanym głosem.
- Tak tylko pomyślałem że zapytam aby jakoś rozpocząć rozmowę. Więc chciałem zapytać tylko o której będziesz gotowa?
- Za dwie godziny? Ślub jest o piętnastej, a jest dopiero dwunasta więc myślę że o czternastej możesz przyjechać. - zakomunikowała. Cieszyłem się jak dziecko z tego, że za chwile ją zobaczę.
- Okej, w takim razie jesteśmy umówieni. - oznajmiłem po czym już miałem się rozłączyć, kiedy Lisa powiedziała.
- Dziękuję.
- Za co mi dziękujesz? - zapytałem zdumiony jej nagłym podziękowaniem.
- Za to, że zgodziłaś się pójść ze mną na ten ślub. - wyjaśniłem. Usłyszałem tylko z drugiej strony głębokie westchnienie, a następnie głos Lisy.
- Nie ma sprawy. - dodała, po czym rozłączyliśmy się.
Może ten dzień nie będzie taki tragiczny?


__________

Przepraszam z całego serca za to, że po pierwsze musieliście czekać tak długo na nowy rozdział, a po drugie za to jaki on beznadziejny mi wyszedł. Mam nadzieję, że jest ktoś z Was jeszcze tutaj.
Napisanie tego rozdziału zajęło mi tydzień, choć nie wiem czy nie więcej. Nie mam pojęcia co się ze mną ostatnio dzieje, chyba się wypaliłam.
Nie poddaję się i obiecałam samej sobie, że skończę Inną mimo wszystko.
Także nie zostaje mi nic innego jak dotrzymać obietnicy, a Wam trzymanie za mnie kciuków, aby wszystko się udało.
Miłej niedzieli Wam życzę i mam nadzieję, że do szybkiego napisania.
Buziaki!

3 komentarze:

  1. Super rozdział ♥
    Zapraszam do mnie:
    http://neverbewell.blogspot.de/
    powodzenia w dalszym pisaniu!

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne opowiadanie, moje pierwsze, które czytałam z fanfiction :) czekam do następnego :)

    OdpowiedzUsuń
  3. "– I'm gay.
    – We're just friends."
    http://they-dont-know-about-them.blogspot.com
    #TDKAUFF
    Jeśli to widzisz, proszę, wejdź i skomentuj.
    All the love x.

    OdpowiedzUsuń